Wikingowie są nie do zatrzymania; wielcy wojownicy, którzy nie znają litości. Palą, gwałcą i mordują każdego, kto przeciwstawi się ich woli. Chcą pokazać, że z nimi nie warto zadzierać, a tym samym utrwalić swoją chwałę jako tych, którzy niczego się nie ulękną. Są wolni od fałszywych oskarżeń, wiarę pokładają jedynie we własne, pogańskie bóstwa, a świat pamięta ich jako niezrównanych wojowników. Przewodzi im Ragnar, za równego sobie towarzysza uznając jak na razie jednego ze swoich synów, Ivara, zwanego Bezkostnym. Tego mężczyzny nikt nie pobije w kwestii okrucieństwa.
Wyruszają w kolejną podróż, aby podbić jak najwięcej nowych dla nich terenów; w tym samym czasie Karol Wielki snuje wielkie plany bitewne, mające raz na zawsze usunąć wikingów z północnych ziem. Nie zdaje sobie sprawy, jak niszczycielska będzie ich furia.
O wikingach wiedziałam niewiele; podręczniki do historii jakoś zgrabnie omijają ów temat, podrzucając zaledwie kilka podstawowych informacji. Dawniej obejrzałam jakiś film dokumentalny, w którym była o nich mowa, aczkolwiek również niewiele zapamiętałam. Dotychczas wystarczała mi ta garstka wiedzy, jaką posiadałam na ich temat. Stwierdziłam, że nowa powieść historyczna pana Daniela Komorowskiego będzie doskonałym sposobem, aby zdobyć nowe informacje, a co za tym idzie- nauczyć się czegoś nowego z tak znienawidzonej przeze mnie historii.
Choć -jak już wspomniałam- historia nie należy do moich ulubionych przedmiotów z liceum (czyli z przeszłości), to nie boję się podejmować nowych wyzwań i kierować swej uwagi na powieści historyczne. Wielokrotnie dowiedziałam się z nich więcej niż z lekcji. Tym razem spędzony czas był o tyle ciekawszy, że okraszony dużą ilością krwi. Oj tak, jeżeli ktoś nie lubi książek, w której ta życiodajna ciecz leje się litrami, to lepiej niech omija tę pozycję szerokim łukiem. Wikingowie nie znają litości, a co za tym idzie używają miecza zawsze, gdy mają ku temu sposobność. Najbardziej zachwyciły mnie opisy wymyślnych tortur, m.in. tak przerażający dla społeczeństwa "krwawy orzeł". Nie sądziłam, że można w tak wymyślny sposób zadać komuś ból, a tu proszę. Da się. Na własnej skórze nie chciałabym tego nigdy poczuć, brrr...
Akcja toczy się bardzo szybko, bo i wiele się dzieje; Ragnar wraz z synem Ivarem oraz grupą wikingów wyrusza w podróż, mającą na celu przywiezienie na ich ziemie skarbów. Jako że ów naród niczego się nie boi, nie mają problemów z dostaniem się na wyspę, zabranie tego, co cenne i przy okazji użycie miecza. Poniekąd można ich określić jako agresorów bez krzty litości, nawet dla kobiet i dzieci. Cóż, dawniejsze czasy były naprawdę ciężkie. Opisy wszelakich bitw są bardzo dokładne, nie umknie nam nawet najmniejszy fragment.
Furia wikingów to nie tylko krwawe wojaczki- to także opis rodzinnych spraw. Czytelnik od razu zauważa konflikt między dwoma najstarszymi synami Ragnara, którzy nie są skorzy do pogodzenia się. Ich celem jest pokazanie ojcu, który z nich zasługuje na objęcie władzy po jego śmierci. Ivar, jako ten młodszy wie, że "tron" mu się nie należy, a jednak wszyscy -od poddanych, aż po samego ojca- wiedzą, iż to on nadaje się bardziej na rządzącego niż jego starszy brat. A ta świadomość budzi jeszcze większą wściekłość...
Szkoda, że autor nie rozwinął wątku żony Ragnara i jego młodszego syna, Bjorna, którzy dopuścili się bardzo specyficznej rzeczy. Ów młodzieniec pojawia się jeszcze raz w całej historii, ale nie znamy jego motywacji, która zaprowadziła go wprost w ramiona matki. Może w kolejnych częściach będzie o tym coś więcej.
Jedynym, niewielkim minusem był styl pisania pana Komorowskiego; niektóre zdania były tak topornie stworzone, że nieco to przeszkadzało w odbiorze historii. Myślę jednak, że z każdym kolejnym tomem będzie lepiej.
Jeżeli nie chcecie narazić się na furię wikingów, to radzę Wam sięgnąć po tę lekturę! Książkę znajdziecie u wydawnictwa Replika :)