Pokój Wspaniałości recenzja

Wyjątkowa książka!

Autor: @maitiri_books_2 ·7 minut
2020-01-29
Skomentuj
1 Polubienie

Kiedy zobaczyłam tę książkę i przeczytałam opis, poczułam, że to coś dla mnie. Chociaż zazwyczaj czytam coś zupełnie innego, lubię czasem sięgnąć po lekturę, która skłania do rozważań nad własnym życiem. A ta pozycja właśnie taka jest. Moja intuicja nie zawiodła mnie. Jestem zauroczona tym debiutem i chcę więcej takich książek.

Kobieta jakich wiele. Thelma, czterdziestoletnia matka prawie trzynastoletniego Louisa, pochłonięta karierą zawodową. Znane? Aż za bardzo. Matka i syn żyją według ustalonych reguł. Ona zajmuje się głównie pracą, on szkołą i swoimi pasjami, z których najważniejszą jest piłka nożna. Thelma sama wychowuje syna, chłopiec czasem pyta o ojca, ale ona pozostaje nieugięta w swoim postanowieniu, że tata Luisa nie będzie uczestniczył w jego życiu. Ba, on nawet nie wie, że ma syna. Thelma ma jedynie syna i matkę, z którą nie chce utrzymywać kontaktów. Ich stosunki są chłodne. Od czasu do czasu spotykają się jednak we trójkę. Tego dnia, od którego rozpoczyna się fabuła książki, Thelma i Louis wybierają się na spotkanie z babcią chłopca. Idą piechotą. Właściwie kobieta idzie, a nastolatek jedzie na deskorolce. Niespodziewanie dzwoni do Thelmy jej szef. To nic, że to dzień wolny od pracy, ona musi odebrać, inaczej będzie miała w pracy piekło. Akurat kiedy rozmawia przez telefon, chłopiec chce jej coś ważnego powiedzieć. Kobieta zbywa go machnięciem ręki. Nastolatek wskakuje na deskorolkę, wkłada do uszu słuchawki i mknie przed siebie. Nie za długo mknie, bo zaraz słychać huk. To Louis, właśnie wpadł pod koła ciężarówki. Chłopak trafia do szpitala, tam zapada w śpiączkę. Prognozy nie są optymistyczne. Jeśli Louis nie wybudzi się w ciągu czterech tygodni, zostanie odłączony od respiratora. Matka jest zrozpaczona, nie wie co robić. Bo co można zrobić w takiej sytuacji? Pewnego dnia znajduje w pokoju chłopca jego zeszyt wspaniałości i postanawia przeżyć je wszystkie za niego. Rejestruje wszystko na nagraniach i opisuje ze szczegółami chłopcu, mając nadzieję, że to pomoże mu otworzyć oczy. Chce pokazać synowi, że życie jest piękne i warto o nie walczyć. Czy jej się uda?

Coraz ciężej było mi znieść wszystko, czego dowiadywałam się o sobie i o swoim postępowaniu. Chciałam zmienić całe swoje życie, wywrócić wszystko do góry nogami i poskładać na nowo. Poprawić się.

Musicie to sprawdzić. Nie wiem, jak mam przekonać Was, że warto sięgnąć po tę książkę. Ale bardzo chciałabym, abyście ją przeczytali. „Pokój wspaniałości” to lektura dosłownie dla każdego, niezależnie od tego, po jaki gatunek sięgacie najchętniej. Gwarantuję, że nie będziecie zawiedzeni. Na okładce widnieje taka rekomendacja: „Książka, która sprawi, że będziecie płakali ze szczęścia”. Ja na zmianę płakałam i śmiałam się. Płakałam nie zawsze ze szczęścia. Było w książce tak dużo wzruszających momentów, że nie dało się pozostać obojętnym. Przy okazji poznawania marzeń nastolatka i obserwowania, komicznych czasami, prób ich spełnienia przez czterdziestoletnią kobietę, dowiadujemy się sporo o życiu bohaterów. I nie tylko tych głównych, czyli Louisa i Thelmy. Poznajemy bliżej mamę głównej bohaterki, która okazuje się być nie tylko przemiłą i oddaną osobą, ale też technologicznym geekiem, autorytetem dla Louisa. Mamy możliwość poznać również inne osoby, na przykład te z otoczenia chłopca, o których matka miała nikłe pojęcie. Nie chcę być okrutna, ale to, co przydarzyło się tej dwójce, musiało się wydarzyć, aby kobieta przewartościowała swoje życie. Ten nieszczęśliwy wypadek był dla niej błogosławieństwem. A właściwie nie wypadek, a zeszyt, który znalazła i fakt, że odważyła się na coś, co przerastało jej wyobrażenia. Inaczej życie tej dwójki wyglądałoby cały czas tak samo. Thelma tkwiłaby całe życie w swojej strefie komfortu i nawet nie zauważyłaby, że krzywdzi przy tym innych. A przede wszystkim swojego syna, który mając tylko ją potrzebował jej uwagi, poczucia bezpieczeństwa, miłości. Chłopiec dorastał, a matka zajęta była głównie pracą, nie interesowała się nim tak, jak tego potrzebował. Chociaż kochała go najbardziej na świecie. Z zapartym tchem śledziłam przemianę, jaka zachodziła stopniowo w tej kobiecie. Jak się otwierała na innych ludzi i na inne doznania. Wspaniałe było to, jak odczuwała całą sobą doświadczenia, zbierane przy okazji spełniania marzeń syna. Ja byłam w tym razem z nią. Przeżywałam wszystko tak samo, albo bardzo podobnie. Bo tak jest napisana ta książka, że nie da się jej przeczytać, nie angażując się w stu procentach. Przekaz płynący z książki jest dla mnie jasny. Nie czekajmy, aż wydarzy się coś, co zmusi nas do tego, aby zacząć żyć naprawdę. Aby naprawić nasze relacje z bliskimi. Aby zacząć skupiać się na rzeczach naprawdę ważnych. Aby spełniać marzenia. Praca jest ważna, za coś przecież musimy żyć. Ale warto popracować nad znalezieniem równowagi w życiu, aby nie okazało się, że jedynym, do czego dążymy i jedynym, co nas zajmuje jest nasza praca i wspinanie się po szczeblach kariery, a życie toczy się gdzieś obok. Na końcu i tak okaże się, że to wszystko na nic, jeśli nie będziemy mieli przy sobie nikogo bliskiego.

Cała ta życzliwość, która mnie otaczała, wszystkie osoby, dla których stałam się ważna – to była dla mnie absolutna nowość. W czasie tych tygodni od wypadku Louisa nauczyłam się, że ci, których nazywamy bliskimi i od których zbyt często, zbyt szybko się oddalamy, dają nam ogromną siłę.

O samych marzeniach chłopca, z którymi postanowiła zmierzyć się matka, nie będę za dużo pisać, aby nie odbierać Wam radości z lektury. Ale muszę przyznać, że niektóre były naprawdę odjazdowe. Inne praktycznie niemożliwe do spełnienia przez kobietę w wieku Thelmy. Były też takie, które wymagały przekroczenia swoich granic. Jeszcze inne łapały za serce i uruchamiały lawinę emocji (dobrze mieć pod ręką chusteczki). Thelma nie tylko udowodniła, że jeśli bardzo się chce, to można. Thelma zainspirowała innych do działania, wniosła trochę radości nie tylko do pokoju, w którym leżał chłopiec, ale zaraziła nią cały oddział. Thelma zmieniła życie kilku osób na lepsze. W tym swoje. To, jak się zmieniła ta kobieta przez ten miesiąc, napawa mnie nieustającym podziwem. Przeszła przez wszystkie możliwe etapy, przez które przechodzą osoby znajdujące się w podobnej sytuacji. Miotały nią przeróżne uczucia. Zwracała na siebie jednak uwagę jednym, uporem, walką o niemożliwe i niespotykaną determinacją. Od początku kibicowałam jej i Louisowi w tej walce. Od początku się z tą rodziną związałam. Nie dało się inaczej. Chociaż kobieta na początku wydawała się raczej oziębła, zainteresowana tylko sobą i swoją pracą. Dość szybko pokazała, jaka siła w niej drzemie. Pokazała, jak dużo można osiągnąć, otwierając się na inne osoby, próbując i doświadczając. Czasami tylko tyle wystarczy, aby zmienić swoje życie całkowicie, zacząć dostrzegać świat wokół siebie, zwykłe sprawy, na które normalnie nie zwracamy uwagi. Jednym potrzebny jest impuls, aby zacząć coś zmieniać, innym wystarczy zachęta, przemyślenie pewnych spraw. I ta książka idealnie nadaje się do tego, aby na chwilę się zatrzymać, skupić nad własnym życiem i zastanowić się, czy to, co mamy nas cieszy, czy nam wystarcza. Czy warto gonić za nieuchwytnym, czy skoncentrować swoją uwagę na ludziach wokół nas, na tym, co dzieje się tuż obok. Książka, mimo trudnego, bolesnego zdarzenia, które doświadcza tę kobietę (i nie tylko, bo i inne postacie przechodzą w tej książce przez ciężkie chwile), jest bardzo optymistyczna. Dodaje wiary we własne siły i nadziei na lepsze jutro. Odkąd przestałam czytać, nie przestaję się uśmiechać. Otwórz się na świat, a zaczną dziać się cuda. To pozostawiła we mnie ta książka i chciałabym bardzo, aby Wam też tak dużo dała.

Z dawnego życia chciałam zachować jedynie fundamenty. Te filary, które zawsze były na swoim miejscu, niezależnie od okoliczności. Matkę. Wychowanie, które mi dała. Kulturę. Wartości. Wspomnienia. A przede wszystkim: mojego syna.

Kończąc, wspomnę jeszcze, że Julien Sandrel jest mężczyzną. Czytając książkę, byłam przekonana, że mogła napisać ją tylko kobieta. Bo skąd w mężczyźnie taka wrażliwość, empatia, takie przemyślenia. A jednak, książkę napisał mężczyzna, wyjątkowy mężczyzna. To jego powieściowy debiut, który w ponad dwudziestu krajach stał się hitem. Jestem pewna, że i u nas będzie. Trzymam za to kciuki. Na pewno, jeśli zostanie u nas wydane cokolwiek innego tego autora, sięgnę po to bez mrugnięcia okiem.

„Pokój wspaniałości” to książka wyjątkowa. Krótka, ale bogata w emocje. Interesująca, inspirująca i wciągająca. Napisana prostym, trafiającym do serca czytelnika językiem. Refleksyjnie, ale bez niepotrzebnego patosu. Piękna, ciepła, wzruszająca, dająca nadzieję, wiarę i kopa do działania. Przeczytajcie koniecznie!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.
https://maitiribooks.wordpress.com/2020/01/28/pokoj-wspanialosci-julien-sandrel-recenzja-przedpremierowa/

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-01-27
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pokój Wspaniałości
2 wydania
Pokój Wspaniałości
Julien Sandrel
8.2/10

Podziwiać światła Tokio ze szczytu drapacza chmur. Wsiąść do taksówki i krzyknąć: „Proszę jechać za tym samochodem!”. Wziąć udział w The Color Run i dobiec na metę! Nie tak łatwo speł...

Komentarze
Pokój Wspaniałości
2 wydania
Pokój Wspaniałości
Julien Sandrel
8.2/10
Podziwiać światła Tokio ze szczytu drapacza chmur. Wsiąść do taksówki i krzyknąć: „Proszę jechać za tym samochodem!”. Wziąć udział w The Color Run i dobiec na metę! Nie tak łatwo speł...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Zdaje się, że to w którejś z książek Jo Nesbø wyczytałam zdanie, które na trwałe zapisało się w mojej pamięci. Nie zacytuję dokładnie, ale brzmiało mniej więcej tak: gdy rodzi Ci się dziecko już do k...

@Jezynka @Jezynka

Ta historia mnie oczarowała. Pokazała jak wiele rzeczy nie dostrzegamy, bagatelizujemy, dopóki w naszym życiu nie wydarzy się coś naprawdę złego. Co nie zawsze od razu da nam siłę do działania, do zm...

@mrsbookbook @mrsbookbook

Pozostałe recenzje @maitiri_books_2

Eutymia
Mega!

"Eutymia" to bezpośrednia kontynuacja "Diablaka" i serii o komisarzu Edmundzie Malejce. Akcja powieści zostaje przeniesiona tym razem do Szczawnicy i moich ulubionych, m...

Recenzja książki Eutymia
Zbrodnia i magia
Zbrodnia, magia, krowy i cała masa świetnego humoru

„Zbrodnia i magia” łączy elementy kryminału, fantasy, a nawet lekkiej obyczajówki, oferując nam zdecydowanie nietuzinkową mieszankę napięcia, humoru i magii. Historia os...

Recenzja książki Zbrodnia i magia

Nowe recenzje

Klub Dzikiej Róży
Dzika róża
@patrycja.lu...:

"Klub Dzikiej Róży" zaprasza w progi podupadłego pensjonatu w czasach powojennych, w którym policja odkrywa zwłoki. Mie...

Recenzja książki Klub Dzikiej Róży
1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Tetbeszka
@patrycja.lu...:

"1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy" to debiut Aleksandry Maciejowskiej, w którym przenosimy się kilkadziesiąt lat wstecz...

Recenzja książki 1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Dzieci jednej pajęczycy
Pajęcza sieć
@patrycja.lu...:

"Dzieci jednej pajęczycy" przenoszą nas do świata Aglomeracji, gdzie cywilizacja próbuje utrzymać się na powierzchni za...

Recenzja książki Dzieci jednej pajęczycy
© 2007 - 2024 nakanapie.pl