Shaun Bythell niedługo po trzydziestce przejął antykwariat w rodzinnym mieście w Szkocji, Wingtown, próbując swoich sił, w tym jakże niełatwym biznesie. Utrzymanie się na rynku okazało się naprawdę trudne, zwłaszcza w czasach, kiedy ludzie większość książek wolą znaleźć w internecie w niższej cenie. Po jakimś czasie Shaun, orientując się, jakim źródłem anegdot jest to miejsce i jego klienci, postanowił prowadzić dziennik, którego zapisem jest właśnie ta książka.
„Pamiętnik księgarza” przedstawia nam życie Shauna w ciągu roku. Dzień w dzień obserwujemy i jego prywatne sprawy, i przede wszystkim życie toczące się w antykwariacie. Kolejne miesiące poprzedzone są cytatem z „Bookshop memories” George’a Orwella i odnoszącym się do niego komentarzem autora. W treści można by wyróżnić przede wszystkim cztery tematy – klienci i wszystkie historie z nimi związane, wyjazdy, by obejrzeć kolekcje książek po zmarłych i kupić kolejne tytuły na półki, Amozon i wymuszane przez jego istnienie bardzo niskie ceny oraz relacje z pracującą w antykwariacie Nicky.
Dwa pierwsze tematy, chociaż zajmują sporo miejsca, nie wyróżniają się zbytnio. Są raczej obrazem szarej codzienności księgarza. Mocniej na pewno przyciąga uwagę czytelnika temat Amazona, choć problemy branży księgarskiej związane z dyktowaniem przez niego warunków na rynku, mam wrażenie, że w naszej rzeczywistości są jednak nadal dość abstrakcyjne. Lokalne księgarnie na pewno cierpią z powodu licznych i o wiele tańszych księgarni internetowych, ale raczej nie dotyczy to w takim samym stopniu antykwariatów. Ceny w antykwariatach jednak nadal wygrywają w porównaniu z kwotą łączącą cenę i koszt dostawy chociażby przy zamawianiu na allegro. Choć to pewnie zależy również od tego, w jak dużym mieście szukamy książki. Z kolei Nicky… to dość ekscentryczna osoba i na pewno wiele osób może irytować. Nawet w którejś z opinii na Instagramie spotkałam zdziwienie, dlaczego Shaun toleruje jej zachowanie w antykwariacie. Ja nie miałam takich odczuć, co prawdę mówiąc, trochę mnie dziwi, ale myślę, że to dlatego, że ewidentnie widać, że łączy ich przyjaźń i konflikty dzieją się za obopólną zgodą. Tak samo czytając utyskiwania Shauna na niesubordynację Nicky, odnosiłam wrażenie, że tak naprawdę ma to dla niego niewielkie znaczenie i raczej występuje jako anegdota.
Sięgając po „Pamiętnik księgarza”, obawiałam się, jak odbiorę szkocki humor, który wszyscy podkreślają, pisząc, czy mówiąc o tej książce. Tymczasem… pozostałam absolutnie obojętna. Ani styl mnie nie męczył, czego się obawiałam, ani nie byłam rozbawiona… W moim odbiorze opisy kolejnych dni, choć wyraźnie było widać, że mają być anegdotami i w stylu wyczuwalne było nastawienie na rozbawienie czytelnika, były nie tyle humorystyczne, co raczej ironiczne, czy sarkastyczne. A może właśnie to jest kwintesencją szkockiego humoru? Generalnie Shaun Bythell zdaje się patrzeć na świat w dość specyficzny sposób, co trzeba mieć na uwadze.
„Pamiętnik księgarza” na pewno nie jest pozycją dla osób lubiących, gdy w książkach coś się dzieje. Wiele czytelników może być znudzonych kolejnymi opisami klientów, którzy nic nie kupują, ciągłym utyskiwaniem na Amazona i podróżami za zbiorami, które nie okazują się niczym interesującym. Natomiast jeśli ktoś jest po prostu ciekawy, jak wygląda praca w takim miejscu i z jakimi problemami musi się mierzyć właściciel antykwariatu, to dlaczego nie? Ja czytałam, czytałam i… w zasadzie nie towarzyszyło mi ani znudzenie, ani zbytnie zainteresowanie, ani nawet nie byłam w stanie powiedzieć, czy mi się podoba. I dopiero kiedy pod sam koniec książki trafiłam na cytat z Orwella odnoszący się do tego, że księgarz coraz mniej lubi książki i komentarz autora, zrozumiałam, o co mi chodziło. Chociaż nadal kocham książki, nie są już dla mnie tak magiczne jak dawniej. Wyjątek stanowią bardzo stare wydania ilustrowane ręcznie kolorowanymi miedziorytami lub drzeworytami. (…) Wspomniany przez Orwella niesmak pojawia się, jak tylko książki wchodzą w twoje posiadanie, bo nagle zamieniają się w „pracę” – tak pisze autor i generalnie takie podejście dominuje w „Pamiętniku księgarza”. Nastawione na wartość danych tytułów, na jak najbardziej przyziemną stronę tej pracy. Tymczasem ja liczyłam na magię literatury, a tej tutaj zupełnie brakuje.
Ciekawym urozmaiceniem „Pamiętnika księgarza” są na pewno statystyki podawane pod koniec każdego dnia. Możemy znaleźć tam liczbę klientów i dzienny utarg. I akurat tutaj dałam się wciągnąć w przyziemną stronę antykwariatu i z uwagę śledziłam, i porównywałam bardzo różne kwoty towarzyszące dniom z tą samą liczbą klientów.
Podsumowując, „Pamiętnik księgarza” nie jest książką, która zajęłaby ważniejsze miejsce w moim życiu. Jak w czasie czytania, tak i teraz nie wywołuje we mnie teraz wielu emocji, więc nie będę ani polecać, ani odradzać. Po prostu ja i autor podchodzimy do literatury w zdecydowanie odmienny sposób.