Umrzeć z powodu latte na chudym mleku? Jak to możliwe – na to pytanie odpowiedzi udziela autor niezwykłej książeczki "Carol. Opowieść wigilijna", Bob Hartman.
Bohaterami tej z pozoru wyglądającej na opowieść dla dzieci książki o nietypowym formacie, są milioner Jack O’Maley i Kobieta o imieniu Carol. Kobieta-Obieżyświat, Kobieta-Tajemnica.
Historia zaczyna się dość niewinnie – otóż szukający prezentów dla dzieci Jack, pędzi do jedynego, wolnego stolika. Niemal biegnie, ponieważ widzi, iż w tym samym kierunku zmierza jeszcze jedna osoba. W ostateczności oboje zderzają się, czego wynikiem jest wylanie kawy na jego płaszcz. W każdej innej sytuacji ów mężczyzna wyzwałby osobę, z którą się zderzył, ale nie tym razem. Kobieta, która przedstawia się jako Carol i kupuje mu latte na chudym mleku, w jednej chwili staje się uosobieniem marzeń pięćdziesięciolatka. Staje się także kimś, kto poprowadzi go do miejsc i dni, o których Jack nie pamięta lub pamiętać nie chce.
Carol zdradza, iż poszukuje płyty z piosenką, której zna jedynie jeden wers. Jack od razu rozpoznaje o jaką piosenkę chodzi i zabiera Kobietę do stoiska z płytami. Podczas odsłuchu “Chicago”, mężczyzna czuje się na powrót gimnazjalistą. Kiedy otwiera oczy… wraz z Kobietą znajdują się w jego gimnazjum.
Jack jako czternastolatek po raz 2 w życiu słyszy zadane przez dawnego nauczyciela pytanie i swą odpowiedź: chciałby zmieniać świat na lepsze. Podobnie myślał i w liceum, a nawet w czasie studiów. Carol zabiera mężczyznę w przeszłość, później pokazuje mu czasy teraźniejsze. Jak możemy się domyślać, pokaże mu również to, co dopiero się wydarzy.
Książka przypomina swą formą znaną nam “Opowieść wigilijną” Karola Dickensa. Buntując się Jack nie chce być Scrooge’m, nie chce także wędrować po wsiach biednej Afryki i oglądać i słuchać i znów oglądać to, co przygotowała dlań Carol. – Nie jesteś Scroogem a ja nie jestem Duchem – podobne słowa niejednokrotnie będzie mu dane usłyszeć od Carol.
Kim więc jest tajemnicza Carol i czego, jeśli nie pieniędzy od niego chce? Dlaczego poznaje go z Aminą, która za pomocą bajki o zwierzętach, o ostrożnym żółwiu pragnie pokazać Jack’owi, jak można uratować świat? Opowieść dziewczynki ma pewien morał, którego mężczyzna jednak nie do końca zrozumie.
Przyprowadza go także do szkoły Aminy, w której nauczycielką jest jego młodzieńcza miłość, Allison. Sądzący, iż Carol kpi z jego postępowania oraz pragnie podstępem wydobyć z jego kieszeni pieniądze, które ten przekaże Afryce, wzburzony krzyczy, by Kobieta zabrała go na powrót do księgarni, w której się poznali. Ma dość podróży. Jest nawet gotów przekazać afrykańskim wsiom jakieś pieniądze, ale nie taki cel ma Carol. Kobieta pragnie przypomnieć pokoleniu Jack’a ich młodzieńcze obietnice, które w niezwykle prosty sposób mogą zostać wypełnione.
Hartman pokazuje ile dobra możemy uczynić robiąc maleńkie, żółwie kroczki. Ważniejsza jest skrupulatność i rozmowa z potrzebującymi, aniżeli kupienie im czegoś, co w żaden sposób nie zapewni im zdrowia, czystej wody itd.
Kolejną aluzją literacką jest “Alicja w Krainie Czarów”, która to aluzja ma głęboki związek w książką Dickensa.
Na stu, maleńkich stronicach autor przekazuje wiele prawd, które wszyscy znamy, ale które wydają się nam niewielkimi. Jeśli decydujemy się pomagać innym, nie tylko dzieciom Czarnej Afryki, to zazwyczaj pomagamy pochopnie, tzn. nie zastanawiamy się na tym, czego ci ludzie mogą potrzebować, ale dajemy im to, co najczęściej zaspokaja nasze, podstawowe potrzeby. Nie zdajemy sobie tylko sprawy z tego, iż nasz podstawowa potrzeba dla dzieci z Afryki, niekoniecznie jest podstawą i dla nich. Często bywa ona czymś ekskluzywnym, co nie pomoże im żyć bezpiecznie, dbać o higienę czy jeść pożywne posiłki.
Książka Boba Hartmana należy do tych, które z pewnością warto poznać tuż przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy wielu z nas stara się jakiś grosz przekazać potrzebującym. Książka, która uczy jak pomagać, by zapewnić biednym to, czego potrzebują w rzeczywistości.