Tym razem popularnonaukowa książka Małgorzaty Sobieszczak-Marciniak, polskiego naukowca, poświęcona wybitnej polskiej Noblistce powstała z myślą o uczniach szkoły podstawowej. Chodzi tu przede wszystkim o dziewczynki, które są głównymi bohaterkami tej wydanej w serii "Polscy superbohaterowie" historii (choć może wydawnictwo powinno - chociażby w hołdzie dla polskiej uczonej zmienić nazwę serii na "Polskie superbohaterki"). Dziesięcioletnia Zosia i Ania to dwie przyjaciółki, które zwiedzają Warszawę w towarzystwie dziwnej staroświeckiej staruszki w poszukiwaniu miejsc, które kojarzą się z życiem, działalnością i późniejszymi wizytami Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, jej rodzinnym mieście. Do zbliżenia między pokoleniami, które zaowocowało wspólną wędrówką po stolicy, doszło pod pomnikiem uczonej dzięki rozbrykane mu wyżłowi wabiącemu się Lancet. Podczas wspólnych spacerów pani Janina opowiada poznanym dziewczynkom o wydarzeniach z życia polskiej Noblistki i cierpliwie odpowiada na ich pytania. Na uznanie zasługuje przy tym, moim zdaniem, chwyt narracyjny, który zastosowała autorka książki, by uzyskać efekt natychmiastowej identyfikacji dziewcząt z obarczoną rodzinnymi tragediami młodziutką Warszawianką Marią. I tu znowu pojawia się nasz sympatyczny czworonóg Lancet, który nie tylko pomógł Zosi zadomowić się w stolicy, ale także, lata wcześniej, pozwolił polskiej uczonej uporać się z przedwczesną stratą siostry i mamy (ofiar tyfusu i gruźlicy) - ale jak to możliwe? Przekonajcie się o tym sami podczas samodzielnej lektury. Tymczasem powróćmy do książki szukając kolejnych sposobów przykucia dziecięcej uwagi do przekazywanych treści - i tu pisarka wpada na kolejny pomysł. Otóż pani Janina szperając u siebie w domu odnajduje tam rodzinne fotografie Skłodowskich, które lepiej niż słowa stymulują dziecięce emocje. Wędrując po Warszawie Zosia, Ania i dziarska staruszka odwiedzają m.in. dom rodzinny uczonej, miejsce, w którym Maria po raz pierwszy przekroczyła próg laboratorium czy też Pałac Staszica, gdzie wykładała odwiedzając Warszawę. Należy przy tym podkreślić, że zamierzeniem autorki książki było utrzymanie opowieści w tonie gawędy, co jednak nie do końca się udało - niekiedy faktów zdaje się być za dużo lub też nie są one interesujące dla dzieci, jak np. wywody na temat Ligi Narodów czy też nudne wyliczanie innych polskich Noblistów. Ale Zosia i Ania na pewno przyswoją sobie część informacji, może bezużytecznych z punktu widzenia dorosłych czytelników, jak np. o tym, że Marysia lubiła wiśnie i czekoladę i miała niesforne blond włosy oraz lubiła tak jak dziewczynki polskie Tatry. Ponadto z książeczki dowiadujemy się wielu ciekawych szczegów z życia Marii Skłodowskiej-Curie, jak np. ile języków znała Noblistka, co jej i jej mężowi kojarzyło się z robaczkami świętojańskimi i do czego służyła Marii stara szopa. Autorce książki jednak zależy nie tylko na faktach, lecz również na tym, żeby dzieci po prostu polubiły postać uczonej. Chce dzięki temu wykorzystać ją jako oręż w walce ze stereotypami, dotyczącymi kobiecych możliwości i ograniczeń, które do tej pory jeszcze niekiedy odnajdujemy w polskim społeczeństwie (ja np. dostrzegłam je u mojej niewątpliwie uzdolnionej matematycznie córki w jej stosunku do szkolnej geometrii czy też fizyki w postaci uprzedzeń). Jeśli Marii Skłodowskiej-Curie udało się uzyskać dwukrotnie Nagrodę Nobla (z fizyki i chemii) w czasach, kiedy kobiety w Polsce nie miały szans na studia, to współczesne dziewczęta mają wręcz nieograniczone szanse na powtórzenie jej sukcesów. Na zakończenie, jako swoiste podsumowanie przytoczę jeszcze parę cytatów odnalezionych w naszej popularnonaukowej książeczce, które mają wspierać dziewczęta na drodze do samorealizacji i spełnienia: 1."Nie bójmy się marzyć, marzenia są po to, by je spełniać" (M.Skłodowska-Curie); 2. "W życiu nie należy się niczego bać, należy to tylko rozumieć" (pani Janina, alter ego autorki książki). Zapraszam do lektury, przede wszystkim dzieci, aczkolwiek dorośli też odnajdą tu choć parę ciekawostek dla siebie. Choć może niekiedy nie przypadnie im do gustu 'dydaktyczny' ton książki.