Dla mnie to pierwsze spotkanie z Autorką i jej cyklem. Nie wymagałam wiele, bez wygórowanych oczekiwań dałam się ponieść treści. Na początku wciągająca fabuła z czasem przynosi lekkie rozczarowanie, bo oto ponad sto stron błądzimy między domysłami w oczekiwaniu na zorganizowaną dla grona znajomych kolację. Zastanawiałam się po co tyle pisać na ten temat, żeby w końcu przyjąć kilku gości, ale ten wieczór iskrzy napięciem od samego początku. Bohaterowie ścierają się, na skutek łączących ich relacji, jak i perturbacji zachodzących w otoczeniu. Troszkę jak wieczory z Agatą Christie. I w sumie te rozdziały wypadają bardzo ciekawie na tle całej lektury. Dostajemy kilka mylących tropów, co tylko podsyca atmosferę i możemy puścić wodzę fantazji.
Abbott sprawnie przeprowadza nas przez dialogi, wplatając niuanse podgrzewające sytuację, a obserwujący widz - w tym wypadku nie tylko czytelnik, ale i sam Tom - mogą dostrzec ciekawe szczegóły dotyczące każdego z biorących udział w tym przedstawieniu. Wydaje się, że tajemnice i niedopowiedzenia rządzą każdym z uczestników. Każde z nich ma się przed czym osłaniać. Czego się obawiają przy demaskacji? Wstydu, głęboko skrywanej traumy, kłamstw, oszustwa, zdrady?
Dalsza część to powolne odkrywanie zależności między poznanymi bohaterami, a gdzieś bardziej w tle poszukiwania zbiegłego z miejsca wypadku kierowcy. Jednakże wątkiem kryminalnym nie jest tutaj tylko sprawa potrącenia czternastolatki, ale to co dzieje się jakby przy okazji w dalszym etapie.
Na pewno nie wszystkim czytelnik będzie się ekscytować. Momentami przemyślenia bohaterów mogą znużyć i wydać się niepotrzebne, choć mnie akurat pasowały do całej układanki. Ale dla bardziej zaangażowanych w cykl z pewnością okaże się, że za mało w tej części głównego bohatera, czyli Toma Douglasa, a sama Ellie ze swoim "przepraszam" i " proszę, zostaw mnie w spokoju" zacznie z czasem irytować do bólu. Co do głównego sprawcy kryminalnego zamieszania, to obawiam się, że Autorce nie poszło jak należy przy budowaniu postaci. Osoba niestabilna, ale kreacja niedostatecznie przystaje do profilu psychopaty. Jako takie mylenie tropów do połowy książki idzie sprawnie, bo i też bardziej na tym etapie możemy skupić się jeszcze na wewnętrznych przeżyciach i konfliktach bohaterów, ale w miarę układania puzzli logiczne rozgrywanie akcji budziło moje zastrzeżenie. I prawdę mówiąc mam mieszane uczucia co do samego Douglasa. Czy on taki ciapowato-romantyczny zawsze, czy tylko w tej części?
Ogólnie wychodzi pięć i pół za całość, ale że się nie da, to podciągnęłam i sprawdzę przy następnej okazji, czy było warto:P