„Posługujemy się dźwiękami, aby tworzyć muzykę, tak jak posługujemy się słowami, aby tworzyć język” rzekł Fryderyk Chopin, największy polski kompozytor muzyki fortepianowej i pianista. Słowa, dźwięki, litery i my. Ludzie od gadania.
Dźwięki są ulotne, acz wychwytywane przez uszy. Są takie co zostają w nas na dłużej, są takie co tylko latają jak motyle i szybko znikają tracąc na znaczeniu. Ktoś coś powie, my pomyślimy, skomentujemy lub przemilczymy. Bo jeśli ktoś uznaje siebie za wszystkowiedzącego to kim może być? A my? Kim my jesteśmy w jego oczach? Do niewiedzy większość boi się przyznać. O pomoc mało kto poprosi. Szkoda nam czasu na mądre rozmowy rozwiewające wątpliwości. A szkoda.
Lepiej wiedzieć, czy nie wiedzieć? A jeśli nie wiemy, to czego tak naprawdę? Filip Springer zaprosił do rozmowy, ba, do monologów ludzi różnych profesji w czasie pandemii. Ta zatrwożyła wszystkich i wszystkich zamknęła w domach. Do strachu i niepewności mało kto się przyznawał, acz każdy odczuwał. Nie wiem, co będzie jutro... Nie wiem, czym jest życie. Kim jestem ja? Ludzie pytali czterech ścian mając nadzieję, że pytania rzucone w przestrzeń powrócą z gotowymi odpowiedziami. I co? Czekanie zmuszało do zadumy nad sobą. Do zatrzymania czasu w sobie.
A wielu rzeczy nie wiemy, nie znamy i nie będzie nam dane tego zmienić.
„Więźniowie, zakładnicy, których pamięć lub umysły, gdy siedzieli w strachu i poczuciu beznadziei, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znaleźli, dosłownie otwierały się jak książki i podsuwały tyle różnych rzeczy, o których, jak im si wydawało, zapomnieli lub o których nie wiedzieli, że je wiedzą, jak gdyby oni sami stali się wszystkimi przeczytanymi książkami i wszystkim, czego się nauczyli i co zrobili w swoim życiu”.
Filip Springer taką publikacją bardzo mnie zaskoczył. Nie tyle samym pytaniem - Czego „Nie wiem”, ale i kierunkiem owych dociekań. Autor kojarzy mi się z architekturą, urbanistyką przestrzeni, czy budownictwem z jego brzydotą i pięknem zarazem, ze zdjęciami najczęściej czarno białymi, które zatrzymują odciśniętą rękę historii. Łączę go z czasami PRL, o których przypomina, i do których co jakiś czas z sentymentem wraca. Springer to w moich oczach ktoś, kto bawi się mijającym czasem i zmianami, jakie zachodzą w szerokim spektrum. A tu? Tu mamy wypowiedzi, próby odpowiedzi połączonych z własnymi przemyśleniami i dywagacjami, jakie się akurat nasuwają. To zdania, w których rozmówcy przyznają się bez wstydu i strachu, że wiele nie wiedzą i mają świadomość, że w życiu nie dojdą do punktu, w którym całą wiedzę zdobędą. I nie ma w nich oporu, że to nie wypada, że oni przecież muszą wiedzieć wszystko lub prawie wszystko, że ktoś taki, jak oni, ludzie z wykształceniem z wysokimi stanowiskami – że oni czegoś mogą nie wiedzieć. Tu każdy mówi wprost – nie wiem.
Gdyby nie izolacja w pandemii można by wszystkie te osoby posadzić przy jednym, wielkim stole i przy słodkościach rozmawiać, rozmawiać i rozmawiać bez końca. Rozmawiać o wiedzy i niewiedzy, o sobie, o zagubieniu, o pracy, o pasjach zmierzających do poznania. O samorozwoju, który podnosi apetyt na zdobywanie coraz większej mądrości. Można by rozmawiać o depresji, czy dojściu do muru w poszukiwaniach, który hamuje i blokuje. I choć spotkanie wszystkich tych rozmówców nie odbyło się, to warto tych ludzi posłuchać i czerpać z nich mądrość. Słuchać. Bo, jak powiedziała Anna Nacher: „(...) warto pielęgnować sferę nie wiem”.
Nie zmuszaj się do czytania całości podczas jednego wieczoru. Rób przerwy pozwalające osiąść słowom w tobie. Rób przerwy, myśl i czytaj, zastanawiaj się i czytaj. Nie spiesz się. Bądź czytelniczym niewiadomym, smakoszem poznania.
Dziękuję Stowarzyszeniu Sztukater za powieść.
#agaKUSIczyta