Rozmyślając w ogóle co tu napisać o „Wampirze Lestacie” albo o samym Lestacie, mój umysł podsunął mi wspomnienie z liceum, w którym główną rolę grała właśnie ta książka, a także jej poprzedniczka. O co tam chodziło? Miałam koleżankę, która za namową innej przeczytała „Wywiad z wampirem”. I mnie kusiła, ale byłam na nie, gdyż wtedy wampiry kojarzyły mi się jednoznacznie (Zmierzch – nie ten Żeromskiego) i miałam do tego skojarzenia inne niż teraz podejście...Anne Rice znałam z innych książek, w tym z niedokończonej anielskiej serii... Ale jej wampiryzm średnio mnie interesował, bo wierzyłam, że Szczwany Lis to jedyna wspaniała postać, jaka wyszła spod jej pióra.
Ale co z tą koleżanką. Otóż zachwycona „Wywiadem...” pełna zapału zabrała się za „Wampira Lestata” , a potem opowiadała mi treść ze szczegółami. Pamiętam jak dziś, jak opowiadała mi o wampirze, który stał się rockmanem. Wtedy patrzyłam na nią i na Lestata z politowaniem. No pomysł idiotyczny, wieje żenadą i w ogóle jestem na nie. Nie przyszłoby mi wtedy do głowy, że to może być całkiem porządna myśl! Że z tego wyjdzie całkiem dobry początek...
Tak, Lestat został rockmanem i to piekielnie dobrym. Jako bystry obserwator współczesności, wiedział, czego potrzebuje potencjalny słuchacz. Z kilkoma śmiertelnikami stworzył dobry zespół, muzykę, zapewne też kubki, koszulki, breloczki...Zespół miał też aurę tajemniczości, ten niepokojący i pociągający zarazem pierwiastek, który sprawił, że publiczność oszalała i była gotowa na wszystko. Pewnie, kogo by nie pociągała ta nadprzyrodzona wizja?
A no, byli też tacy, gdyż inne wampiry nie były zachwycone. Premierowy koncert, albo i każdy inny koncert mógł spowodować rzecz najgorszą: ujawnienie. Lestat się tego nie bał, liczył, że wtedy usłyszą go ci, których być może kochał...Marcus, Gabrielle, Louis no i ona...Bogini..
W „Wywiadzie z wampirem” Lestat był ty złym, tym siejącym zniszczenie i niepokój. Wampir niezrozumiały, niejednoznaczny. Dlatego „Wampir Lestat” to doskonała książka dla tych, których porwała pierwsza część. Otóż nie tylko poznajemy dokładnie Lestata, poznajemy jego tajemnice, pobudki i różne inne grzechy, które mu na sumieniu ciążą. Dodatkowo zmienia się cały obraz Lestata, którego w „Wywiadzie...” przedstawił Louis. Przychodzi zrozumienie. A to też dobre, czytelnicze odczucie.
Lestat przeżył niejedno. Już od początku skrywał w sobie inność. Przekazana najpewniej przez matkę, Gabrielle, która z jego pomocą sama stała się nieśmiertelną. Nie chciała jednak prowadzić takiego życia jak syn i pozostawiła go. Lestat zapragnął odnaleźć jednego z najstarszych wampirów, o których mówił jego stworzyciel. Nie spodziewał się, że Marcus odsłoni przed nim tajemnice, które są podstawą ich bytu.
To powrót do dawnych czasów, do powstania i stworzenia. To niekończące się pytania, kto stworzył Stwórców. Dlaczego mają jeszcze żyć, jaki mają wpływ? Dlaczego nieruchoma Bogini zdradza swoje imię właśnie Lestatowi, dlaczego właśnie dla niego porusza się, skoro nie robiła tego od lat?
„Wampir Lestat” zachwycił mnie jeszcze bardziej niż część pierwsza. Dlaczego? Podoba mi się ta wampirza filozofia, te rozważania, w które autorka nas wprowadza. Nie trzeba tłumaczyć, że nieśmiertelni mają inne problemy, inne spojrzenie na wieczność, a tu rodzą się pytania, których zwykły człowiek nigdy sobie nie zada.
Filozoficzno – relfkesyjna książka, bez dwóch zdań. Tworzona z głowy, no bo jak inaczej? Przecież wzorców nie ma. „Wapmir Lestat” porusza także zachowaniami determinowanymi przez inność życia. Myślę, że to naprawdę kawał dobrej literatury. Może nawt z wyższej półki. Fani wampirów, tych istot nieodgadnionych, powinni się pochylić nad tą serią. Zachwyci nie tylko wyjątkowość przedstawianego świata, ale także płynny, malowniczy, melancholijny język autorki....Polecam wszystkim i sama chcę więcej!
Kto przeczytał, ten wie: Włosy wampirów bardzo szybko odrastają. Gabrielle może je ścinać codziennie...