Z twórczością Adriana McKinty’ego spotykam się przy okazji powieści „Wyspa” po raz pierwszy. McKinty to pisarz irlandzkiego pochodzenia, który ma na swoim koncie kilka powieściowych hitów, z których najgłośniejszym jest książka „Łańcuch”. Nie miałam okazji jej czytać, ale po doskonałej „Wyspie” mam zamiar ją nadrobić.
Heather, jej mąż Tom i dwójka nastolatków spędzają czas w Australii. Tom jest lekarzem i ma tam ważne wystąpienia. Heather jest jego drugą żoną. Po śmierci matki czternastoletniej Olivii i dwunastoletniego Owena nie potrafi im jej zastąpić. Chociaż bardzo się stara, żeby ją zaakceptowały, dzieciaki na każdym kroku okazują jej niechęć. A do tego nudzą się przeraźliwie na tym wyjeździe. Ojciec jest cały czas zajęty, a one chcą zobaczyć kangury, koale i wszystkie te wspaniałości, o których słyszały. Aby ich zadowolić Tom i Heather decydują się wybrać na wycieczkę. Po drodze jednak nie widzą nic ciekawego. Kiedy robią postój, aby coś zjeść, odpocząć i wyruszyć w drogę powrotną, spotykają dwóch mężczyzn, którzy przewożą koalę. Mężczyźni opowiadają, że mieszkają na Dutch Island – prywatnej wyspie, na którą nie mają wstępu turyści. I że jest tam dużo różnych zwierząt. Zaciekawione dzieci bardzo chcą zobaczyć to wszystko, o czym opowiadają dwaj mieszkańcy wyspy. Za niemałe pieniądze mężczyźni decydują się zabrać rodzinę i dwójkę innych turystów na kilka godzin na wyspę. Tam zdarza się wypadek, a jedna niewłaściwa decyzja sprawia, że Tom, Heather i dzieci znajdują się nagle w ogromnym niebezpieczeństwie. Czy uda im się przeżyć? Czy Heather, córka wojskowych ochroni swoją nową rodzinę?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora i po tym spotkaniu chcę więcej. Bardzo miło mnie ta pozycja zaskoczyła. Jest w niej jakiś magnetyzm, przyciąganie, które sprawia, że ciężko się z nią rozstać, dopóki nie poznamy zakończenia. Już sam początek jest mocny. Kobieta skrada się, aby zabić mężczyznę. Chociaż nie wiemy, o co chodzi, już na tym etapie można odczuć jej desperację. Już wtedy wiadomo, że nie ma innego wyjścia. Później przez chwilę robi się trochę spokojniej. Poznajemy rodzinę Baxterów – Toma, który jest lekarzem, jego młodą, drugą żonę Heather i dwójkę dzieci – czternastoletnią Olivię i dwunastoletniego Owena. Dzieci, jak to dzieci, bywają upierdliwe, do tego nie znoszą macochy, co na każdym kroku dają jej odczuć. To za ich sprawą rodzina trafia na tajemniczą wyspę, położoną z dala od cywilizacji, bo one chcą zobaczyć australijskie zwierzęta. To miał być krótki wypad, aby zaspokoić dziecięcą ciekawość. Miał być, ale zmienił się w prawdziwy koszmar. Już na wyspie dzieje się coś, co sprawia, że rodzina zostaje na niej uwięziona. Bez telefonów (i zasięgu), bez możliwości powrotu do cywilizacji. Do tego nikt nie wie, że wybrali się na tę wycieczkę, bo wszystkie osoby, które mogłyby zdradzić miejsce ich pobytu również znajdują się na wyspie. Nikt nie będzie ich tutaj szukał. Dutch Island to bardzo specyficzne miejsce. Żyje tam może dwadzieścia sześć osób, wszystkie z klanu O’Neillów. Jak się szybko okazuje nie jest to sympatyczna rodzinka, a wyspa, którą zamieszkują jest wyjęta spod prawa. Mieszkańcy sami wytwarzają prąd, sami produkują żywność, nie płacą podatków, nie mają telefonów, a policja omija to miejsce z daleka. W życiu kierują się zasadą: oko za oko, ząb za ząb i nie mają żadnych skrupułów. Klanem rządzi Matka, której wszyscy się boją i przed którą czują respekt. To ona podejmuje decyzje, jednak w tak licznej rodzinie znajdą się ci, którzy będą chcieli ugrać coś dla siebie w tej sytuacji. Rodzina nastawiona jest na stały zysk, kocha pieniądze. Wydaje się więc, że jakieś bezpieczne wyjście z tej sytuacji dla Baxterów jest. Ale czy na pewno?
Powieść doskonale obrazuje, jak przez jeden koszmarny błąd, jedną decyzję podjętą pod wpływem chwili można zamienić swoje życie w prawdziwy koszmar, a sielski wypoczynek na łonie natury w walkę o przetrwanie. Bo tym właśnie stał się rodzinny wyjazd Baxterów od momentu wypadku, który z ich udziałem miał miejsce na wyspie. „Wyspa” to dobrze opowiedziana historia, która wciąga od razu i potrafi przytrzymać czytelnika przy lekturze. Zachwyca klimat powieści. Z jednej strony mamy charakterystyczną, hipnotyzującą australijską przyrodę, z drugiej więzienie, którym dla uczestników wycieczki staje się wyspa. Autor w umiejętny sposób pokazuje, co dzieje się z człowiekiem, kiedy znajdzie się w sytuacji zagrożenia życia oraz jak wiele jest w stanie zrobić, aby uratować rodzinę. Jest zdolny do niewyobrażalnych poświęceń, do zrobienia czegoś, o co w normalnych warunkach w życiu by się nie podejrzewał. Świetnie zostały przedstawione mechanizmy działające w takiej sytuacji, a jeszcze lepiej relacje rodzinne, które w oczywisty sposób ulegają zmianie pod wpływem sytuacji. Widać też doskonale, co się dzieje z grupą ludzi zamkniętych razem przez lata w jednym hermetycznym miejscu. Nawet, a może tym bardziej, jeśli mówimy o rodzinie. Historia opowiedziana w książce przeraża, szokuje i nie pozwala spokojnie zasnąć. Trzyma w ciągłym napięciu, a poziom adrenaliny potrafi w niektórych momentach sięgnąć zenitu. Akcja biegnie szybko, a napędzają ją nie tylko nieoczekiwane zwroty, ale też dialogi, które dominują w powieści. Przez całą lekturę można odczuć zagrożenie, autor umiejętnie balansuje między smutkiem, złością, rozpaczą i innymi emocjami wynikającymi z położenia, w jakim znaleźli się bohaterowie. Powieść wstrząsa czytelnikiem, przyprawia o szybsze bicie serca, nigdy jednak nie przekracza granicy dobrego smaku. Bohaterowie zostali poprawnie scharakteryzowani. Są wyraziści, ciekawi i dość jasno określeni z jednej strony, z drugiej w sytuacji skrajnej pokazują zupełnie inne swoje oblicze. Dają się lubić lub wręcz przeciwnie. Mierzą się z realnymi problemami i konsekwencjami swoich wyborów, stawiając przy tym na rożne wartości. Dla jednych jest to rodzina, dla innych chęć szybkiego wzbogacenia się, dla kogoś jeszcze zupełnie coś innego. Przede wszystkim jednak nie są czytelnikowi obojętni. Nie są miałcy, wzbudzają emocje. Sprawiają, że od początku im kibicujemy, chcemy, aby sprawy potoczyły się inaczej. A po odstawieniu książki na półkę nadal przeżywamy to, co się wydarzyło.