„Wizja jąkającej się przewodniczki nieboszczki oprowadzającej swoich gości po ogrodach raju, była tak nieprawdopodobna, że Izydor po prostu zapomniał języka w gębie”
Jaki kraj lub miasto chcielibyście odwiedzić? A może już byliście w swoim wymarzonym miejscu? Ja zawsze chciałabym odwiedzić Australię! Od dziecka jestem zafascynowana tym miejscem.
Magda Łaszyńska to przewodniczka po Warszawie. Pewnego dnia dostaje pod opiekę dość kontrowersyjną grupę polonusów z Wielkiej Brytanii. Jednak wkrótce wycieczka idzie makabrycznym torem! Magda na swojej drodze spotyka nieziemsko przystojnego komisarza. W trakcie śledztwa okazuje się, że aktualne wydarzenia mają początek w czasach wojny.
Kiedy dostałam od Wydawnictwa Prószyński i S-ka propozycję zrecenzowania książki, byłam zachwycona opisem i zapowiedzią. Okładka co prawda nie jest niesamowicie dobra, ale nie należy do najgorszych. W przypadku tej książki świetnie sprawdza się powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce”.
Nie czytam zbyt wielu komedii kryminalnych. Właściwie jest to moja druga książka z tego gatunku. I jak na razie świetnie czyta mi się takie książki. Połączenie absurdu z morderstwami sprawia, że czytam taki gatunek, który mi się podoba i przy tym świetnie się bawię. A nie sądziłam, że mogłabym powiedzieć coś takiego o książkach z morderstwami.
Bo muszę przyznać, że podczas czytania tej pozycji zdarzyło mi się śmiać w głos. Postacie Magdy i jej przyjaciółki Baśki były tak przerysowane, że pokochałam je od pierwszych stron. Ich gadulstwo, roztrzepanie i podejście do życia sprawiały, że co rusz się śmiałam. A gdy do akcji wkroczył Komisarz Kościesza, zrobiło się nawet zabawniej.
Czytając tę książkę, przygotujcie się całe spektrum indywiduów. Każdy bohater tej książki jest niesamowicie dopracowany. Każdy z nich ma wady, zalety. Momentami było to wręcz karykaturalne. Jednak idealnie pasowało do całej atmosfery książki.
Ta pozycja kojarzy mi się z książką Małgorzaty Starosty „Wina wina”. Agata i Magda są bardzo podobne. To ten sam typ niewielkiej kobietki, która przebojowością nadrabia niski wzrost. Przy okazji recenzji książki „Wina wina” pisałam, że kojarzy mi się ona z filmami z serii „Żandarm z St. Tropez”. „Zabójcza wycieczka” też ma w sobie coś z tego klimatu. Może śledczy nie jest tak nieodpowiedni, jak w filmach, ale atmosfera idealnie pasuje.
Humor, który dostajemy w tej książce, idealnie wpasował się w mój gust. Podczas niektórych sytuacji byłam wręcz zażenowana, ale o dziwo to mi nie przeszkadzało. Bo znaczy to, że książka wywołuje emocje.
A wywołuje ich wiele! Jest tutaj humor, śmierć, ból, cierpienie, wojna, miłość, pożądanie. Cała gama emocji i sytuacji. Jak pisałam w opisie, w tej książce dużą rolę odgrywają czasy dwudziestolecia międzywojennego i wojny. I tak jak cała książka była napisana lekko i humorystycznie, tak przy okazji wspomnień z tych czasów Autorka pokazała, jak wielki jest jej talent pisarski.
Opisy wojny, cierpienia i bólu były niezwykle barwne i prawdziwe. Autorka przepięknie operowała piórem i oddała wszystkie emocje, które targały ludźmi w tamtych czasach. Serce mi waliło i miałam łzy w oczach.
Nie jest to najlepsza książka, jaką czytałam, ale zdecydowanie jedna z lepszych. Cóż zagadka kryminalna była dość oczywista. Niemniej z czystym sercem polecam tę książkę. Jest humorystyczna, wzruszająca i momentami przerażająca. Naprawdę warto sięgnąć po tę książkę.