Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2010
Oprawa: miękka
Ilość stron: 94
Gatunek: literatura podróżnicza
"Historia Tybetu to najbardziej poruszający przykład ataku na niewinność, dokonany przez wrogą armię żołnierzy".
Drodzy Czytelnicy, Drogie Czytelniczki, z czym kojarzy Wam się Tybet? Gdy ja osobiście, słyszę to słowo, przed oczami stają mi małe afrykańskie dzieci, które od najmłodszych lat były zmuszane do niesamowicie ciężkiej pracy, widzę ich smutne, pełne łez oczy. Mieszkańcy tego zakątka świata nie wiedzą czym jest wolność, bo to Chińczycy decydowali i nadal decydują o ich losie. Właśnie tam dość niespodziewanie wybrała się dziennikarka, pisarka i podróżniczka w jednym. Tytułowa Blondynka czyli Beata Pawlikowska na co dzień prowadzi własną audycję w Radiu Zet, a gdy nie pisze, podróżuje poznając kolejne nowe państwa.
Książka o kraju Dalajlamy choć objętościowo niewielka, to i tak zawiera sporo ciekawych informacji. Dużą jej część stanowią świetne zdjęcia, na których możemy zobaczyć tybetańskie dania, świątynie czy miejscową ludność. Autorka opowiada również o tym, ile znaczy dla tamtejszych ludzi ich religia (buddyzm). Wierzą oni bowiem, że istnieje tak zwane życie po życiu. Przyznam, że fragmenty mówiące o reinkarnacji dość mocno mnie zainteresowały. Spodobał mi się również rozdział mówiący o duchowym przywódcy opisywanej krainy. Skąd w ogóle wzięła ta nazwa, dlaczego tamtejsi mieszkańcy tak długo izolowali się od świata, jakie potrawy jedzą na co dzień i czy uprawiają jakiś sport? Tego i wiele więcej, dowiecie się sięgając po pozycję literacką napisaną przez Panią Beatę. Globtroterka w swojej mini powieści poza zdjęciami, zamieściła również własne rysunki (podpisane fragmentem tekstu). Jednak moim zdaniem, akurat one są zupełnie niepotrzebne. Niczego nowego nie wnoszą. Wręcz przeciwnie, powodują, że powieść momentami przypomina bajeczkę dla najmłodszych. Dodatkowo na niekorzyść powieści przemawia język, którym posługuje się Pawlikowska. Jest on jak na mój gust, zbyt prosty i mówiąc delikatnie mało literacki. Pomimo wyżej wymienionych mankamentów uważam, że jest to całkiem interesująca książeczka.
Czy ją polecam? Tak, ale nie wszystkim molom książkowym. Spodoba się ona przede wszystkim sympatykom autorki i wszystkim, którzy lubią literaturę podróżniczą. Jak już wcześniej wspomniałam, na kartach powieści znajdziecie sporo ciekawostek i będziecie mogli dowiedzieć się czegoś o Tybecie oraz obejrzeć kolorowe fotografie pokazujące tamtejsze tradycje, domy i życie codzienne w kontrolowanym, dość biednym i co by nie mówić, niebezpiecznym miejscu świata. Krótko mówiąc, jeśli macie ochotę na krótką, co prawda tylko literacką, ale zawsze podróż w nieznane przeczytajcie „Blondynkę w Tybecie”. Jeśli nie, do niczego nie zmuszam, zdecydujcie sami.
Źródło cytatu :
1. Beata Pawlikowska, Blondynka w Tybecie, Wydawnictwo G+J, Warszawa 2010, s.73.