"Zabójczy spokój" to drugi już tom z serii o inspektorze Armandzie Gamache'u. Jeśli czytaliście poprzednie recenzje, na pewno natknęliście się na tom pierwszy "Martwy punkt". Oceniłam go bardzo dobrze bo był oryginalny, ciekawy i naprawdę wciągający. Tym razem znowu moja ocena będzie wysoka i chyba zapowiada się na to, że ta seria pod względem ocen będzie nudna, bo jeśli kolejne tomy będą podobne do dwóch pierwszych to także i oceny nie ulegną zmianie.
Autorką tych kryminałów jest Louise Penny, która porzuciła karierę dziennikarki telewizyjnej na rzecz pisarstwa. Wcześniej prowadziła programy informacyjne i publicystyczne i trochę czuć inspirację tymi doświadczeniami w jej twórczości. Wyróżnia się właśnie takimi oryginalnymi pomysłami na fabułę i niezwykle realistycznymi wątkami, które rozwiązuje w zaskakujący sposób. Obecnie mieszka z rodziną w domku w górach na południe od Montrealu. Tworzy kolejne części przygód inspektora Gamache'a.
Cała akcja rozgrywa się w malowniczych górach w Quebecu, w trakcie zimy. To mała i piękna, choć jak się okazuje także zabójcza osada ukryta wśród gór. To właśnie tutaj rozgrywają się koszmary. Wszystko jednak zaczyna się od samej ofiary, zamordowanej Pani CC de Poitiers. Kobieta nie była lubiana i zbytnio szanowana. Zarówno rodzina, sąsiedzi, znajomi ani nawet jej kochanek nie pałali do niej sympatią. Można by powiedzieć, że całe Three Pines-kanadyjskie miasto, nie przepadało za jej osobą. Jednak czara przelewa się, kiedy w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, CC de Poitiers zostaje zamordowana. W tym przypadku inspektora Gamache bardziej niż kto, interesuje to jak została zabita kobieta, a przyczyna jej zgonu jest wręcz nieprawdopodobna. Wychodzi na to, że zamordowano ją na oczach setek ludzi, z których ani jedna osoba nie widziała nic podejrzanego. Szykuje się jedno z najtrudniejszych w karierze Armanda śledztw.
Podobnie jak pierwszy tom, "Zabójczy spokój" bardziej stawia na logikę, inteligencję, niż wywoływanie dreszczy opisami wszechobecnej krwi lub wnętrzności. To kryminał w stylu Sherlocka Holmesa, gdzie na początku dostajemy zagadkę do rozwiązania, a następnie masę wskazówek dawkowanych powoli i układających się w pewien wzór, aby na końcu móc złożyć wszystko w logiczną całość. Ni jest to łatwe, bo Penny uwielbia komplikować sprawę mieszając wszystko i dodając coraz to nowsze fakty do wydawałoby się już rozwiązanych wątków. Na szczęście nie przeszkadza, a wręcz pomaga tu niezwykle prosty i lekki styl autorki. Bez zbędnych sformułowań i choć czasami bohaterowie używają żargonu policyjnego, wszystko jest jak najbardziej zrozumiałe. Same postaci są spójne z przedstawieniem ich w pierwszej części. Inspektor Armando Gamache ponownie w charakterystyczny dla siebie spokojny i opanowany sposób podchodzi do kolejnej sprawy, chociaż tym razem poszlaki zdają się go zaskakiwać i trochę nawet szokować. Da się jednak odczuć, że im trudniejsze sekrety do odkrycia, tym większa radość dla niego.
Jeśli ktoś szuka mocnego kryminału z równie mocnym językiem i opisami, może się trochę zawieść. Jednak czytelnicy, którzy lubią pogłówkować i wytężyć umysł przy lekturze, lub chcą sami rozwiązać zagadkę będą na pewno zadowoleni tym bardziej, że zakończenie lekko szokuje i trudno go przewidzieć.