"Bo z drugiej strony jest w Polakach coś, co mnie fascynuje. Ta Kiepska, katolicka, wąsata Polska. Co to i do kościoła pójdzie, i żonę zbije, i upije się. Ci panowie spod budek z piwem, z Podlasia, Podkarpacia, z PiS-u, Samoobrony".
Zderzenie dwóch, całkiem odmiennych stosunków do życia, w tym do historii, patriotyzmu i ojczyzny - zawsze stanowić będzie zderzenie bolesne. Bolesne, o tyle bardziej, gdy tragiczne wydarzenie w dziejach całego narodu, podkreślać będzie wielki rozdźwięk światopoglądowy. Takim wydarzeniem właśnie, była bezsprzecznie katastrofa prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, która z pewnością wpłynęła na różne sfery naszego życia – niezależnie, czy tego chcieliśmy, czy też nie. Wpływ ten widać w przekazach medialnych, oraz w książce o dziwnie brzmiącym tytule "Paląc trawę na rykowisku".
Agnieszka Urbanowska to urodzona w 1988 r. absolwentka komparatystyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, której praca magisterska oscylowała w temacie pensjonarek. Autorka wykazuje słabość do memów z Ryanem Goslingiem, XIX-wiecznej ramoty, oraz do zdrowych napojów energetyzujących. Jej recenzje i szkice można znaleźć w "Pressjach", "Dekadzie Literackiej", oraz "Polonistyce". "Paląc trawę na rykowisku" to jej debiut literacki.
Gaja jest studentką krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W trakcie swojej edukacji nawiązuje romans z jednym z wykładowców – Gustawem Majem, będącym dość ekscentrycznym ateistą i do tego biseksualistą. Fascynacja nietuzinkową osobowością Gustawa, wywołuje w bohaterce szereg wspomnień, dotyczących jej niespełnionej miłości – będącej przeciwieństwem wyzwolonego wykładowcy. Tymczasem 10 kwietnia 2010 r. świat obiega informacja o katastrofie prezydenckiego tupolewa. Gaja pod wpływem tego wydarzenia zaczyna zastanawiać się nad własną tożsamością i nadrzędnymi wartościami.
Z fragmentem książki Agnieszki Urbanowskiej spotkałam się przy okazji czytania kwartalnika Fronda, a konkretnie numerem 69. Wówczas już zainteresowała mnie ta książka - wiedziałam bowiem, że będzie to lektura dość specyficzna. Nie omyliłam się w swoim osądzie, bowiem autorka w książce stara się nakreślić portret pokolenia urodzonego w schyłkowej fazie PRL-u. Pokolenia, którym targają różnorodne mody i tradycje, pokolenia rozdartego pomiędzy religią, wiarą i patriotyzmem, a pukającymi do okien nowoczesnością i kosmopolityzmem. Bohaterka jej książki, uwikłana pomiędzy te dwa, tak skrajne od siebie światy – stara się odnaleźć własną tożsamość, co nie jest łatwym zadaniem. Agnieszka Urbanowska posługuje się widocznymi skrajnościami, by oddać wewnętrzne rozdarcie pokolenia JP II. Skrajnościami, które w mojej ocenie zostały zastosowane dość trafnie, ukazując różnice w doświadczeniach ludzi tego samego pokolenia. Skrajności te widać w kreacji dwóch męskich postaci, z którymi główna bohaterka stale polemizuje. Dawna, niespełniona miłość do mężczyzny, pełnego patriotyzmu i polskości. Z drugiej strony gorący i trochę perwersyjny romans z intrygującym biseksualistą, mającym za nic religię i wiarę, kpiącym z patriotyzmu i solidarności z narodem, nieuznającym umiłowania ojczyzny i pragnienia poświęcenia. Te dwie, tak różne postawy życiowe ukazują w pełni rozdźwięk widoczny na co dzień w gazetach, radiu czy telewizji. To mocne porównanie, bez koloryzowania i wytartych frazesów – dające do myślenia, nasuwające różnorakie refleksje. Wprawiające w zdziwienie i zdumienie, wywołujące wściekłość i konsternację. Wobec zderzenia tak różnych modeli, zarówno męskości jak i światopoglądu, nie można przejść obojętnie.
"Paląc trawę na rykowisku" to także obraz Polski przed katastrofą z 10 kwietnia i tuż po niej. Autorka nie boi się zadawać niewygodnych pytań, nie stronie od krytyki i zjadliwych komentarzy, nie daje się porwać ogłupieniu i zmasowanemu atakowi na tak ważne wartości, jak patriotyzm, czy solidarność z innymi. Przypuszczam, że wielu czytelników będzie się utożsamiać z bohaterką książki i jej rozdarciem ideowym po 10 kwietnia.
Debiut literacki Agnieszki Urbanowskiej postawił jej wysoką poprzeczkę w literackim świecie. Lektura jej książki bowiem dotyka tematów ważnych, sfery sacrum i profanum. To proza, którą należy czytać wolno, delektować się każdym słowem, zwracać uwagę na przycinki, zmieniające kontekst danego zdania. Jeśli nie boicie się lektury, która wywoła w Was paletę różnorodnych emocji, zachęcam do jej przeczytania.