John "Chick" Donohue, J.T.Molloy "Wielka ofensywa piwna",
Który z oglądanych filmów pokazujących wojnę w Wietnamie najbardziej zapadł Wam w pamięć? Ja wyróżniłabym "Łowcę jeleni", chociaż "Pluton" w moim prywatnym rankingu mógłby deptać mu po piętach. Warto jednak wspomnieć również "Good morning, Vietnam", różniący się mocno klimatem od dwóch poprzednich. A i "Forrest Gump" ma także wietnamski wątek.
Historia dwudziestosześcioletniego Chicka byłego żołnierza piechoty morskiej, który pewnego dnia postanawia wyruszyć do Wietnamu, by odnaleźć walczących kolegów i sprawić trochę radości zawożąc im amerykańskie piwo, idealnie nadaje się do sfilmowania. Już sam pomysł, żeby popłynąć na drugi koniec świata, do miejsca gdzie toczy sie wojna, wydaje się szalony. Niebezpiecznie jest przecież ryzykować swoje życie, dla wychylonego przez kolegów kilku łyków złocistego napoju. A jednak. W tym pomyśle poza jego absurdalnością jest coś więcej. Liczy się przyjaźń, solidarność, pamięć czy wreszcie chęć przekazania słów otuchy od wszystkich tych, którzy czekają na bezpieczny powrót kolegów, braci, mężów, synów czy wnuków, a piwo przywiezione nawet w symbolicznej ilości ma być tego wyrazem. Drobnym, aczkolwiek niezwykle ważnym gestem.
Wcale nie dziwi mnie więc, że "Wielka ofensywa piwna" została sfilmowana, z resztą w doborowej obsadzie. Czytając książkę, sprawiającą skadinąd wrażenie dość prostej w odbiorze, nieco zabawnej, choć w wielu miejscach opisującej niebezpieczne zajścia, które spotkały Chicka po drodze, oczami wyobraźni widziałam te wszystkie sceny, które opisuje autor a zarazem bohater opowieści. Z wojny nie każdy będzie miał szansę wrócić, tym bardziej więc potrzebne są walczącym podtrzymujące na duchu słowa i wiara, że gdzieś tam daleko w domu pozostały rodziny, które myślą o swoich najbliższych.
W tej wojennej, jakby nie było, opowieści, o mocno wspomnieniowym tonie, takie słowa jak przyjaźń, lojalność, braterstwo, solidarność, chęć podniesienia na duchu, czy dzielenia się z innymi, znaczą bardzo wiele. I nawet jeśli nie jest to wielka literatura, to tę humorystyczno-sarkastyczną oraz nieprawdopodobną, historię czyta się całkiem przyjemnie. Wewnątrz znajduje się również kilkanaście zdjęć autora i jego kumpli.