„Wychowując dzieci, trzeba czasem podejmować dziwne decyzje i po prostu mieć nadzieję, że okażą się słuszne, a dzieci wyjdą na ludzi. Wychowanie młodego człowieka to wielka improwizacja, największa na świecie”.
Stephen King
W wychowaniu rzadko mówi się o samowychowaniu. Moda bezstresowego wychowania udowodniła nam, że dzieci są niewychowywane a hodowane, a naukowcy uznali, że jest to najgorszy model wychowawczy, doprowadzający z biegiem czasu do płaczu i rozpaczy rodziców.
Dzieci i młodzi ludzie coraz rzadziej uczeni są samodyscypliny. O ile to do wieku XX było podstawą, o tyle dziś już się tego nie praktykuje, rodzic rozkłada ręce i nie wie, co robić gdy dziecko po raz kolejny wpada w szał. Wychowanie dzieci robi się coraz bardziej nieporadne, rodzic boi się reagować na karygodne zachowania, bo może zostać posądzony o znęcanie się nad nieletnim. Wiele z aspektów zarezerwowanych dla rodziców przejmuje państwo, jesteśmy nauczeni, że np. szkoła czy przedszkole się tym zajmie, a my nie musimy robić nic. Brak zainteresowania własnym dzieckiem, a co za tym idzie, brak dobrego modelu wychowawczego powoduje, że coraz więcej młodych ludzi wpada w depresję, popełnia samobójstwa, czy sięga po używki.
Czasopisma typu Mamo to ja, czy Dziecko, wprowadzając w błąd wielu rodziców, począwszy od kwestii karmienia po wychowanie, nie utrzymały się na rynku, co nie zmienia faktu, że w Internecie można przeczytać wiele bzdur związanych z kwestią macierzyństw. Patrząc na przepełnione gabinety psychologiczne, szukamy na gwałt pomocy dla naszych dzieci, jednak nadal nie przyjmujemy do wiadomości, że czas zacząć wprowadzać konsekwentną dyscyplinę. Boimy się tego słowa jak ognia, co prowadzi do coraz gorszego zachowania, które generuje niewychowane pokolenie.
Pani Kay Kuzman, wydała kolejny zresztą w serii poradników chrześcijańskich tytuł, Łatwe posłuszeństwo, jak uczyć dyscypliny z miłością. Generalnie nie różni się on niczym od tych, które już przeczytałam poza jedną rzeczą, jakiej inne nie poruszały, a mianowicie autodyscypliną. Autorka, uczy w nim rodziców jak doprowadzić do tego, że dziecko samo kontroluje swoje czyny. To oznacza, że my jako rodzice nie musimy już pełnić roli strażnik, bo nasza pociecha, jest nauczona pewnych zachowań zasad. Bardzo ciekawa perspektywa Pisarki, muszę przyznać, że jest to lepsze niż pozytywna dyscyplina.
Książka pokazuje, że całe zachowanie naszych dzieci powinno opierać się na szacunku. Szacunku do rodzica, do dziadków, nauczycieli, kolegów i samego siebie. Dziś niestety widać, że jest z tym wielki problem, co również tłumaczy Pisarka. Książka naprawdę bardzo interesująca. To chyba jeden z lepszych poradników, jaki czytałam, ponieważ problemy nazywa po imieniu, a nie bułkę przez bibułkę. Napisana bardzo łatwym językiem, bez zbędnych psychologicznych udziwnień, z pewności może wspomóc w czasach gdy wychowanie mylone jest z hodowaniem.