Kyle wraz ze swoją dziewczyną tworzą idealny przykład popularnej pary. On sportowiec, ona cheerleaderka jednak podczas balu Kimberly zrywa z nim. Przez to chłopak traci panowanie nad samochodem i powoduje wypadek. Niestety dziewczyna nie przeżyła wypadku, a chłopak musi znieść poczucie winy i wielką stratę. Ma wrażenie, że nikt nie potrafi go zrozumieć, dopóki nie poznaje tajemniczej Marley. Ona także przeżywa żałobę i mogłoby wydawać, że czyta mu w myślach. Jak przetrwać stratę? Co ukrywa nowo poznana dziewczyna? Czy da się żyć z takim poczuciem winy? Dlaczego zmarła postanowiła zerwać z nim w takim momencie i co zataiła przed nim?
Po powieści "Trzy kroki od siebie" wiedziałam, że to będzie kolejny wyciskacz łez. Już poprzednia stała się jedną z moich ulubionych, dlatego nie mogłam doczekać się lektury. Po skończeniu jej, mam jeden wielki mętlik w głowie i brakuje mi słów, by powiedzieć co przeżywałam podczas lektury.
Po opisie wydawało mi się, że wiem jak potoczy się fabuła i mimo znanych schematów i tak się zachwycę. Jednak to co wymyśliły autorki mniej więcej w połowie, kompletnie mnie zniszczyło. Nigdy bym nie przypuszczała, że ona pójdzie w takim kierunku. To spowodowało, że stała się ona wyjątkowa, niesztampowa i niesamowita. Może przez pewien moment mogłoby się wydawać, że to mało realne, jednak od tego jest literatura, by dać wytchnienie i dać wyobrażenie niemożliwego. Dodatkowo, taki zabieg sprawił, że odbieramy ją później zupełnie inaczej. Autorki wykonały kawał świetnej roboty. Nie raz miałam łzy w oczach i może nie wylałam miliona łez, to i tak sprawiły, że zakochałam się w niej.
O bohaterach mogłabym opowiadać godzinami. Są świetnie rozbudowani, wyjątkowi i unikalni. Kyle jako młoda osoba musiała się zmierzyć z niewyobrażalną stratą. Chłopak już wcześniej musiał zmienić swoje plany przez kontuzję, a teraz takie wydarzenie. Jego życie się zawaliło i nie wie co ze sobą począć. Wiedział, że jego związek wisiał na włosku i chciał go ratować, bo myślał o przyszłości. Po tym co się stało musiał od nowa wymyśleć, co zrobić ze swoją przyszłością. Z tą postać można odebrać na kilka sposobów. Im dalej czytamy i poznajemy to można go potępiać, ale też polubić i współczuć. Autorki nie pokazały go jako postać idealną, co bardzo mi się spodobało. Marley zaś pod maską radości z życia i małych rzeczy, jej dobroci dla słabszych i miłości do koloru żółtego, ukrywa wielki ból i wyrwę w sercu. To bardzo tajemnicza osoba, ale też pomocna dla głównego bohatera. Później można nie rozumieć jej zachowania i na nią się denerwować, jednak im mija więcej czasu od przeczytania, tym bardziej o tym rozmyślałam i bardziej rozumiałam. Niesamowicie spodobała mi się kreacja mamy głównego bohatera. To była wspaniała kobieta, która też nie miała lekko, ale dla swojego syna zrobiłaby wszystko. Jej postawa, charakter i poczucie humoru były świetnie przedstawiona i podejrzewam, że niejedna osoba chciałaby takiego rodzica.
Dodatkowo powieść czyta się niesamowicie lekko. Autorka mają lekkie pióra i trudno się od lektury oderwać. Akcja została dobrze poprowadzona, co chwila coś się działo. Z łatwością można było odczuć emocje, które targały bohaterami. Czytanie tej powieści, to wielka bomba emocjonalna.
Podsumowując, ta książka jest po prostu świetna. Czyta się wyśmienicie, bohaterowie dobrze wykreowani i porusza trudny temat. To opowieść o stracie, poczuciu winy i walce o lepsze jutro. To lektura dla praktycznie każdego człowieka, który chce odnaleźć w powieściach wsparcie i poczucie, że nigdy nie jest za późno na zmiany i każdy da radę się pozbierać. To coś wyjątkowego, a jeśli jeśli znacie poprzednią książkę tego duetu, to wiecie jak potrafią grać na emocjach!