„Wioska wdów” autorstwa Patii McCracken stanowi miks dwóch gatunków: literatury pięknej oraz true crime. Nie będę ukrywać, że była to dla mnie bardzo trudna lektura, przy której spędziłam kilka poprzednich wieczorów. Zaczynając czytać ten tytuł, nie spodziewałam się, że historia Cioteczki Zsuzsa tak mnie zaskoczy. Nawet teraz, pisząc tę recenzję, nie wiem, co powinnam Wam powiedzieć, „Wioska wdów” to mocna historia, która wręcz kipi brutalnością oraz brakiem jakichkolwiek zasad.
„Wioska wdów” to powieść z kategorii true crime opisująca wydarzenia z wioski Nagyrév na Węgrzech, której mieszkanki otruły co najmniej 160 mężczyzn oraz dzieci w latach 1914– 1929.
Patrząc na nieprawdopodobny skład morderczyń – wiejskich żon, matek i córek – można dojść do wniosku, że to mogło się zdarzyć każdemu i wszędzie. Główną postacią i prowodyrką wydarzeń była wiejska akuszerka, znana jako ciocia Suzy. Kobieta destylowała arszenik z lepiku na muchy i rozdawała kobietom z Nagyrév, pytając przy okazji: „Dlaczego zawracasz sobie nim głowę?”. W ten sposób zachęcała do pozbycia się niechcianych dzieci czy okrutnych małżonków.
Liczba zmarłych rosła bez konsekwencji. „Wioska wdów” opowiada o tym, jak niektóre kobiety pozbywały się chorych krewnych, a inne używały arszeniku jako sposobu na otrzymanie spadku. Koszmar trwał przez ponad piętnaście lat, aż niezwykła wskazówka ujawniła zbrodnie w 1929 roku...
Jestem po prostu w szoku. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej historii i do tej pory nie potrafię znaleźć przyczyny, która popchnęłabym te kobiety do tak nieludzkiego czynu. Mój umysł nie potrafi pojąć, jakim trzeba być potworem, by zgotować drugiej osobie taki los. Nikt z nas nie ma prawa decydować o życiu drugiej osoby, a „bohaterki” tej pozycji znalazły idealny sposób, by pozbyć się niechcianych dzieci, chorych teściów, czy awanturujących się po pijaku mężów.
Może dziwnie to zabrzmi, ale w trakcie lektury zamiast obrzydzenia czułam ciekawość - chciałam po prostu wiedzieć co takiego zostanie opisane na następnej stronie. Prawdopodobnie w pewnym momencie moja wrażliwość przestała „działać” i zaczęłam traktować ten tytuł jako książkę w pełni opartą na fikcji literackiej.
Jeśli liczysz, że w „Wiosce wdów” panuje zwarta akcja, to niestety mam dla Ciebie złą wiadomość: ta historia jest zupełnym tego przeciwieństwem. Fabuła płynie swoim powolnym tempem, co w moim przypadku nie było problemem w trakcie czytania.
„Wioska wdów” to straszna opowieść, która pokazuje nam jakim potworem bez jakichkolwiek uczuć potrafi stać się człowiek dla drugiego człowieka. To historia, w której brak jest jakichkolwiek zasad, a moralność już dawno straciła swoją rację bytu. Po tej lekturze moje zaufanie do drugiego człowieka jeszcze bardziej zmalało. Niby żyjemy w cywilizowanym świecie, to jednak pewna niepewność kiełkuje we mnie z każdym dniem, kiedy słyszę, ile krzywd dzieje się na świecie.
Czy książkę polecam? Jeśli lubisz tematykę true crime i nie słyszał*ś wcześniej o tej historii - czas najwyższy to zmienić! „Wioska wdów” to przerażająca, oparta na faktach historia kobiet o bezwzględnych duszach, które morderstwo traktowały jako najprostszy sposób na pozbycie się problemu.