Dzięki ciągle rozwijającej się medycynie, zarówno długość naszego życia jak i jego komfort uległ znaczącej poprawie. Nie zawsze tak jednak było. My już pewnie nie pamiętamy chorób zakaźnych, które siały spustoszenie i zbierały śmiertelne żniwo. A nasza niewiedza wynika z faktu, że w swoim życiu przyjęliśmy kilkanaście szczepionek by uodpornić swój organizm na groźne wirusy. I właśnie o szczepionkach ochronnych opowiada najnowsza publikacja od wydawnictwa Czarnego.
Prześledzimy losy szczepionek ochronnych od wielkiej euforii, gdy udało się ujarzmić epidemie śmiertelnych chorób, po kontrowersje, które do dziś spędzają sen z powiek rodzicom, którzy stają przed dylematem: Szczepić czy nie szczepić? Dowiemy się, skąd wzięły się teorie spiskowe, świadczące na niekorzyść szczepień, zobaczymy jaką rolę w demonizowaniu szczepień odgrywają media oraz celebryci i ile złego może wyrządzić ich działalność dla całego społeczeństwa.
Mogę zrozumieć postawę zagubionych rodziców, lękających się o zdrowie swoich dzieci. Jednak do tej pory żadne rzetelne badania, nie udowodniły związku między szczepionką MMR (przeciwko odrze, śwince i różyczce), a zachorowalnością dzieci na autyzm. Czemu zatem teoria Andrew Wakefielda cieszy się tak dużą popularnością? Może dlatego, że w końcu znalazł się winny, nagłej zmiany zachowania i rozwoju ich dzieci? Pojawiła się szansa na walkę o odszkodowania i zrozpaczeni rodzice chwycili się tej myśli, by wyjaśnić to co nadal nie jest jednoznacznie wyjaśnione?
Przerażające jest jednak to, że wystarczy wykazać się charyzmą i grać na uczuciach, by porwać ludzi i zasiać w ich głowach ziarno niepewności. A plon jaki z tej paniki wyrośnie, możemy obserwować do dziś.
„Wirus paniki” okazał się rzetelnym reportażem, który przedstawia nam wszystkie kontrowersje związane ze szczepieniami ochronnymi. Mamy tutaj zderzenie potwierdzonych badań wielu naukowców, z zagrywkami na emocjach rodziców ze strony antyszczepionkowców, by podsycić ich strach stawiając przerażające hipotezy. Przeciwnicy szczepień zamiast dowieść, że mają rację, przerzucają odpowiedzialność na naukowców. A nauka nie daje jednoznacznych odpowiedzi, co widać również po stronie zwolenników teorii Wakelfielda.
Jeszcze przed rozpoczęciem czytania, byłam za szczepieniami. Chciałam jednak poznać argumenty drugiej strony i muszę powiedzieć, że nie trafiają one do mnie. Za to brak odporności stadnej, która nam grozi wraz z malejącą ilością zaszczepionych dzieci, już jak najbardziej działa na moją wyobraźnię.
Jeśli mimo to nie czujecie się przekonani, to zachęcam do zapoznania się z treścią książki. Jest to naprawdę rzetelne źródło wiedzy poparte przekonującymi dowodami.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarne.