Zainteresowała mnie książka, która nie grzeszy grubością, gdyż zawiera jedynie 92 strony, jednak podczas lektury przekonałam się, iż nie potrzeba opasłego tomiska by zawrzeć całą esencję wartości i głębi temu dziełu. Już od początkowych kart wciągnięci zostajemy w bolesną historię kobiety, której los nie oszczędzał i okrutnie ją doświadczał. Autorka przepięknie pisze swym lekkim i iście plastycznym piórem, a jej styl zachwyca i wdziera się głęboko w zakamarki duszy.
Inga to dwudziestodziewięcioletnia nauczycielka, która nagle straciła ojca. Następnie jej narzeczony oznajmia jej, że odchodzi bo niebawem zostanie ojcem. Dodatkowo wyczyszcza z mebli i sprzętów ich wspólnie wynajmowane mieszkanie.
Załamana, wyjeżdża nad mazurskie jezioro Ułówki do swej przyjaciółki, która wynajmuje gościom Dwór Leśmiady. Tam w ciszy wypoczywa i próbuje dojść do równowagi psychicznej.
Czy urok Mazur uleczy złamane serce kobiety? Czy będzie mogła wrócić do rodzinnego miasta, pracy i matki? Czy jeszcze zaufa mężczyźnie i otworzy przed nim swe serce?
Ta historia była tak porywająca i tak cudowna, że nawet nie wiem kiedy ją skończyłam. Poznana treść była niezwykle ciekawa, bardzo realistyczna, wstrząsająca, a zakończenie mnie załamało i długo nie mogłam pozbierać się, zalewając łzami i bijąc z myślami. Ciągle zadawałam sobie pytanie: dlaczego!!!
Nie wiem czy pani Przybysz lubi dręczyć takie wrażliwe dusze jak ja czy po prostu chciała ostrzec nas przed prawdziwymi kolejami losu, który potrafi brutalnie odebrać człowiekowi praktycznie wszystko, nie zważając nawet na to, iż wcześniejsze rany jeszcze nie zdążyły się zabliźnić. Wiem, życie potrafi dosadnie nam przywalić, jednak z niektórymi rzeczami ciężko jest się mi pogodzić.
Fabuła jest nie dość, że wspaniale napisana, pełna pobudzających zmysły opisów, to zawiera kilka zaskakujących zwrotów akcji, przez co czytelnik jak w transie przewraca kolejne stronice, by poznać zakończenie. Nie można się tu nudzić nawet przez chwilę. Wszystko tu ze sobą współgra i idealnie dopełnia, a pisarka włożyła w swoje dzieło całe serducho. Umiejętnie wywiera na odbiorcy wrażenie oraz wzbudza wiele emocji.
Ja już dobę biję się z moimi myślami i jestem pewna, że szybko nie zapomnę książki. Podobały mi się listy pisane przez Ingę do przyjaciółki. Dzięki nim mogłam wejrzeć w głąb bohaterki i zobaczyć jak jest jej ciężko oraz ile kosztowało ją wysiłku, by otworzyć się na nowo do ludzi. Czy dobrze zrobiła, musicie przekonać się sami sięgając po "Ostatni list do Łucji".
Moim zdaniem to niezwykle wartościowa, lektura, która was oczaruje i wyryje się w pamięci. Ze swej strony zachęcam i gorąco polecam!!!