Na najnowszą książkę z serii z komisarzem Montalbano rzuciłem się natychmiast po wydaniu, bo, co tu kryć, stęskniłem się za tym niepokornym sycylijskim policjantem i ludźmi wokół niego: skrupulatnym gliną Fazio, policjantem-kobieciarzem Mimi Augello, głupkowatym Catarellą, chamskim lekarzem sądowym doktorem Pasquano, lubieżnym prokuratorem Tommaseo, Livią – narzeczoną Montalbano na odległość, gospodynią komisarza – Adeliną. Wszystkie te postacie znane są z poprzednich tomów z serii i traktuję je jak starych znajomych, których miło znów spotkać.
A sprawa kryminalna dotyczy zabójstwa Cosimo Barletty, bogatego biznesmena po sześćdziesiątce. Szybko okazuje się, że zamordowany był prawdziwym łajdakiem czerpiącym przyjemność z upokarzania ludzi: szantażystą, lichwiarzem, drapieżcą seksualnym. Bardzo wiele osób miało motyw, aby go zamordować, więc śledztwo jest wyjątkowo trudne. Poza tym nasz komisarz nie bardzo ma ochotę wsadzić za kratki kogoś, kto uwolnił społeczeństwo ot takiej kanalii: „Jeśli uczciwy człowiek postanawia zabić typa, który doprowadził go do rozpaczy, nie mogę z nim nie sympatyzować.” Niemniej Montalbano, przy pomocy Fazia i Mimi Augello daje radę i znajduje zabójcę. Muszę powiedzieć, że intryga kryminalna w książce jest bardzo dobrze przeprowadzona, co nie zawsze jest regułą w tej serii. Poza tym książkę można czytać niezależnie od poprzednich w serii, a ukazało się ich już u nas 21 plus trzy zbiory opowiadań, nie chwaląc się, przeczytałem wszystkie.
Oczywiście dla wielbicieli serii z Montalbano rzecz ma trochę smaczków. Ja na przykład zobaczyłem, ile humoru się w niej kryje (w innych książkach z serii też). Oto na przykład opisuje Camilleri ruch na drodze: „Szosa do Vigaty była zatłoczona, samochody jechały przylepione jeden do drugiego, a średnia prędkość oscylowała wokół dziesięciu centymetrów na dziesięć minut”. U nas jeszcze chyba nie jest tak źle... Poza tym dowiadujemy się, że Livia jest okropną kucharką: „Jeszcze nigdy nie udało się Livii zgasić gazu pod makaronem we właściwym momencie. W dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto wychodził jej przegotowany, zlepiony w ohydną miękką masę. A w tym ostatnim, jedynym przypadku na sto był całkiem surowy, jak dopiero co kupiony w sklepie.” Nie dziwi więc, że smakosz Montalbano unika kuchni narzeczonej, zdecydowanie preferując jedzenie w knajpach. Albo czarny humor doktora Pasquano, mówiącego do Montalbano: „Wie pan, jakie jest moje największe marzenie? Zrobić sekcję pańskich zwłok!” Można takich smaczków znaleźć więcej.
Pochłonąłem książkę w ciągu jednego popołudnia, co ciekawe, napisał ją Camilleri w roku 2008, we Włoszech ukazała się trzy lata później, dlaczego tak późno, wyjaśnia autor w posłowiu, u nas dopiero teraz...
Dostaliśmy całkiem dobry kryminał, a dla miłośników serii z Montalbano to rzecz absolutnie obowiązkowa!