Kiedy mam ochotę na krótki, klimatyczny wypad na Mazury, to sięgam po książki Katarzyny Enerlich. Każda powieść autorki to przepiękna nastrojowa historia, dzięki której poznajemy bliżej kulturę, religię i zwyczaje mieszkańców tego wyjątkowego zakątka naszego kraju. Mozaika kultur, skomplikowane dzieje i ludowa tradycja przenikają z kart książek Katarzyny Enerlich - prawdziwej miłośniczki mazurskiej prowincji.
Tym razem zdecydowałam się na "Akuszerkę z Sensburga", która od pewnego czasu czekała na półce mojej domowej biblioteczki. Powieść rozpoczyna cykl o tym samym tytule i już teraz mogę zdradzić, że jest to zapowiedź naprawdę wyjątkowych zdarzeń.
Wojnowo to niewielka wioska nad jeziorem Duś gdzie przed laty mieszkali starowiercy, zwani też staroobrzędowcami lub filiponami. Przybyli oni na Mazury z ziemi suwalsko-sejneńskiej, a także z głębi Rosji w latach dwudziestych XIX w. Dzieje tej ludności nierozerwalnie związane są z klasztorem w Wojnowie, którego początki sięgają 1836 r. I właśnie niewielkiej społeczności starowierców Katarzyna Enerlich poświęciła swoją opowieść.
Stanisława mieszka w Puszczy Białej, w Mystkówcu Starym koło Pniewa. Los nie jest dla niej łaskawy. W tym samym dniu traci męża i rodzi dziecko, nagle zostaje młodą wdową i matką. Odtąd na barkach Stasi spoczywa uprawa roli i zajmowanie się gospodarstwem. Musi zadbać o siebie i swoją córeczkę Mariannę. Pomaga jej w tym miejscowa zielarka i akuszerka Wypyska, od której kobieta uczy się odbierania porodów, dzięki niej dowiaduje się jak wykorzystać zioła na leczenie różnych dolegliwości przygotowując napary i mikstury na bazie naturalnych składników. Dzięki zdobytej wiedzy, wrodzonym zdolnościom i rozwijanym umiejętnościom Stasia trafia do Wojnowa, do klasztoru, w którym Galina - jedna z zakonnic także zajmuje się ludową medycyną. Od tego czasu życie bohaterki wkracza na zupełnie nowe tory...
Powieść wciągnęła mnie w wir wydarzeń i przyznaję, że spędziłam z nią bardzo miłe chwile. Katarzyna Enerlich z najmniejszymi detalami kreśli obraz i tworzy klimat malowniczej prowincji, która staje się nam bliska niczym mała ojczyzna. Miałam kiedyś okazję odwiedzić Wojnowo i muszę przyznać, że miejsce to robi ogromne wrażenie. Można się tam udać spływając rzeką Krutynią z miejscowości Krutyń do Ukty. Widok klasztoru i małego cmentarza ze starymi mogiłami starowierców na cyplu pozostaje w pamięci na długo. Jeśli jednak nie mamy możliwości aby odwiedzić Wojnowo, to warto sięgnąć właśnie po "Akuszerkę z Sensburga". Dzięki tej historii można poznać dość dokładnie to wyjątkowe miejsce.
Opowieść jest nostalgiczna i sentymentalna. Splata ze sobą losy dwóch kobiet - młodej wdowy i zakonnicy, które łączy pasja i miłość do ziół. Jak to zwykle bywa w książkach autorki wydarzenia są nieprzewidywalne, mają w sobie pewną nutę tajemniczości, jakiejś tęsknoty i zadumy nad czasem, którego już nie ma, nad codziennością, która odeszła do historii.
Autorka posługuje się pięknym, eleganckim językiem, stylizowanym na początek XX wieku. Znajdziemy w nim gwarę ludową, ale również elementy poetyckie i opisowe, które oddają koloryt tamtych czasów. Bogactwo smaków i zapachów niemalże przenika ze stron książki oddziałując na naszą wyobraźnię.
"Akuszerka z Sensburga" to opowieść, która otula spokojem, pozwala niespiesznie płynąć z nurtem kolejnych zdarzeń i delektować się pięknem opisywanych miejsc. To książka wyjątkowa, która sięga do historii mazurskiej ziemi i stanowi przedsmak tego, co wydarzy się w kolejnych częściach. Jestem zauroczona tą powieścią i mam nadzieję, że "Ziele Marianny" dostarczy mi tyle samo wrażeń i emocji.