Książka jest kontynuacją "Listów do Emki" ale nie taką bezpośrednią i zupełnie inną od pierwszej części. Do życia Ilony i jej bliskich wracamy kilka lat później. Bohaterka zdążyła już pogodzić się z tym, że choruje, ale nie oznacza to, że pogodziła się z chorobą. Nie poddaje się, nie pozwala "dziadowi" zawładnąć jej życiem i cały czas, bardziej lub mniej intensywnie poszukuje możliwości leczenia i terapii, która zagwarantowałaby jej całkowite wyleczenie.
W życiu osobistym Ilony również nastąpiło wiele zmian. Rozpoczęta na uczelni praca godzona z tą w wydawnictwie daje bohaterce dużo satysfakcji. Ale czy to na pewno zajęcie dla niej? Urwana nagle relacja z Matem nie daje kobiecie spokoju, a mężczyzna co jakiś czas przypomina o swoim istnieniu. W tym samym czasie zaczyna lepiej poznawać doktora wykładającego na uczelni. Czy jest to idealny kandydat na partnera? Nie zmienia się jednak to, że Ilona cały czas może liczyć na wsparcie mamy, babci, Ady i ukochanej córki Emki. Czy razem uda im się pokonać wszystkie trudności?
W pierwszej części Autorka zapoznawała nas z wirusowym zapaleniem wątroby typu C, jego diagnozą i pierwszymi miesiącami życia z chorobą. W tej książce Czytelnik poznaje dalsze funkcjonowanie bohaterki z żółtaczką, które kręci się głównie wokół poszukiwania możliwości leczenia. Ilona nie jest w złym stanie, do tego jest młoda, więc szybkie refundowane leczenie jej nie obejmuje. Musi szukać innych opcji, a w tym wszystkim marzy tylko o jednym — by całkowicie pozbyć się "dziada" i móc zapomnieć, że kiedyś grasował w jej organizmie. Autorka przedstawia Czytelnikowi chorobę, możliwości leczenia, ale przede wszystkim chce uświadomić, że żółtaczka naprawdę istnieje, a wirusa może mieć w sobie każdy z nas, nawet o tym nie wiedząc. Dlatego główne przesłanie brzmi — badajmy się, sprawdzajmy i zapobiegajmy, zamiast później leczyć.
Książka czyta się naprawdę bardzo dobrze i szybko. Wraz z Iloną, jej rodziną i przyjaciółmi spędziłam bardzo miły czas. Ciekawie było śledzić ich losy, ale dla mnie chyba ponownie w powieści wygrały listy. Tym razem pisane nie przez Ilonę, ale przez kogoś jej naprawdę bliskiego. To właśnie ta osoba jest moją ulubioną bohaterką, a niektóre z jej słów na długo zostaną w mojej pamięci.
Jeśli jesteście ciekawi, o kim piszę, koniecznie sięgnijcie po tę pozycję. Znajomość części pierwszej nie jest tutaj konieczna, gdyż ważniejsze wątki są wyjaśniane, ale z pewnością odbiór tej powieści będzie łatwiejszy, jeśli zna się już wydarzenia z "Listów do Emki".
Recenzja powstała dzięki współpracy z Autorką — bardzo dziękuję za możliwość przeczytania tych ważnych książek.