"Każda wiedźma i każdy zmiennokształtny potrzebują rodziny, która będzie rozumieć ich magię."
W "Zimowym przesileniu" możemy powrócić nie tylko do naszych postaci, ale również do śnieżnych dni. Za oknem co prawda prawie lato, dlatego przyznam szczerze, że dziwnie czytało mi się tę historię. Zaczynamy od kolejnych nauk magii, by stopniowo przechodzić w coraz to trudniejsze zadania. Ariel - nowa znajoma Astera, próbuje opanować swoje moce, niestety nie do końca jej się to udaje. Dodatkowo, z przesileniem nadchodzi czas Zimowego Festynu, turnieju Jolrun, którego mogą doświadczyć jedynie praktykujący magowie.
Bardzo podoba mi się w tych powieściach to, jak w prosty sposób Ostertag przekazuje całą fabułę. Nie ma w niej zbędnych wydarzeń czy dialogów. Brak również szczegółów (choć te przy niektórych wątkach wołają o więcej). Cała trylogia skierowana jest raczej do młodszych odbiorców, jednak nawet starsi mogą czerpać z niej dużo frajdy. Podoba mi się także jej układ, dzięki którym łatwiej przyswaja się wszelkie informacje. Nie mówiąc już o kresce i tych wyrazistych kolorach, które tylko dopełniają całą opowieść. Od początku ta historia czarowała. Wątek magii, odkrywania swoich umiejętności, mocy czy radzenia sobie w obliczu niebezpieczeństwa. To są aspekty, które wysuwają się tutaj na pierwszym miejscu. Jest miejsce na przyjaźń, nowe znajomości oraz rodzinne zawirowania. Czasami odczuwałam niedosyt jeśli chodzi o ukazanie rodziny Astera, bowiem można z tej książki wyciągnąć dużo więcej, tak jak z samej magii i... turnieju! "Zimowe przesilenie" zabrało mnie w śnieżne zakątki pełne ciepłych pokoi. Pomysł na celebrowanie przesilenia w supermagicznym miejscu był naprawdę ciekawym pomysłem. Same ilustracje obrazujące poszczególne zadania sprawiały, że czułam się jakbym była tam wraz z Asterem. Co jednak wyróżnia ten tom? Przekazanie głosu Ariel, która zagłębia się we własne moce. Jej wątek miał ogromny potencjał, który nie został do końca zrealizowany. Z niego można było tyle wyciągnąć! Poprowadzić relacje z pewną istotą do końca... W tym przypadku chyba się najbardziej rozczarowałam, niemniej jednak nie mogę narzekać - tyle przygód nie było w żadnym innym tomie.
Jeśli jeszcze nie sięgnęliście po tą magiczną trylogię, to ja Was serdecznie zachęcam! To ciepła, wciągająca, niekiedy wzruszająca i zabawna opowieść, która czeka na odkrycie. Bo kto nie lubi odrobiny magii (i śniegu) w swoim życiu?
[ Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Young ]