Podobno w każdym z nas jest trochę włocha czy włoszki. Jest trochę szaleństwa i lenistwa, przywiązania do domu. Jest miłość do lekkiej sztuki i wieczornego szaleństwa. Chris Harrison opowiada w "Miłości w Apulii" o tym jak jego życie zmieniło się po poznaniu kobiety, która pochodzi z Italii.
Idea znana i lubiana: Australijczyk zostawia nudne i poukładane życie, żeby poznać całkowicie nową kulturę i osiedlić się w niej na dobre. Z miłości. Dla Danielii, która "oczy ma w kolorze Guinessa".
Mamy tu do czynienia z wyprawami starym, ledwo trzymającym się na kołach samochodem, mierzymy się z problemami biurokratycznymi przyjezdnych, wdychamy dym palonego nieustannie tytoniu przez policjantów, przyglądamy się konfliktowi Australijczyka z matką Włoszki. Czy ma ona siłę, która zmieni go na dobre? Tego nie powiem.
Chociaż łatwo przewidzieć zakończenie, momentami nic nie wydaje się tak proste. Ale jeśli w życiu idzie zbyt prosto, coś jest nie tak;)
"Miłość w Apulii" zawiera wiele opisów i sporo makaronizmów. Nie czyta się jej lekko, jeśli lubi się wartką akcję i cięte dialogii. Ta książka uspokaja, pozwala wejść w inny świat, odległy również mnie. Nie byłam nigdy we Włoszech, nie czułam na własnej skórze rozpalających promienii słońca. Ale po tej lekturze potrafię już sobie wyobrazić jak mógł by wyglądać taki wyjazd i nawet podoba mi się ta wizja. Tylko temperaturę przykręciłabym o jakieś 10 stopni. ;)
Książka jest zabawną opowieścią i zdecydowanie można zaśmiać się na głos, czytając ją.
Przypadło mi do gustu zdanie: "Jak na łysego faceta, świetnie sobie radził z dzieleniem włosa na czworo".
W kontekście brzmi lepiej!
Wiele się mówi również o ciemnej stronie włoskiej krainy mlekiem i miodem płynącej. Autor w książce przytacza cytat , który wskazuje na pewien paradoks - "Nigdy nie było narodu tak beznadziejnie smutnego i zdesperowanego jak ci weseli Włosi".
Jak więc jednak jest naprawdę? O tym w książce.
Polecam książkę Chrisa Harrisona wszystkim, którzy zainteresowani są południową Europą, dla których żar z nieba i poobiednia sjesta wydaje się czymś wspaniałym. Bardzo dużo dowiedziałam się o włoskiej kulturze i cieszę się z tego. Ponadto poznałam tonę włoskich słów:)
Nie polecam "Miłości w Apulii" komuś kto nudzi się kilkustronicowymi opisani każdej z ulic czy każdego z podwórek. Niestety książka momentami przynudza.
Ps. Autor książki naprawdę zakochał się we Włoszce i mieszka w Londynie i w Italii. Dzięki temu ta historia nabiera wiarygodności i szacunku.
Ps.2. "Sposa bagnata, sposa fortunata" :)