Wyobraź sobie, że wykonujesz zawód, który przynosi Ci dużo satysfakcji, daje poczucie spełnienia, a nie zakrawa o przykry obowiązek. Tworzysz placówkę od podstaw według własnej wizji, oddajesz serce swoim podopiecznym , których często znasz od lat. Aż tu przychodzi moment, że wszystko wywraca się do góry nogami. Jeden dzień, jedna chwila i nagle wszystko, co dobrze znałeś zamieniasz w jedną wielką niewiadomą, w ryzyko, lecz masz poczucie chęci zmiany, zmierzenia się ze nieznanym sobie rodzajem pracy. Idziesz tam, skąd zazwyczaj wielu zmyka z podkulonym ogonem lub nawet w najodleglejszych planach nie bierze takiego charakteru pracy pod uwagę. Autorka zabiera czytelnika w podwójny rodzaj środowiska, który dla mało kogo jest jasny, klarowny i stoi otworem. To świat gabinetu lekarskiego, a jednocześnie świat ograniczony więziennymi murami. Ta książka to nie lada gratka dla osób, którym do gustu przypadły reportaże „Gad”, „Agonia” czy „Mali bogowie”. I choć lekarka nie stawia przed nami ostrych, uchylających się od emocji rozdziałów, to jej łagodna narracja wprowadzi czytelnika w zawód, o którym mówi się niewiele, a wręcz w ogóle. Polska rzeczywistość w zakresie lekarzy więziennych jest bezwzględna – nikt nie chce podejmować się pracy obarczonej ryzykiem, nadmiernym stresem, podyktowanej tym większym brakiem szacunku, jak i mocno odbiegającej od tradycyjnych wizyt lekarskich w podstawowej opiece zdrowotnej. Tym bardziej dziwi fakt pozostawienia spokojnej pracy dr Amandy na rzecz wizyt lekarskich obarczonych mnóstwem obostrzeń, jak i specyfiką pacjentów.
Brown po krótkim wprowadzeniu, gdzie skupia się na dniu, w którym podjęła jako dojrzały lekarz, ale i żona, matka istotną decyzję skupia się na trzech rodzajach placówek więziennych, w jakich miała okazję pracować lub pracuje do dziś. Delikatne wejście w świat młodocianych przestępców, poprzez pracę z dorosłymi osadzonymi mężczyznami, by do dnia dzisiejszego obejmować podstawową opieką zdrowotną kobiety z żeńskiego zakładu karnego stały się okazją do przeżycia, doświadczenia wydarzeń opisanych w książce. Sytuacje te nie opierają się na bezstronności – nie można odmówić autorce skrajnego współodczuwania i litości. Przeszło mi nawet przez myśl (bazując nieco na własnym doświadczeniu), czy aby tak mocna empatia nie wróży szybkiego wypalenia i poczucia bezradności wobec osadzonego jako człowieka, osadzonego jako pacjenta, ale przede wszystkim osadzonego jako kogoś, kto popełnił przestępstwo. Jedno jest pewne – nie jest to łatwa, lekka praca przeznaczona każdemu; z podziwem można mimo upływu lat pracy lekarki widzieć jej nieustanny zapał i motywację do pełnionego zawodu, a jednocześnie ciągłe pełne zaangażowanie w kwestie zdrowotnej jej pacjentów. Ta kobieta – mimo, że szczególnie narażona na stres, nerwy, obelgi spełnia się w swej pracy idealnie. Ta kobieta jest również dobrym przykładem tego, by czasem porzucić swój wieloletni kokon bezpieczeństwa na rzecz pracy, która będzie naznaczona wieloma wyzwaniami, wyboistą drogą, niejednokrotna analizą o tym, że można było postąpić inaczej, ale jednocześnie przyniesie ogrom satysfakcji i poczucia pomocy tam, gdzie - mogłoby się wydawać – nie ma miejsca na współczucie, pomocną rękę, czy dobre słowo.
Zastanawia mnie, jak w naszych polskich realiach analogicznie wygląda tytułowy zawód – myślę, że taka książka byłaby równie interesującą pozycją. Tymczasem gorąco polecam zagłębić się w życie i zawód angielskiej lekarki więziennej, która nie skąpi emocji, odkrywa tajemnice, a przede wszystkim otwiera na oścież drzwi więziennego gabinetu lekarskiego, jak i niejednej celi, z której może posypać się grad przekleństw, kupa… kupy, fala niezatamowanej krwi lub oczekiwanie na wolność i odrobinę człowieczeństwa.