Życie Rina od małego składało się tylko z wypełniania poleceń innych ludzi. Najpierw słuchał się swego ojca grabarza, potem żołnierza, który go od niego kupił, a następnie nauczycieli w szkole wojskowej. Chłopak rozumiał tylko rozkazy, wszelkie inne relacje międzyludzkie takie jak przyjaźń, wdzięczność , czy miłość stanowiły dla niego zagadkę. Ta niezwykła właściwość oraz to, że z jego zimnych stalowych oczu nie da się odczytać żadnych emocji, sprawiły, że stał się idealnym kandydatem na ucznia słynnego żołnierza Wolnego Kruka. Czy jednak uda mu się pokonać dwóch innych kandydatów?
„Morze” to pierwsza część pięciotomowego cyklu, debiutancka powieść polskiej pisarki Katarzyny Szelenbaum. Autorka wykreowała świat przypominający nieco ten z „Sagi o Wiedźminie”, choć pozbawiła go czarów , magii i koszmarnych kreatur. Tutaj największym potworem jest człowiek.
Rin obserwuje otaczającą go rzeczywistość, wszystkie skierowane do niego słowa tłumaczy sobie na język rozkazów, stara się za długo nie rozmyślać nad tym, czego nie rozumie, choć z biegiem czasu przestaje mu się już to udawać.
Sprzedaż własnego dziecka, szykany, bicie, tortury, gwałty… To wszystko jest w tej powieści na porządku dziennym. Nikogo nie dziwią zwykłe morderstwa, dopiero rozwłóczenie flaków ofiary po całym pomieszczeniu może zrobić na bohaterach jakieś wrażenie.
Książka jest trudna. Trudna do czytania, trudna do szybkiego pojęcia. Już po skończeniu nie opuszcza myśli czytelnika, cały czas powraca w najmniej oczekiwanych chwilach. Dochodzi do tego, że jakieś zwykłe życiowe sytuacje przywołują jej fragmenty, zaczynają się z nią kojarzyć i tak dalej. Jak któregoś wieczoru rozmyślałam sobie o tym, że chcę jak najszybciej poznać dalsze losy Rina, to do głowy przyszło mi coś takiego „nie mogę się doczekać kolejnego sezonu tego serialu”. Dopiero po chwili skojarzyłam, że ja przecież czytałam książkę, a nie oglądałam film. I tu ukłon w stronę autorki za opisy, które czasem zajmują nawet po kilkanaście stron, ale pomimo tej rozwlekłości są ciekawe i potrafią tak zaprezentować daną sytuację, że czytelnikowi wydaje się, że ogląda obrazy.
Jak już wspomniałam wcześniej powieść ciężko się czyta. Trzeba to robić dokładnie, nie można opuścić żadnego zdania. Często kolejne rozdziały zawierają całkiem nieoczekiwane niespodzianki, jak przeskok do innych bohaterów, czy też parę dni do przodu i o tym co wydarzyło się w międzyczasie dowiadujemy się ze wspomnień lub rozmów bohaterów. Mniej więcej w połowie zaczęłam odczuwać pewne znużenie, czy też przytłoczenie całą tą fabułą, chciałam już jak najszybciej dobrnąć do końca, choć i tak nie było sposobu by zwiększyć prędkość czytania. Nie pomaga w żwawym przyswojeniu treści także (jak dla mnie) zbyt mała czcionka. Wolałabym już nieco grubszą książkę, ale większe litery.
Spotkałam się gdzieś z opinią, że czytanie tej powieści to masochizm. To raczej zbyt duże określenie, choć na pewno nie jest łatwo. Polecam jednak „Morze”, gdyż jest to z całą pewnością perełka w polskiej fantastyce ostatnich lat.