Są książki, które wzbudzają zachwyt jeszcze zanim po nie sięgniemy, uwielbiają je czytelnicy na całym świecie i każdy chce je przeczytać. Taką książką ostatnio była "Wszechświat kontra Alex Woods". Ta powieść była tak szeroko omawiana, reklamowana na każdym portalu i było o niej tak głośno, że i ja wciągnęłam się w tą manię i także zapragnęłam ją mieć. Kiedy w końcu udało mi się i trzymałam ją w rękach, pierwsze co mnie zachwyciło "na żywo" to okładka. Wizualnie wydanie książki jest piękne i bardzo pasuje do fabuły, jak się okazało już parę godzin później:)
Z początku zdziwiło mnie to, że właściwie nigdzie nie ma konkretnego opisu historii. Na okładce widnieje szereg wypisanych zalet powieści, że jest to książka wciągająca, oryginalna, mądra i zabawna, rozpalająca wyobraźnię, a bohaterowie są tak wspaniali i ciepli, a zarazem ludzcy, że każdy ich polubi. Rzeczywiście ja również uważam, że to niezwykła książka, jakiej dawno nie było na światowym rynku. Jednak na próżno było szukać jakiegoś konkretnego opisu. Jedynie po jakimś czasie, na portalach i blogach zaczęły pojawiać się recenzje czytelników mówiące trochę więcej, ale i tak bardzo mało. Po przeczytaniu już wiem dlaczego. To tak misternie zbudowana historia, że wystarczy zdradzić o jeden szczegół za dużo by zepsuć komuś dalsze czytanie. Dlatego tez postanowiłam skrócić fabułe do pewnego momentu, zostawiając wam resztę.
Głównym bohaterem jest oczywiście tytułowy Alex. To zwykły chłopak, którego życie jest całkowicie fantastyczne. Wszystkie wydarzenia jakie go spotykają są wręcz nieprawdopodobne i trudno w nie uwierzyć. Z resztą on sam też nie mógł w nie uwierzyć. Pewnego razu, gdy Alex był w łazience swojego domu, gdzie mieszka wraz z mamą, w jego dom uderzył meteoryt niszcząc kompletnie część budynku i trafiając...prosto w głowę samego Alexa. Cudem chłopak przeżył i trafił do szpitala. Nie dawano mu zbyt dużych szans, ale udało mu się i po dłuższym pobycie pod opieką lekarzy, w końcu obudził się ze śpiączki. Jednak to nie był koniec jego "przygody". Musiał zmierzyć się także z otaczającymi go wszędzie dziennikarzami, zainteresowanymi jego osobą mediami i hordą naukowców. Alex ma jeszcze jeden poważny problem. Nawroty ataków padaczki, które utrudniają mu samodzielne funkcjonowanie. Jednak jego przyszłość niesie ze sobą o wiele więcej niespodzianek, o których dopiero ma się przekonać.
"Wszechświat kontra Alex Woods" to zarazem zabawna i smutna historia. Z jednej strony Alex to normalny chłopak, który chciałby zwyczajnie żyć, mieć przyjaciół, pasje, spełniać się jako człowiek, z drugiej życie wciąż rzuca mu kłody pod nogi, Trudności jakie go spotykają są wręcz serią czarnych zdarzeń, które załamałyby nie jednego człowieka. Alex to także samotnik i to nie z wyboru. Do tej pory żył z matką i kotem w domu, gdzie jako trzyosobowa rodzina często brakowało mu ciotek, dziadków czy kuzynów, z którymi mógłby spotkać się na święta. Gdy więc jego choroba uniemożliwiła mu chodzenie do szkoły, a z powodów funkcjonalnych musiał przenieść się do małego mieszkania zostawiając kota pod opiekę znajomych, jego życie drastycznie stało się jeszcze bardziej samotne. Ciężko było nie wzruszać się jego tragediami. Był to też efekt starań autora, który już na początku wiąże czytelnika pewną więzią z Alexem, przez co później przeżywa się wszystkie smutki, radości i tragedie razem z nim.
Mimo to uważam, że to faktycznie jedna z lepszych powieści i na pewno dawno już takiej nie wydano. Trudno mi właściwie określić jeden gatunek, bo to połączenie wielu od dramatu, po fantastykę, ale wydaje mi się, że chyba właśnie dlatego każdy się tu odnajdzie. Zarówno lubiący wzruszenia jak i nerwowe oczekiwania na finał wątków. Samo zakończenie książki jest w stu procentach nieprzewidywalne i gwarantuje, że nie będziecie w stanie się go domyślić. Ja mogę jedynie powiedzieć, że to jedna z lepszych książek, którą polecam.