Książka mówi o Weronice, której życie jest wspaniałe z punktu widzenia kogoś postronnego. Niestety ona sama nie chce żyć. Umiera się na wiele sposobów jak mówi opis z tyłu okładki z miłości, z tęsknoty czy z samotności. Weronika postanawia się zbić. Niestety przeżywa. Ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Ma 5 dni życia. Do jej upragnionej śmierci zostało niewiele, jest prawie tak jak chciała. Ale jak wszyscy wiemy prawie robi wielką różnicę. Poza Weroniką poznajemy Edwarda, Marię i Zedkę. Każdy z nich pragnie innego życia niż to które wiódł do tej pory. Głowna bohaterka poznaje ich historie i zauważa, że jej życie nie jest może takie nędzne, nudne i szare jak wcześniej sądziła. Jak skończy się ta historia?
Pierwszy raz zetknęłam się z tą książką w pierwszej klasie gimnazjum. Dobrnęłam do połowy i książka trafiła na półkę. Na niej kurzyła się przez kolejne 3 lata. Do momentu gdy zobaczyłam jej kieszonkowe wydanie u mojej koleżanki w ręku. Postanowiłam spróbować jeszcze raz, i tym razem mi się udało. Wciągnęłam ją na jeden raz, mimo iż słyszałam wiele niepochlebnych opinii na temat zarówno książki jak i autora, do tej pory czytam milion komentarzy w stylu: „Co za gniot”, „ pseudofilozofia autora jest do dupy” takie tam.
W pierwszym odruchu pomyślałam o Weronice jak o samolubnej rozpieszczonej dziewusze z mentalnością 15-latki. Byłam wściekła, że autor zabija ją z tak błahego powodu jak monotonia życia i jego przewidywalność. Czy nie mógł wymyślić niczego lepszego? Mało jest powodów, dla których warto umrzeć? Z takim odczuciem ruszyłam dalej z nieco mniejszym już zapałem. No więc Werka się truje i ląduje w psychiatryku. Mmmm wybornie. Coś dla mnie. Opisy były tak rozległe i tak mnie wkurzały, że myślałam, iż umrę z nudów. Co nie pozwoliło mi odłożyć książki? Nie, na pewno nie to, że akcja jest rozbudowana i dzieje się w milionie miejsc na raz ale raczej to, że czytając tę powieść musiałam zmierzyć się sama ze sobą. Musiałam stanąć twarzą w twarz z tym co miałam w środku. Książkę czytałam w okresie, w którym nie miałam przynajmniej pozornie nic do stracenia. A jednak. Dzięki tej książce uświadomiłam sobie, że życie choćby beznadziejne ma wielką wartość
A teraz na temat: jeśli chodzi o to czy polecam ją innym czytelnikom to owszem ale tylko w momencie, w którym są na tyle dorośli emocjonalnie, że mogą dojrzeć głębszy sens w tym o czym pisze Coelho. Odradzam tym, którzy nie lubią wolno rozwijającej się akcji i filozoficznego podejścia do tematu.
Moja ocena 4/5