Na rynku wydawniczym znajdujemy ostatnimi czasy wiele książek, w których autorzy próbują nam przybliżyć okrutny czas drugiej wojny światowej i związanej z nią tematyki hitlerowskich obozów zagłady. Słyszę liczne głosy, że spora część dzieł literackich nie ma nic wspólnego z tym, co działo się w takich miejscach, że historie te są mało wiarygodne, wręcz uwłaczają osobom, które musiały przeżyć piekło na ziemi. Nawet przeczytałem gdzie na stronie Internetowej, że: profanują pamięć o tej strasznej tragedii oraz są "narzędziem marketingowym, fabularną wariacją wyciskającą łzy, holocaustowym harlequinem. I nie mają nic wspólnego z poszanowaniem czy przywróceniem pamięci o zamordowanych". Literatura obozowa zawsze kojarzyła mi się z Zofią Nałkowską i Medalionami, zbiorem opowiadań Tadeusza Borowskiego Pożegnanie z Marią, czy książką Stanisława Grzesiuka Pięć lat kacetu.
Dlatego, sięgając po książkę Sabotażysta z Auschwitz, Colina Rushtona, miałem wiele wątpliwości co do zawartości dzieła brytyjskiego pisarza. Bałem się, że opowieść zawarta w książce będzie naciągana, nierealistyczna, mająca niewiele wspólnego z historią, która wydarzyła się w Oświęcimiu. No i fakt, że w obozie koncentracyjnym przebywali jeńcy brytyjscy? Nic o tym nie wiedziałem. Okazuje się, że słabo znam historię...
Okładka książki od razu może nam się skojarzyć z obozami koncentracyjnymi, ponieważ w oczy rzuca się charakterystyczny dla tych miejsc drut kolczasty, przez który, jak wiemy, przepływał prąd pod wysokim napięciem. Tędy można było uciec jedynie do... zakończenia życia w tym strasznym miejscu. Co wiemy o autorze?
Colin Rushton pochodzi z Liverpoolu, a obecnie mieszka w Cheshire. Jest pisarzem, próbował także swoich sił jako poeta. Jego dzieła pojawiały się na Wyspach Brytyjskich w czasopismach i antologiach. Czy autor sprostał zadaniu, jakie sobie narzucił, decydując się na napisanie wspomnień brytyjskiego żołnierza?
Kilka słów o człowieku, którego wspomnienia poznacie, czytając Sabotażystę z Auschwitz. Arthur Dodd, bo o nim tu mowa, przyszedł na świat w 1919 roku. Przeżył piekło, które zgotowali mu "ludzie". Zmarł w 2011 roku. Był żołnierzem, służył w armii brytyjskiej, choć temu przeciwna była jego matka. Został pojmany i dostał się do niewoli Afryce Północnej. Przebywał w wielu miejscach jako jeniec wojenny, aż dotarł do Polski, gdzie został osadzony w E715, czyli obozie jenieckim, wchodzącym w skład Auschwitz III. Trzeba dodać, że Auschwitz III to obóz w Monowicach, wsi, którą od Oświęcimia dzieliło 5 km. Obecnie obszar ten to wschodnia część miasta.
Wspomnienia Dodda zawarte są w części pierwszej. Następnie poznamy historie innych osób, które znalazły się w Monowitz i potwierdziły relację Brytyjczyka. Następnie dowiadujemy się, jak rząd brytyjski traktował ocalałych więźniów wojennych po upadku hitlerowskich Niemiec. Poznamy też listę brytyjskich żołnierzy, którzy zginęli w Auschwitz w rozdziale zatytułowanym: Abyśmy nie zapomnieli.
Bohater książki przeżył traumę, ale udało mu się przeżyć. Był świadkiem holokaustu, najpotworniejszych i najstraszniejszych rzeczy, które hitlerowcy zgotowali innym narodowościom. Był człowiekiem, któremu po wyzwoleniu i dodarciu na Wyspy Brytyjskie ciężko było powracać do tego, co przeżył i co widział. Jak wynika z tekstu, wielu nie wierzyło jego opowieściom, co powodowało, że nie do końca pragnął przekazywać historię tego miejsca. To na pewno ważny dokument dotyczący angielskich jeńców wojennych. Ta historia na pewno jest smutna, ale warto ją poznać. I nie zapomnieć.