„Wszystkie moje sekrety” to debiutancka powieść Weroniki Czaplarskiej, która doskonale wie, jak oczarować czytelnika słowem. Gdy zaczęłam czytać prolog, od razu przywitały mnie piękne, wręcz poetyckie porównania, a na dodatek fragment piosenki mojego ulubionego zespołu Arctic Monkeys! Każdą kolejną stronę tej powieści pochłaniałam z wielką przyjemnością, dając się porwać historii przygotowanej przez autorkę.
Mary Grey przyjeżdża do melancholijnego i deszczowego miasteczka w Szkocji. Jej obecność wzbudza ciekawość mieszkańców Greenmory, której dziewczyna nie zamierza zaspokajać. Wielką tajemnicą więc pozostaje jej cel podróży i to, jak długo będzie obecnaw miasteczku. Pewnej nocy Fia MacLean – właścicielka mieszkania, w którym zatrzymała się kobieta, zaciąga ją na Noc Wróżb. Mary mimo swojego sceptycyzmu poddaje się wróżbie z obieraniem jabłka, którego obierka ma ułożyć się w pierwszą literę imienia jej drugiej połówki zapisanej w gwiazdach. Gdy odkrywa, że to „F”, oczywiście nie wierzy w ten nonsens, a tym bardziej przeznaczenie. Jednak gdy na jej drodze pojawia się właściciel zielonych oczu, którego imię zaczyna się właśnie na tę literę, dziewczyna ulegnie jego urokowi, a przepowiednia się ziści?
„Wszystkie moje sekrety” to książka, do której jeszcze nie raz powrócę. Mimo że poznałam już sekrety Mary, klimat, jaki autorka nadała tej książce, jest wprost niezwykły. Malownicza, ale i zimna oraz deszczowa Szkocja idealnie pasuje do tajemniczej aury, którą wnosi postać Mary Grey, ale i Frasera Innesa. Główni bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani, a pan Fraser od samego początku czarował mnie swoim spojrzeniem i szarmanckością tak bardzo, że został moim książkowym mężem. Jednak również i postać drugoplanowa skradła moje serce. Jest nią złota kobieta - Fia MacLean. Z chęcią wpadłabym do niej na popołudniową herbatkę i ciasteczko.
Tempo akcji jest idealnie wyważone i stopniowe odkrywanie tajemnic to coś, co preferuję bardziej, niż podanie ich od razu na tacy. Również rozwój relacji pomiędzy Mary a Fraserem nie był szybki, nic nie działo się natychmiast. Bohaterowie mieli czas na poznanie siebie nawzajem, co dodatkowo budowało między nimi napięcie, które tylko czekałam, aż w końcu eksploduje.
W książce czytelnik oprócz świetnej fabuły dostanie także garść informacji i wyjaśnień odnośnie szkockiej kultury, co zostało zawarte w przypisach. To tylko potwierdza, że autorka wiedziała, o czym pisze, a dzięki temu jej historia wydawała się realna. Moją uwagę również przykuły tytuły rozdziałów, które miały swój udział w nadaniu historii tajemniczego klimatu, ponieważ podsycały ciekawość, a rozdział, który najbardziej mi się podobał nosi tytuł „Uciekający czas, który stanął w miejscu”.
Polecam „Wszystkie moje sekrety” każdemu, kto ma ochotę na powieść z wyjątkowym klimatem, tajemnicą, dodatkiem romansu i… chce odwiedzić Szkocję, ale boi się latać! Teraz ja zdradzę Wam sekret – kupno tej książki, to tak naprawdę kupno biletu lotniczego prosto do Szkocji!