„Witaj, piękna” Ann Napolitano to powieść, która bez wątpienia podzieli czytelników na zwolenników i przeciwników, o czym świadczą opinie, zarówno te zachwycające się nią, jak i te mniej pochlebne. Ja należę do drugiej grupy odbiorców tej książki.
"Witaj piękna" to powieść, która eksploruje skomplikowane relacje rodzinne, zagłębiając się w tematy traumy, straty i poszukiwania tożsamości.
Książka opowiada o zderzeniu młodego mężczyzny dorastającego w domu bez miłości, Williama Watersa, z czterema siostrami Padavano, pochodzącymi z rodziny pełnej ciepła, emocjonalnej, z żywymi relacjami. William dorastał w cieniu tragedii i jedyną radością, jaka towarzyszyła jego dojrzewaniu, była koszykówka.
Napolitano przedstawia historię rodziny Padavano na przestrzeni wielu lat, tworząc nieoczywistą sagę rodzinną. Fabuła skupia się na konsekwencjach traum dzieciństwa, odrzucenia i poczucia braku miłości. Historia została ukazana z perspektywy różnych bohaterów wcielających się w rolę narratora i przedstawia dramatyczne chwile, takie jak depresja, ciąża nastolatki czy odrzucenie dziecka przez rodzica.
Napolitano stara się pokazać siłę rodzinnych więzi, jednak nie dla każdego czytelnika te relacje mogą być przekonujące. To powieść zbudowana na emocjach od żałoby, dobroci, wytrwałości ducha, po głęboką ludzką potrzebę przynależności.
William, Julia, Sylvie, Cecelia, Emeline, Rose, Charlie to bohaterowie przeżywający szereg niełatwych emocji, ale dla mnie byli mało fascynujący w swej zwyczajności, bo ukazani zostali niewyraziście, bez pogłębionego rysu psychologicznego. Niestety, nie wzbudzili mojej sympatii, może z wyjątkiem głowy rodziny, Charliego, uznanego przez żonę za nieudacznika, a tak naprawdę był to człowiek o ogromnym sercu, skromny, który bez rozgłosu pomagał wielu ludziom. Nie podobał mi się William, nudny i papierowy facet, bez większych ambicji. Nie podobała Julia, oschła, jakby pozbawiona uczuć, zbyt metodyczna ani Rose ze swoją niezrozumiałą przeze mnie decyzją. Cień sympatii wzbudziła Alice i bliźniaczki: Cecelia I Emeline. Sądzę więc, że relacje między tymi bohaterami zostały ukazane zbyt powierzchownie.
Rozczarowała mnie też ta książka brakiem napięcia, klimatu chwytającego za serce, dalej nierównym tempem, powierzchownością w przedstawianiu niektórych wątków. Nie odpowiadał mi styl autorki, momentami udziwniony, pretensjonalny, ze sztucznymi dialogami. Mimo dość ciekawego pomysłu na sagę rodzinną, jej wykonanie oceniam za niezbyt udane.
Pomimo pewnych ograniczeń, na które wskazuję, powieść może znaleźć swoje miejsce jako lektura poruszająca tematy życiowe i zmuszająca do refleksji nad znaczeniem rodziny, wzajemnych relacji i miłości w naszym życiu.
Myślę, że końcowe wrażenia z lektury "Witaj piękna" będą zależeć w dużej mierze od indywidualnych preferencji czytelnika oraz jego zdolności do zanurzenia się w historii rodzinnych dramatów.
Mimo wszystko chciałabym codziennie rano być witaną ciepłym i szczerym: “Witaj, Piękna!” tak jak robił to Charlie, pozdrawiając swoje cztery córki.