„Walka o oddech”, autor: Tomasz Rezydent, Wydawnictwo BookEdit.
„Walka o oddech” to książka dla ludzi o mocnych nerwach. Autor (lekarz z powołaniem walczący od samego początku z epidemią) opisuje walkę o życie, zmagania z trudami codzienności w jednym z najcięższych oddziałów covidowych w Polsce. Dzięki autorowi jesteśmy w stanie poczuć te wyzwania, nie odgradzając się od nich, nie myśląc, że „przecież mnie to nie dotyczy”. Autor zabiera nas do środka, pokazuje, z czym tak naprawdę ludzkość musiała się zmierzyć w ostatnim czasie. Jest to zapis prawdziwej bitwy o ludzkie życia.
Książka zaczyna się słowami: „Pamięci 359 osób, które przegrały walkę z wirusem w moim szpitalu”. Wiemy, że będzie to bardzo wymagająca i emocjonalna lektura.
Dzięki książce mamy możliwość zobaczenia COVID-19 nie jako statystyk, numerków, czy obostrzeń. Tutaj widać powagę problemu epidemii i podejmowanych prób personelu medycznego walki z koronawirusem. Autor w ciekawy sposób opisuje pracę lekarzy, pielęgniarek i to, z czym musieli oni się zmierzać w tak trudnym czasie. Pokazuje cierpienie ludzi, przerażenie, nieustanną walkę, stres, podejmowanie decyzji, które ważą na ludzkim życiu. Tomasz Rezydent przybliża nam też to, co najgorsze – bezsilność.
Lektura jest szokująca, przerażająca i ciężka. Sądzę, że jeszcze cięższa, a wręcz dobijająca i miażdżąca, rozdzierająca na milion kawałków byłaby dla osób, które straciły bardzo bliskie osoby w ostatnim czasie przez COVID-19. Autor dostarcza nam emocjonalny rollercoaster – wzruszenia, obawę, lęk, przerażenie. Otrzymujemy momentami tak porządny wstrząs, że nie wiemy, co mamy ze sobą zrobić. Czytać dalej, czy odłożyć książkę i nigdy do niej nie wracać… Podczas lektury myśli „to dla mnie zbyt wiele” towarzyszyły mi co chwila. Książka wywiera ogromne wrażenie na czytelniku, ale będzie w stanie niektórych zupełnie złamać. Wszystkie sceny opisywane są bez zbędnych ceregieli. Prosto, rzeczowo, ale i dobitnie. Nieznajomość terminów medycznych nie przeszkadzała mi w istocie zrozumienia ogółu. Rozumiałam to, co się dzieje i wiedziałam, że więcej mi nie potrzeba.
Wiele razy łzy stawały mi w oczach podczas lektury. Ostatnie słowa umierającego, ostatnie pożegnania z rodziną, ostatnie spojrzenia… Jestem w stanie to sobie wyobrazić i za cholerę nie chciałabym tego naprawdę doświadczyć.
(Gdyby jednak ktoś chciał rozumieć wszystko, to są przypisy i słowniczek na końcu.)
Książka otwiera oczy na to, co się działo i co się nadal dzieje. Pokazuje, że wszystko ma swoje konsekwencje, a niekiedy podejmowane decyzje nie są decyzjami dobrymi, tylko lepszymi z ogółu tych zwyczajnie złych. Dzięki książce mamy możliwość zrozumienia pracy personelu medycznego – „kosmitów w skafandrach”, ich trudu włożonego w ratowanie ludzkich istnień. Zrozumienia i, przede wszystkim, docenienia.
Autor opisuje poszczególne przypadki, ale także daje nam możliwość uczestniczenia we własnym, prywatnym życiu. Widzimy jak dyżury na oddziale covidowym wpłynęły na autora, na jego relacje z rodziną.
Niestety „Walka o oddech” to nie jest fikcja, a bardzo chciałabym, żebym była po lekturze czegoś, co w ogóle nie ma miejsca na świecie, co jest jedynie tworem wyobraźni autora. Mimo to, autorowi należą się ogromne podziękowania za przełożenie obecnej sytuacji na treść, która jest zrozumiała, w której wszystko jest tłumaczone tak, żeby można było to dokładnie zrozumieć, ale też i poczuć się tak, jakbyśmy byli wszystkiego świadkiem.
„Walka o oddech” jest książką niesamowicie ciekawą, paskudnie prawdziwą, dobijającą, uświadamiającą, miażdżącą.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu BookEdit.