Jak już wielokrotnie wspominałam, uwielbiam romanse z motywem sportowym. Dlatego, widząc na okładce "Night Shift" autorstwa Annie Crown piłkę do koszykówki, nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Czy historia książkary i koszykarza była zatem tak lekka i urocza, jak założyłam na samym początku? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Głównymi bohaterami "Night Shift" są mól książkowy — Kendall Holiday, która każdy piątkowy wieczór spędza, pracując na nocnej zmianie w bibliotece uniwersyteckiej, przy okazji zaczytując się gorących romansach oraz kapitan uniwersyteckiej drużyny koszykarskiej — Vincent Knight.
Na pierwszy rzut oka nie łączy ich zupełnie nic. Jednak wszystko może zmienić się za sprawą incydentu, który miał miejsce w ciemnym zakątku biblioteki. Czy znajomość Holiday i Knighta przerodzi się w coś więcej? Tego dowiecie się, sięgając po książkę Annie Crown.
Muszę przyznać, że mam nieco mieszane uczucia do tej publikacji. Z jednej strony była to faktycznie lekka historia z motywem sportowym w tle, ale z drugiej odczuwam pewien niedosyt, ponieważ mam wrażenie, że potencjał tej publikacji nie został w pełni wykorzystany.
Chociaż nie jestem zwolenniczką książek z motywem instant love, początek historii był tak intrygujący, że w ogóle nie przeszkadzało mi to, jak szybko doszło do czegoś więcej między głównymi bohaterami. I szczerze powiedziawszy nawet przeszło mi przez myśl, że będzie to pierwsza książka z tym wątkiem, którą pokocham całym sercem, ale niestety bardzo szybko przekonałam się, że jednak będzie to kolejny średniak, który miałam okazję przeczytać w tym roku.
Dlaczego? Głównie z powodu braku komunikacji między głównymi postaciami, przez co miałam wrażenie, że mam do czynienia z uczniami podstawówki, a nie studentami. I niestety winną tego stanu rzeczy była w dużej mierze Kendall. I analizując konkretne fragmenty historii, muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem cierpliwości Vincenta, ponieważ będąc na jego miejscu, najpewniej już dawno uciekłabym od tej dziewczyny z krzykiem.
Drugą rzeczą, która mocno mnie zawiodła, jest fakt, że losy Kendall i Vincenta zostały spisane jedynie na 300 stronach, z czego większość scen dotyczyła zbliżeń. Chociaż naprawdę lubię pikantne sceny w książkach, tutaj było ich zdecydowanie zbyt dużo w stosunku do objętości publikacji, co w pewnym momencie zaczęło mnie zwyczajnie nudzić.
W mojej ocenie była to typowa książka z Wattpada, dlatego z pewnością znajdzie się wiele osób, które pokochają tę historię, natomiast ja niestety nie jestem jedną z nich.