Postanowiłam zajrzeć do Wikipedii i zobaczyć, jak ta wirtualna skarbnica haseł tłumaczy słowo „rodzina”. Co znalazłam? W ujęciu socjologicznym rodzina to:
"Związek intymnego, wzajemnego uczucia, współdziałania i wzajemnej odpowiedzialności, w którym akcent pada na wzmacnianie wewnętrznych relacji i interakcji."
Czyli wzajemne wspieranie się, darzenie uczuciem, dzielenie odpowiedzialnością, które mają na celu pielęgnowanie wszystkich więzi łączących bliskich sobie ludzi w jedną spójną całość.
A co gdy pojawi się coś, co uniemożliwi tę ważną pielęgnację więzi? A co gdy zjawi się ktoś, kto zniszczy wszystko co było ważne, co było uznawane za świętość, co było podstawą istnienia? Kto zbruka swoimi niecnymi działaniami te wszystkie wartości i swoimi niecnymi, brudnymi, makabrycznymi uczynkami zakończy życie niewinnych osób? Bo jednych naprawdę zabije, a w drugich zabije wolę życia. O tym właśnie jest książka Belindy Bauer pt.:”Szczątki”. Świetny debiut, trzymający w napięciu thriller i refleksyjna opowieść o kryzysie rodziny, która zostaje potwornie skrzywdzona przez chore działania seryjnego mordercy.
Główny bohater książki to dwunastoletni Steven Lamb, mieszkający w ubóstwie wraz z matką, młodszym braciszkiem i babcią. Wydawać by się mogło, że chłopiec powinien zajmować się tym, czym zajmują się chłopcy będący w jego wieku. Dokazywaniem, graniem w piłkę, sportem, szalonymi gonitwami, pierwszym zerkaniem na co ładniejsze koleżanki.
Powinien... I być może robiłby to wszystko, gdyby nie tragiczne wydarzenie sprzed lat, które zmieniło życie jego bliskich i uformowało jego dzieciństwo i młodość. Otóż przed niemal dwudziestu laty jego wujek, brat jego matki, stał się ofiarą seryjnego mordercy dzieci, Arnolda Avery'ego. Tak jak pozostałe ofiary został zakopany na pobliskich wrzosowiskach, lecz nigdy nie odnaleziono jego ciała, a morderca nie był skłonny do dzielenia się tą informacją. To sprawiło, że babka Stevena a matka zamordowanego chłopca, zamknęła się w sobie, odrzuciła dorastającą córkę, wyrzekła się wszelkich uczuć do swojej rodziny, czekając każdego dnia w oknie, aż jej syn wróci. Steven wyrastał w domu pozbawionym miłości, radości, szczęśliwych, beztroskich dni. Jego matka, pozbawiona tych wszystkich uczuć, odrzucona, tak samo zachowuje się wobec niego, lokując resztki ciepłych uczuć w młodszym synku. I doskonale to sobie potrafi tłumaczyć. Że jej matka też bardziej kochała zamordowanego braciszka, który był od niej młodszy, więc to chyba normalne, że matki faworyzują i bardziej kochają młodsze dzieci.
I dlatego Steven postanawia naprawić swoją rodzinę. Chce odzyskać dom, jakiego nigdy nie miał a o jakim zawsze marzył. Chce, aby matka go przytuliła i pocałowała, aby babcia popatrzyła na niego z uznaniem, a nie z wieczną krytyką. I robi coś, co uruchamia machinę szaleństwa, grozy i psychopatycznych pragnień chorego człowieka. Pisze list do siedzącego w więzieniu Avery'ego z prośbą o przekazanie informacji, gdzie zakopał ciało wujka. I tym samym otwiera puszkę Pandory. Bo uruchamia w umyśle socjopaty wszystkie mrożące krew w żyłach wspomnienia, które sprawiają, że uśpione demony biorą go we władanie. Rozpoczyna się gra pomiędzy chłopcem a seryjnym mordercą, gra, w której wiadomo kto rozdaje karty. Z każdym przeczytanym wersem, z każdą przeczytaną stroną czujemy grozę, która niczym poranna mgła zaczyna rozprzestrzeniać się w umyśle czytelnika. Gdy śledzimy myśli mordercy, jego chorą fascynację dziećmi, jego wspomnienia tego, co z nimi robił, naprawdę mniej odpornym osobom może zrobić się słabo. I nie chodzi tutaj o jakieś sugestywne opisy, bo tego nie ma, chodzi o niezwykłą umiejętność ukazania przez autorkę szaleństwa, które zamieszkało w głowie mordercy i było przez niego przez wszystkie lata skrzętnie pielęgnowane.
Świetne studium socjopatycznego zabójcy, osamotnionego chłopca i pokaleczonej emocjonalnie rodziny. Książka wciąga, wzrusza, trzyma w napięciu a na koniec pobudza do refleksji. Polecam na zimowe wieczory, niezły pożeracz czasu.
http://agnesscorpio.blogspot.com/2010/12/szczatki-belinda-bauer.html