Chyba każdy zetknął się z przepisami ziołowych herbatek, syropów i innych specyfików, które fundowały nam nasze babcie, a później matki. No chyba, że pochodzicie z miasta, gdzie jedynym ziołem jest pokrzywa albo barszcz Sosnowskiego. Auć! Sięgając pamięcią historyka, śmiem twierdzić, że to nasze ludowe dziedzictwo, które ostatnimi czasy nieco zapomniano. To, co fundują nam periodyki i czasopisma kobiece, nie zawsze jest zgodne z prawdą. Najczęściej ma za zadanie zareklamowanie danego produktu do sprzedaży. Na szczęście z pomocą ponownie przyszedł Pan Tabletka.
W swej książce pt. „Zdrownik” rozprawia się z narosłymi przez lata mitami „farmaceutycznymi”. W przystępny sposób wkłada nam do rąk przewodnik po świecie ziołolecznictwa. Co ważne, przepisy skonstruowane są tak, aby działały jak najskuteczniej (opiera się bowiem na długiej tradycji), przy minimum skomplikowania (ach ta nowoczesność, choć tym razem nie będę narzekał). Śmiem twierdzić, że nie znajdzie się żaden człowiek, który idąc tropem Autora, nie byłby w stanie przyrządzić tych naturalnych specyfików.
Bardzo spodobało mi się to, że w książce nie znajdziecie argumentów „siłowych”, które mają za zadanie przekonać nas do jedynie słusznej tezy Autora. Wręcz przeciwnie. Pan Tabletka przytacza wiele faktów, ale bez tak powszechnego wszędzie mędrkowania. Pozostawia nam wolność zdecydowania, czy wolimy się faszerować lekami, czy też może skorzystamy z pomocy natury. Nie wpycha nam byle czego, po prostu zwraca uwagę na to, co jest skuteczne. Czytając tę książkę czułem się niemal otoczony życzliwym ramieniem człowieka, który chce nas wspomóc, a nie tylko wyciągnąć kolejne złotówki na cuda z apteki.
Autor zwraca również uwagę na fakt, że aptece znajdują się nie tylko lekarstwa, ale i wyroby, które z leczeniem nie mają zbyt wiele. A to chyba ważny głos w świecie, w którym z ekranów telewizorów wyzierają kolejne reklamy suplementów diety, pseudo-lekarstw na wszystko. Ileż można jeść, najczęściej gorzkie tabletki, skoro można wszamać coś słodkiego i pysznego? Słowem – koniec z cudami wiankami, tylko natura, prostota a przy tym ogromna oszczędność.
To nie tylko zbiór przepisów, ale i fajny przewodnik, którym można się posłużyć do wspólnych wypraw odkrywczych. Wyobraźcie sobie miny dzieci, które razem z wami będą szukać skarbów przyrody pod postacią ziół? Moje córeczki już kilka razy były ze mną szukać właśnie takiego dziedzictwa. Ps – na przełomie kwietnia i maja, czyli w momencie pisania tej recenzji, zbieraliśmy mlecze na naturalny miód. Kto nie próbował, tego specyfiku, nie zdaje sobie sprawy, jak wiele stracił. A jest co zbierać. Przepraszamy pszczółki za mniejszy zasób nektaru ;D
Jeszcze jedną zaletą tej pozycji jest możliwość komponowania całej gamy lekarstw w towarzystwie dzieci, albo po prostu rodzinnie. Niestety, dopiero teraz wpadłem na ten fakt, i będę go musiał naprawić.
Warto również zwrócić uwagę na przebogate ilustracje i zdjęcia, które pomogą nam w zapamiętaniu wyglądu danych ziół, które być może rosną tuż pod naszym oknem. W oko wpadają również zdjęcia ukazujące przygotowywanie różnego rodzaju naparów, soków, esencji, wywarów…
To już druga książka tegoż Autora, która na stałe zostanie w mojej przydomowej bibliotece. I chyba jak żadna inna, nie ma w sobie tyle zakładek do ciekawych fragmentów. Gorąco polecam wszystkim, którym zdrowie własne i bliskich jest drogie sercu.