Pamiętacie jeszcze o poważnej Meg, łagodnej Beth, wytwornej Amy oraz roztrzepanej Jo? Dziewczyny powracają! Co prawda o kilka lat starsze, ale wciąż urocze.
Inny, nieznany im dotąd dorosły świat wzywa nasze bohaterki. Meg wychodzi za mąż za swojego ukochanego Johna, w pocie czoła próbując być doskonałą żoną, matką i gospodynią. Amy wyrusza w podróż po świecie, pragnąc zdobyć obycie, a Jo, przeczuwając nadchodzące miłosne kłopoty z Lauriem, ich przyjacielem, ucieka przed nim również za granicę. Tylko Beth jest troszkę bardziej cicha, słabsza, wycofana...
Przed naszymi bohaterkami liczne trudy życia codziennego. Mimo życia w ubóstwie, wciąż mogą liczyć na kochających rodziców i przyjaciół. A przecież to cenniejsze niż wszystkie bogactwa świata, prawda?
Nie mogłam ominąć tej książki; wciąż pamiętam tę piękną idyllę dzieciństwa, w którą przeniosłam się za sprawą pierwszego tomu. Chciałam to powtórzyć, tak bardzo! I choć teraz naszym kobietkom nie brakuje powodu do smutku, to mimo tego ich historia radowała moje serce. Pozwalała odetchnąć, przenieść się na te krańce wyobraźni, dla których zarezerwowane są wszelakie, dobre wspomnienia.
Dorosłość ma to do siebie, że siłą rzeczy wymusza na nas zmianę. Mało kto pozostaje takim, jakim był za młodych lat (a i wówczas przez otoczenie uważany jest za nieco... dziecinnego, oderwanego od życia rzeczywistego). Nic więc dziwnego, że i na nasze kobietki przyszedł ów czas. Meg ma teraz własny dom, męża i parkę uroczych bliźniąt, którym poświęca swój cały czas. Wielokrotnie zapomina, że przecież zadowolona kobieta to szczęśliwy dom, acz zawsze ma przy sobie służącą dobrą radą panią March. Matka nigdy nie pozwoli, aby jej córki były nieszczęśliwe. Jo z kolei początkowo wydaje się nie ulegać wszelakim zmianom czasu, wciąż jest roztrzepana i mówi to, co myśli (co niejednokrotnie przysparza jej wiele kłopotów), dojrzewa z kolei w swoim pisarstwie. Jest jaka jest, ale wszystko co robi, czyni dla innych. Nawet ta egoistyczna Amy się zmieniła! Owszem, nadal jest wytworną damą, lekko wstydzącą się ubóstwa w domu, aczkolwiek i jej serduszko wskazuje jej właściwą drogę życia- dobroć. Te trzy dziewczęta bazują na Beth, na tej najlepszej, najcichszej z nich. To poniekąd ona staje się fundamentem ich zmian, ostoją.
Wiecie, niektórzy czepiają się tej idylliczności. Tej idealności historii, w której bohaterowie nawet jeżeli się kłócą, to szybko dochodzą do porozumienia i żyją długo i szczęśliwie. Mnie zawsze też przeszkadzały takie opowieści, uważałam je za mdłe i zupełnie odrealnione. A jednak w przypadku twórczości pani Alcott przyjmuję je z otwartymi ramionami! Wiem, że prawdziwe życie nijak się ma do tego przedstawionego w jej książkach, że wśród nas wciąż jest mnóstwo bólu, rozczarowania, a patrząc w niejedne oczy mogę dostrzec w nich smutek, a jednak... a jednak ta seria ma w sobie coś, co w jakiś sposób podnosi na duchu. Pozwala wierzyć, że uczynione dobro wraca. Zdecydowanie jeszcze nie raz będę wracać do tych książek.
Jedyne, co mnie jednocześnie zasmuciło i trochę zastanowiło (UWAGA SPOILER) jest śmierć Beth. Nie jest jasno powiedziane, co dziewczynie dolegało, możemy się tego jedynie domyślać z bardzo oszczędnych opisów. Po jej zgonie życie też toczy się tak, jakby nigdy nic się nie stało. A przecież wiem, że bohaterki nie są tak małostkowe, by przejść nad śmiercią ukochanej siostry do porządku dziennego. Po prostu brakło dokładnego opisu ich uczuć odnośnie owego smutnego wydarzenia.
Z niecierpliwością godną "literaturomanki" czekam na kontynuację. Chcę się znowu przenieść tam, gdzie problemy przestają mieć znaczenie.
Książkę oczywiście znajdziecie u Wydawnictwa MG :)