Mała retrospekcja: Od jakiegoś czasu nie miałam weny do czytania książek. Na półce piętrzy się ich jeszcze kilka, kupionych i nieprzeczytanych, do biblioteki jakoś nie po drodze ostatnio, a i samopoczucie nie najlepsze, więc książki chwilowo poszły w odstawkę. Zachodzę dziś na pocztę w sprawie związanej z pracą i widzę "Przewodnik wędrowca". Książka "patrzy" na mnie i zdaje się mówić "kup mnie". Przyglądam się okładce, zawartości i się waham, bo to poradnik, a ten rodzaj literatury nie należy do moich ulubionych. Ale poradnik nietypowy, bo przyrodniczy, a to już, także z racji zawodowych, powinno mnie zaciekawić. Zatem wraz z priorytetową przesyłką nabyłam książkę i przyniosłam do domu, gdzie miała wylądować na półce. Lecz nie byłabym sobą, gdybym nie zajrzała chociaż na początek. Zajrzałam i... przepadłam na pół dnia.
Autor w bardzo przemyślany, a co najważniejsze, przystępny sposób dawkuje porady dotyczące wychwytywania wskazówek z otoczenia. One mają nas doprowadzić do celu naszej wędrówki, w razie gdybyśmy nie mogli z różnych względów skorzystać z mapy czy zagubieni musieli liczyć tylko na siebie. Te znaki wysyła do nas fenomenalna przyroda, zorganizowana od nas lepiej, zawsze wyprzedzająca pomysły człowieka o kilka kroków. Są tu również zawarte porady dotyczące przesłanek, które powinny nas zachęcić lub odwieść od planowania pieszej wycieczki. Dowiemy się, jak korzystać z naturalnych kalendarzy (m.in. gwiezdnych i kwiatowych), jak interpretować zachowanie zwierząt, czym kierować się, gdy zaskoczy nas burza oraz zdobędziemy wiele, wiele innych użytecznych informacji.
Autor jest Brytyjczykiem i większość książki odnosi się do przyrody Wysp, jednak rady Tristana Gooleya cenne okażą się w każdej szerokości geograficznej, w lesie, na polu, a nawet w mieście. Dostaniemy relacje z pobytu autora na Borneo i otrzymamy lekcję radzenia sobie w dżungli oraz na pustyni. W tekst wplecione są ciekawostki i wzory matematyczne. Nawet zjawiska fizyczne, na które autor się powołuje brzmią zrozumiale (a to duża sztuka je takimi przedstawić).
Osobiście bardzo zainteresował mnie rozdział o tęczy i o gwiazdach, natomiast rozśmieszył fragment, udowadniający że oczy człowieka widzą inaczej w zależności od wieku. Można być ślepym kretem, jeśli nie widzimy dwóch gwiazd w dyszlu Wielkiego Wozu, a jesteśmy starymi ślepymi kretami, gdy zamiast błękitnego, dostrzeżemy zielony odcień gwiezdnej mgławicy :)
Spodziewałam się czegoś w stylu poradnika młodego skauta i nie nastawiałam się, że książka mnie tak pochłonie. Zaskoczyła mnie in plus i szczerze polecam ją nie tylko miłośnikom wędrówek, ale przede wszystkim wnikliwym obserwatorom przyrody. Spora dawka wiedzy ujętej w przystępny sposób. Z pewnością wrócę do niej będąc na szlaku.