Shaun Bythell to właściciel antykwariatu, który dzieli się z czytelnikami szczegółami dotyczącymi dni spędzonych za ladą sklepu z książkami.
„Pamiętnik księgarza” to książka, która wzbudziła we mnie dość mieszane emocje. Z pewnością zaś nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań i nie wywołała efektu wow. Nie znaczy to natomiast, że ta lektura kojarzyć się może z całkowitą stratą czasu. Z pewnością znajdzie swoich wielbicieli, bowiem jest kilka elementów, które można policzyć autorowi na plus. Chętnie więc od nich zacznę.
Bardzo cenię sobie wszelkie historie prawdziwe oraz te oparte na faktach. Cieszę się, że Shaun Bythell postanowił podzielić się z nami swoimi przemyśleniami. Nie ukrywam, że kilkakrotnie zastanawiałam się, jakby to było móc prowadzić sklep z książkami, przebywać wśród tych cudownych utworów całymi dniami, rozmawiać o nich z innymi czy czasem móc zasugerować jakiś tytuł. A relacja kogoś, kto w ten sposób rzeczywiście zarabia na życie, okazała się dla mnie zatem całkiem interesującym doświadczeniem.
Bardzo odpowiada mi również taka pamiętnikowa forma. Krótkie relacje z poszczególnych dni. Anegdotki, fakty, refleksje, wspomnienia. Takie ciekawe i możliwe podsumowanie kolejnych godzin pracy i miesięcy spędzonych w tym samym miejscu. Można poczytać chwilę, odłożyć, następnie wrócić za jakiś czas niczego nie tracąc. Dobry pomysł na przedstawienie tego typu historii.
I czyta się to także dość szybko, całkiem przyjemnie i raczej niezobowiązująco. Bythell bowiem mówi na temat, nie wplata zbyt wielu zbędnych informacji, można nawet odnieść wrażenie, że z czasem w tej opowieści nieco się rozkręca, jego ton staje się bowiem bardziej sarkastyczny, a opowieść nabiera pewnego dystansu do tego wszystkiego.
Bythell opowiada o swojej pracy i pasji szczerze i otwarcie. Przedstawia zalety i wady, sugeruje problemy, podkreśla troski i zmartwienia. Z jego opisów jasno wynika, że wcale nie jest to takie łatwe i przyjemne zajęcie, jak mogłoby się wydawać. Uświadamia nam, jak trudno pracuje się z ludźmi i dla ludzi, wskazuje zmiany zachodzące na rynku książki, od czasu do czasu wplata w swoje przygody różnego rodzaju ciekawostki. I to rzeczywiście jest całkiem ciekawe, przynajmniej początkowo.
Przede wszystkim zaś czuję się nieco oszukana. Rekomendacje obiecują bowiem książkę zabawną i dowcipną, wypełnioną specyficznym poczuciem humoru. Ja podczas lektury nie śmiałam się w ogóle. Co wywołało u mnie przykrą refleksję, że moje to ja nie mam poczucia humoru? No nie wiem, w każdym razie ja nie dostrzegłam w tej książce niczego zabawnego.
I mam wrażenie, że nie stałoby się nic złego, gdyby relacja Bythella straciła na objętości. Nie oszukujmy się, książkowe tematy stale się powtarzają i przeplatają. Klienci wracają, sposób pozyskiwania nowych książek przez autora jest ten sam, nawet obroty wydają się być podobne każdego dnia. To, co na początku wydawało mi się interesujące, z czasem zaczęło mnie nużyć. I pomyślałam, że tracę czas, choć z szacunku dla autora szkoda było mi tę powieść odłożyć.
Lubię literaturę faktu i cenię takie szczere opowieści. Jestem jednak pewna, że w tym gatunku czytelnicy mogą wybierać o wiele trafniej.