„Święta z Kardynałem” to moje pierwsze „spotkanie” z twórczością Fannie Flagg i muszę przyznać, że było to bardzo przyjemne przeżycie. Głównym bohaterem powieści jest Oswald T. Campbell, mężczyzna w podeszłym wieku, którego życie nie rozpieszczało. Oswald żyje w wynajętym pokoju z renty z dnia na dzień, aż do pewnego jesiennego popołudnia, kiedy to dowiaduje się, że pozostało mu kilka miesięcy życia, a szansą na pozostanie na tym świecie jak najdłużej jest radykalna zmiana klimatu. Decyzja zapada i przeprowadza się do zapadłej mieściny w okolicach Alabamy staje się faktem
Wszyscy znamy uroki małych miejscowości: jeden sklep, stanowiący centrum handlowe i rozrywkowe. Czujne oczy i uszy sąsiadów, którym nie umknie najdrobniejszy szczegół czy informacja i nadmiar panien w różnym wieku „wypatrujących” wymarzonego kawalera. Lost River na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od innych małych miejscowości i tak jak większość z nich ma swoje tajemnice. Kilkanaście lat wcześniej doszło tu do tragicznych wydarzeń, które na wiele lat poróżniły mieszkańców obu brzegów rzeki. W okolicznym lesie zaś zamieszkuje podejrzana rodzina, której dzieci znęcają się nad dzikimi zwierzętami, a sklepikarz trzyma w sklepie cudem uratowanego kardynała o imieniu Jack
Oswold T Campbell zostaje bardzo życzliwie przyjęty wśród społeczności Lost River i szybko zyskuje sympatię mieszkańców dostosowuje swoje życie do tempa panującego w miasteczku i nawet nie zauważa kiedy z gościa zmienia się w członka społeczności, a pewna mała dziewczynka skrada jego serce
„Święta z Kardynałem”to ciepła opowieść o miłości, przyjaźni i poświęceniu, a także o stosunkach międzyludzkich panujących w małych miejscowościach , które nie opierają się na plotkach, a wzajemnym zaufaniu, wsparciu, pomocy i zrozumieniu. Fannie Flagg odkrywa przed nami nie tylko magię świąt i choć najważniejsze wydarzenia mają miejsce w Boże Narodzenie , całość historii pokazuję, że każdego dnia możemy zrobić coś dobrego dla siebie lub dla innych. Bohaterowie są bardzo ludzcy, przeciętni. Nie ma ideałów ani typowo czarnych charakterów, postacie są dosłownie z życia wzięte.
Książka napisana jest językiem przystępnym i bardzo obrazowym, co w znacznym stopniu ułatwiało „zobaczenie” opisywanych krajobrazów. Przeczytałam ją w ekspresowym tempie, wystarczyło kilka stron i nie potrafiłam się oderwać, aż nie dotarłam do końca. Powieść może nie jest gruba, liczy niewiele ponad dwieście stron, ale to wystarczy, żeby przeżyć chwile wzruszeń, złości, radości i żalu. Tak podczas czytania będziemy narażeni na sporo różnych emocji. Książka pobudza również do refleksji, sprawia, że czytelnik „zatrzymuje się” na chwilę i zastanawia nad kwestiami które podczas 'życia w biegu” gdzieś nam umykają i schodzą na dalszy plan
Książkę polecam wszystkim, którzy uwielbiają magię Bożego Narodzenia i wzruszające historie, które wywołują potok łez i zmuszają do refleksji. Mimo że nie znajdziecie w tej książce, wybuchów namiętności, trupa w szafie czy odrażających osobników knujących na każdym kroku, to przeżyjecie niesamowitą historię o zwykłych ludziach i zobaczycie jak pod wpływem pewnych wydarzeń może zmienić się ludzkie życie. Przekonacie się, że z pozoru nieznaczące wybory i decyzje mogą mieć wielki wpływ na całe życie