„Hańba temu, kto widzi w tym coś nieprzyzwoitego”.
Dywizjon 303 i bitwa o Anglię do dziś jest tematem zręcznie zakłamywanym i unikającym. Bo cóż z tego, że Anglicy mają dziś własny, wolny kraj jak do dziś nie wiedzą komu, go zawdzięczają. Ach tak sławne przemówienie Churchilla, w którym powiedział on „Nigdy w dziejach wojen tak liczni nie zawdzięczali tak wiele tak nielicznym”obiegło świat... Czy ówczesny premier mówił prawdę, czy był to cel propagandowy? Z wydarzeń dalszych, które mówią o tym jak potraktowano naszych lotników wiemy dziś, że Anglia nigdy nie był naszym przyjacielem.
Tak naprawdę historia sławnego 303 zaczęła się w roku 1940 kiedy to w Northolt został sformowany dywizjon, przejął on dziedzictwo 1 Pułku Lotniczego stacjonującego w Warszawie. Większość pilotów 303 pochodziła z Warszawy i brała udział w walkach w obronie stolicy w roku 1939. Po klęsce zadanej polakom we wrześniu służyli we Francji. 30 sierpnia piloci Dywizjonu zestrzelili niemieckiego Messerschmitta, po tym wydarzeniu jednostka ta została włączona, do Bitwy o Anglię. Szacuje się, że do jesieni 1940 roku piloci dywizjonu strącili 126 niemieckich samolotów, po wojnie nieprzychylni nam badacze stwierdzili, że ta liczba była zawyżona.
O dokonaniach Polaków bardzo mocno rozpisywały się brytyjskie gazety. Najwięcej dla legendy dywizjonu zrobił podróżnik Arkady Fiedler. Udał się do generała Sikorskiego, ponieważ postanowił napisać o nich książkę. Był przekonany, że spotka tam już kolejkę w tej samej sprawie, jednak bardzo się pomylił. Fiedler napisała swoją pozycję Dywizjon 303, która sprawiła, że o pilotach usłyszał cały świat.
Piloci Dywizjonu 303 zasłynęli z ofensywy myśliwskiej nad Francją, operacji „Overlord”, lądowaniem w Normandii, inwazją na Niemcy. Brali również udział w operacji „Big Ben”. Ostatnia ich operacja miała miejsce w 1945 roku. Dywizjon 303 został rozwiązany w roku 1946. Większość jego pilotów zdecydowała się na emigrację.
8 czerwca 1946 roku w Londynie odbyła się wzbudzająca wiele kontrowersji defilada wojskowa na cześć uczczenia zwycięstwa aliantów nad państwami Osi w II wojnie światowej. Niestety zaproszenie na tę uroczystość otrzymali tylko piloci Dywizjonu 303, nie zaproszono innych polskich pilotów walczących w bitwach brytyjskich. To wielkie upokorzenie spotkało nie tylko naszych rodaków. Na defiladę nie zaproszono również bohaterów bitwy o Narwik z Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich oraz 1 Dywizji Pancernej pod dowództwem generała Maczka.
Pan Richard King autor książki Dywizjon 303 w swej dość obszernej historycznie pozycji przedstawia nam nie tylko powstanie legendarnego dywizjonu, ale również jego cała historie aż do roku 1946 kiedy piloci złożyli mundury. Jest to naprawdę rzetelne dzieło o legendzie obalające również mity powstałe na przestrzeni lat. Pozycja ta zawiera wspaniałe zdjęcia i jest okraszona ważnymi datami z wydarzeń politycznych, wojennych i światowych.
Przyznam, że pozycja Pana Kinga mimo całej rzetelności tekstu mnie rozczarowała, ponieważ nic nie wspomniano o defiladzie, która tak upokorzyła nasz kraj. Autor nie poświęcił również ani linijki na napisanie tego, że Polska musiała zwrócić pieniądze za to, że NASI lotnicy walczyli o Anglię na angielskim sprzęcie. Jest to publikacja, która nie wnosi nic nowego w to co już zostało napisane propagandowo o naszych lotnikach. Pan King powtarza informacje, które możemy przeczytać w innych pozycjach, pomija zupełnie prawdę o walce za naszą i waszą wolność. Mimo tego, że same zdjęcia i lekkość pozycji robią wrażenie, uważam, że można było choć trochę obiektywniej pochylić się nad polską historią.
Jeśli ktoś oczekuje, że przeczyta o tym jak Anglia zdradziła nas po bitwie z tej publikacji się tego nie dowie. To raczej opowieść, którą chętnie czyta świat o dzielnych lotnikach, którzy sami powinni być wdzięczni koronie brytyjskiej za to, że mogli za nią umierać. Książkę polecam jako ciekawostkę lotniczej historii, ale nic poza tym.