Wrocławskie tęsknoty Moniki Kowalskiej to drugi tom cyklu Dwa miasta. Poprzednia książka autorki Lwowska kołysanka była debiutem autorki i przyznaje, że byłam niezwykle ciekawa kolejnej książki Pani Moniki. Jej debiut był bardzo udany, a na kontynuacji losów rodziny Szubów nie zawiodłam się w ani jednym zdaniu. Zawsze mam obawy, gdy trzeba czekać na kolejną część, że coś mi ucieknie i o czymś nie będę pamiętać. W przypadku Wrocławskich tęsknot tak jednak nie było, a z bohaterami witałam się jak z dawno niewidzianymi przyjaciółmi.
Po II wojnie światowej rodzina Szubów, tak jak i wiele innych, zostaje zmuszona do opuszczenia ukochanego Lwowa. Z Kresów wyjeżdżają wagonami towarowymi na Ziemie Odzyskane. Julia i Piotr wraz z córkami początkowo osiedlają się w Opolu. Gdy jednak Piotr dostaje pracę na kolei we Wrocławiu to właśnie tutaj starają się ułożyć sobie życie i odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Nie jest to jednak proste, bo zrujnowany Wrocław w niczym nie przypomina ukochanego Lwowa, powietrze pachnie tutaj inaczej i inaczej się oddycha, nie ma zniesieńskich wzgórz i znajomych uliczek. I choć tęsknota jest ogromna to wiedzą, że powrotu nie ma i muszą dostosować się do otaczającej ich rzeczywistości i iść do przodu.
Siostry Szubówny dorastają i podejmują decyzje, które na zawsze odmienią ich życie. Ada wychodzi za mąż i szybko okazuje się ,że jej życie nie będzie usłane różami, a mąż okaże się być z pewnością nie księciem z bajki. Nela rozpoczyna naukę w liceum, ale na jej nastoletnie życie padają cienie z przeszłości. Józia po traumatycznych przeżyciach stara się odnaleźć w miejscu, gdzie przyszło jej żyć.
Autorka przedstawiła nam lost bohaterów na przestrzeni lat 1944-1962. Pokazała nam obraz zdewastowanego miasta, w którym straszyły ruiny. Pokazała obraz odbudowującego się Wrocławia, który teraz zachwyca nas architekturą. Pani Monika snuje swoja opowieść tak, jakby siedziało się w fotelu i słuchało opowieści uczestników tamtych wydarzeń.
To książka napisana nie tylko z rozmachem, ale i znajomością tematu. Pełna wyraźnie zarysowanych bohaterów, którzy przeżywają radości i smutki, którzy po prostu żyją. To książka, w której na pierwszy plan wyłania się tęsknota. Sami wyobraźcie sobie jak byście się czuli, gdyby ktoś kazał Wam spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wywiózł w nieznane. Ja chociaż wiele czasu spędzam na walizkach to wiem, że wrócę do miejsca, które kocham i znam - do domu. Szubowie takiej możliwości nie mieli i musieli od podstaw stworzyć dom w miejscu, w którym przyszło im żyć.
Wrocławskie tęsknoty czarują pięknem języka, są przepełnione emocjami i nie ukrywam, że niejednokrotnie wzruszenie ściskało mi gardło, a zdradziecka łza toczyła się po policzku.
Autorka zakończyła Wrocławskie tęsknoty tak, że z pewnością będzie kolejna część. Nie pozostaje mi nic innego jak sprawdzać zapowiedzi wydawnicze i uzbroić się w cierpliwość, a Wam jeśli jeszcze nie znacie twórczości Moniki Kowalskiej polecam lekturę z całego serca.