„Do skutku” – zakończenie zawiłej trylogii, w której intryga zagęszcza się z każdą kolejną stroną, gdzie dzieje się dosłownie WSZYSTKO, ale w tak powolnym biegu, że owo wszystko jesteśmy w stanie przetrawić i przemyśleć. Trzy razy. Ale zacznijmy od początku.
Sara nie ma łatwego życia. Jak wiemy z poprzednich tomów przeżyła traumy, które złamałyby psychikę niejednej osoby jednak nasza dwudziestopięciolatka nie poddaje się łatwo i nie ugnie się nawet pod najmocniejszymi ciosami! Kiedy już zaczyna się wydawać, że życie Sary nareszcie natrafiło na dobre tory, a jej kariera w Kwaterze Głównej Sił Zbrojnych rozwija się w najlepsze, skutkując awansem na stanowisko asystentki szefa sztabu, zaczyna dziać się coś niepokojącego… i zdecydowanie złowrogiego! Śmierć bliskich, trudna relacja z siostrą i coraz to dziwniejsze wydarzenia wokół sprawiają, że Sara poddaje się powoli postępującej manii prześladowczej, snuje przedziwne teorie spiskowe i traci zaufanie do wszystkich i wszystkiego – łącznie z własnym zdrowym rozsądkiem. Czy jednak rzeczywiście mamy tu do czynienia chorobą psychiczną? Podsłuchy, włamania do komputera, ludzie wiedzący o jej każdym najdrobniejszym kroku, poczucie bycia obserwowaną i w końcu otwarte groźby – to wszystko przecież nie dzieje się w jej głowie! Tajemnicza działalność nieżyjącego ojca kładzie się na jej życiu głębokim i mrocznym cieniem!
W „Do skutku” thriller psychologiczny miesza się z thrillerem politycznym w raczej dobrych proporcjach. Aspekt psychologiczny bardzo silnie oddziałuje na emocje czytelnika, a polityczne wątki podkręcają atmosferę wprawiając naszą wyobraźnię w coraz wyższe obroty – szpiedzy, wielkie pieniądze i tajne organizacje rządzące krajem – słowem, wszystko czego potrzeba do dobrej, emocjonującej lektury!
Czy mam jakieś zastrzeżenia? Halo, pytasz dzika czy *ekhem* w lesie? Czy wpływają one negatywnie na ogólny odbiór książki? Absolutnie nie. Przede wszystkim język – trudno mi określić, czy tak dziwną składnią posługuje się autorka, czy to raczej kwestia polskiego tłumaczenia. Czuję lekki zgrzyt pomiędzy słowami, które moje oczy przesyłają do mózgu, a kolejnością w jakiej mózg zakłada że będą. Wiecie o co mi chodzi? Szyk zdań zaskakuje na równi z państwowymi aferami. Drugie na podium, chociaż równie irytujące są angielskie zwroty powtykane w przypadkowe miejsca – nie tylko w dialogach, co byłoby zrozumiałe i w pewien sposób oddawało potoczność języka używanego w rozmowach młodych ludzi – ale również w narracji! Co? Jak to było w klasyku: „A komu to potrzebne? A dlaczego?”.
Mimo tych drobnych potknięć czas spędzony nad „Do skutku” to zdecydowanie dobre, pełne zaskoczeń i dociekań chwile, próby rozwikłania niewyjaśnionych zaginięć, zabójstw i szwedzkich afer korupcyjnych, a przede wszystkim świetna rozrywka. Zdecydowanie warto zarwać kilka nocy na Trylogię Oporu!
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za egzemplarz recenzencki dziękuję.