Przychodzi taki moment, kiedy dziecko wyrasta z okresu niemowlęcego i pomalutku rodzic zaczyna je wychowywać. Zapewne stara się, żeby było samodzielne, śmiałe, rozważne itp., miało możliwość rozwijać swoje talenty i pasje, a przy tym było szczęśliwe. Za Stefanie Stahl i Julią Tomuschat – autorkami poradnika „Wychowanie bez wychowywania” - zadam pytanie postawione w podtytule książki „Jak podarować dziecku wolność i wsparcie”.
Słowa wolność i wsparcie są kluczowe jeśli chodzi o treść publikacji. Psycholożki piszą dużo o więzi i autonomii oraz potrzebie zachowania balansu między tymi obszarami. „Osoby zachowujące równowagę życiową charakteryzuje bowiem wiara we własne siły”[1]. Czyli teoretycznie mamy receptę na sukces.
Musicie wiedzieć, że to książka, dla osób, które są gotowe pochylić się nad samymi sobą. Tak, kochani. Nie nad dziećmi, ale nad sobą. „Nie należy lekceważyć mocy, z jaką doświadczenia życiowe kształtują nasze – i tym samym naszych dzieci – postrzeganie rzeczywistości”[2]. Ja się zgadzam z tą tezą. Warto czasami „odwrócić kota ogonem” i zastanowić się nie „dlaczego moje dziecko nie zbiera skarpet?”, ale „dlaczego mi rozrzucone skarpety przeszkadzają?”. Oczywiście przywołałam tu blachy przykład, jednak książka ta ma pomóc nam zlokalizować „punkty zapalne” i ich zarzewia.
Uważam, że droga, jaką proponują Stefanie Stahl i Julia Tomuschat jest słuszna, a na pewno nie narobimy sobie na niej szkód. Jednak to co zawarły w książce „Wychowanie bez wychowywania” to dla mnie za mało. Przytoczę wam przykład, który pozwoli wam zrozumieć co mam na myśli. Jest tu fragment, do czytania którego usiadłam z wyjątkowym entuzjazmem. Zatytułowany jest „Introwertyczni rodzice i ekstrawertyczne dzieci”. Jak możecie się domyślić ja i moja córka to totalne przeciwieństwa, jak chodzi o temperament. Bywa, że wstajemy o 7.00, a o 7.15 już czuję się przebodźcowana. Autorki piszą kilka słów o tym, czym charakteryzują się te typy osobowości i jakie problemy może to zestawienie generować. Przerobiłam to na własnej skórze, czekam więc na jakieś konkrety. Widzę w końcu na horyzoncie tzw. „Wyspę refleksji” (są to takie miejsca w poradniku, gdzie autorki stawiają pytania i zachęcają do pracy nad sobą). Co w niej znajduję? „Jeśli dziecko jest zasadniczo głośniejsze niż ty, zastanów się, jak możesz pokazać, że akceptujesz jego charakter”[3] Śmiechłam. Pokazałam mężowi parsknął jeszcze głośniej. Drogie panie psycholożki, ja to robię czasami kilka razy dziennie. Ja potrzebuję wskazówki, jaką treść niesie mój werbalny i niewerbalny komunikat. Czy moje próby samoregulacji nie są odczytywane jako np. odrzucenie?
Podsumowując poprzedni akapit. Dla mnie treść poradnika ma zbyt definicyjny charakter. Chociaż jest wzbogacona o wiele przykładów itp. Ja już zdefiniowałam obszary, nad którymi powinnam pracować i potrzebuję bardziej konkretnych rozwiązań. Jednak nie zaprzeczę, że jest to wartościowa i przystępie napisana publikacja. Wierzę, że pomoże wielu rodzinom polepszyć ich relacje.
Poradniki rodzicielskie czasami przyprawiają mnie o wyrzuty sumienia, Za bardzo skupiam się na swoich – rzekomych – błędach. Dlatego tym razem zaznaczyłam sobie motywujący cytat: „Nie musimy wszystkiego robić dobrze, musimy być jedynie wystarczająco dobrzy, aby nasze dzieci zbudowały odpowiednie poczucie własnej wartości, dorastały i się rozwijały”[4]. Myślę, że skoro czytasz recenzję poradnika to szukasz rozwiązań, żeby być nie tylko dobrym, ale nawet lepszym. Może „Wychowanie bez wychowywania” okaże się remedium na klika rodzicielskich problemów.
[1] Stefanie Stahl, Julia Tomuschat, „Wychowanie bez wychowywania. Jak podarować dziecku wolność i wsparcie”, tłum. Anna Grysińska, wyd. Otwarte, Kraków 2022, s. 99.
[2] Tamże, s. 26.
[3] Tamże, s. 255.
[4] Tamże, s. 117.