Akcja powieści rozgrywa się pod koniec XIX w. we Francji. Główną bohaterką jest Alexandrie. Gdy ją poznajemy jest młodą dziewczynką pochodzącą z ubogiej rodziny, mieszka na pd. Francji. Rodzina jest nie tylko biedna, ale i bardzo zadłużona z powodu nałogu ojca Alexandrie. Rodzice dziewczynki liczą na dobre (pod względem finansowym) małżeństwo syna, ale chłopak zawodzi ich całkowicie – żeni się z najbiedniejszą dziewczyną w okolicy. Żeby ratować rodzinę zaplanowano więc małżeństwo Alexandrie. Dziewczynka ma jednak inne marzenia – taniec, taniec i jeszcze raz taniec. Po namowach matka zawozi ją na przesłuchanie do miejscowej nauczycielki tańca, która orzeka, że Alexandrie ma niebywały wprost talent. Ponieważ zaczęła ćwiczyć 2 lata póżniej niż inne dziewczynki, będzie musiała dołożyć o wiele więcej starań, żeby osiągnąć odpowiedni poziom, który pozwoli jej udać się na przesłuchanie do paryskiej opery. Alexandrie haruje praktycznie dniem i nocą. Haruje także jej matka, która nie mając pieniędzy na opłacenie czesnego w szkole córki, czyści w zamian podłogi. Obie mają taki sam cel, chcą żeby Alexandrie dostała się do zespołu Opery w Paryżu, jednak każda z innego powodu. Dziewczynka marzy po prostu o tańcu, który jest jej prawdziwą pasją. Natomiast jej matka marzy o...bogatym opiekunie dla córki, który kupiłby jej mieszkanie i wypłacał odpowiednią pensję, żeby mogła pieniądze przysyłać do domu. Jednym słowem matka oczekuję, że Alexandrie znajdzie sobie bogatego sponsora. Dziewczynie udaje się spełnić marzenie, po wielu wyrzeczeniach i godzinach morderczych ćwiczeń zostaje zaangażowana do zespołu baletowego w Paryżu, ale to nie koniec trudów i wyrzeczeń. Rozpoczyna nowe życie, życie pełne radości (w końcu spełniła swoje marzenie), ale także pełne bólu i cierpienia, pełne zawiści, podłości, której za kulisami opery było mnóstwo. Autorka doskonale i bez ogródek ukazuje drugie życie tancerek, ukazuje co działo się za kulisami, ukazuje to czego normalny widz nigdy nie zobaczył. I to jest ogromny plus powieści Kathryn Wagner. Jest to książką przede wszystkim o pięknie baletu i zawodowego tańca, ale także o jego okropieństwach i czarnych stronach. Autorka udowadnia nam, jak prawdziwe jest powiedzenie – nie wszystko złoto, co się świeci.
Ale nie samym tańcem człowiek żyje, nawet baletnica. Ważna jest także miłość. W związku z tym jest to także opowieść o uczuciu, uczuciu trudnym, ale pięknym, opowieść o Edgarze Degasie (1834-1917), francuskim malarzu i rzeźbiarzu, genialnym impresjoniście, obrazy którego porażają umiejętnością twórcy do uchwycenia przelotnej chwili. Ale...no właśnie, zawsze jest jakieś ale. Autorka już na wstępie zaznacza, iż książka jest fikcją literacką, a jakiekolwiek podobieństwa do osób i wydarzeń są zupełnie przypadkowe. Fikcja fikcją, ale jeżeli mam być szczera miałam nadzieję, że przeniosę się w klimat epoki i w środowisko artystów (Degas, Pissarro, Manet, Monet), które mnie od dawna fascynuje, uwielbiam XIX - wieczny Paryż i świat impresjonistów. I pod tym względem nie zawiodłam się. Wagner doskonale odmalowała środowisko impresjonistów końca XIX w. Jednak jest jeden minus. Otóż w opowieści o Degasie (który obok Alexandrie jest drugim głównym bohaterem) jest za mało...Degasa. A tak. Dodałabym trochę więcej elementów z życia malarza, spotkań z kolegami po fachu, czyli innymi impresjonistami etc. Pod tym względem bezbłędna była książka Claude i CamilleTym bardziej, że w tytule widnieje nazwisko artysty, a poza tym dużą część akcji książki opiera się na znajomości Alexandrie i Degasa, na malowaniu przez niego portretów tancerek. Poza tym był to niesamowity wprost artysta, o którym warto by było trochę więcej napisać. Niedoceniony za życia, przez cały okres swojej twórczości malował tancerki. Przez ponad 25 lat były jednym z najczęściej podejmowanych przez Degasa tematów. Malował je zarówno podczas występów, jak i w czasie prób czy chwilach odpoczynku. Jak nikt inny artysta potrafił doskonale uchwycić magię i wdzięk ruchu tancerek. Pod koniec życia zaczął tracić wzrok i musiał posługiwać się pastelami. Właśnie w ten sposób wykonany jest jego najsłynniejszy chyba obraz – Błękitne tancerki. Dlaczego maluje Pan tancerki?-pyta Degasa amerykańska kolekcjonerka Louise Havemeyer pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Ponieważ tylko u nich odnajduję gesty starożytnych Greków...-odpowiada artysta,który nie krył swego podziwu dla antycznej rzeźby.
Mimo tego drobnego niedociągnięcia, książkę czyta się bardzo dobrze i wszystkich lubiących dobre powieści oraz XIX – wieczny Paryż gorąco zachęcam do lektury.