Ta książka już od dawna stała sobie na półce. I pewnie nadal pozostałaby nietknięta, gdybym nie postanowiła wybrać jej sobie w ramach mojego książkowego wyzwania na ten rok. Zmotywowana do działania wreszcie po nią sięgnęłam.
Historia dotyczy ostatniej miłości Zygmunta Augusta. Po śmierci Barbary Radziwiłłówny król jest zrozpaczony. Chociaż minęło wiele lat od jej odejścia, ciągle nie może się z tym pogodzić. Na domiar złego traci nadzieję na lepsze jutro przez nieudane małżeństwo z Katarzyną Habsburżanką. Pewnego dnia poznaje piękną kobietę. Barbara Giżanka jest łudząco podobna do zmarłej miłości Zygmunta Augusta. Dzięki niej król zaczyna odzyskiwać chęć do życia. Niestety, nie każdemu taki obrót sprawy przypada do gustu...
Intryga, intryga i jeszcze raz intryga. Wszędzie spiski i knowania. To moja pierwsza myśl po przeczytaniu tej książki. Nie było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ mam za sobą kilka powieści historycznych i za każdym razem spotkałam się z czymś podobnym. To musiało być naprawdę okropne. Życie, które dla wielu osób z niższych sfer było marzeniem, często okazywało się koszmarem. Plotki krążyły wszędzie. Na każdym kroku istniała możliwość natknięcia się na szpiega. Gdy ktoś komuś nie pasował, raz dwa można było znaleźć coś przeciwko niemu. Do teraz jestem pod wrażeniem, ile złego był i jest w stanie zrobić człowiek tylko i wyłącznie dla własnej korzyści.
Współczuję Barbarze Giżance takiego życia. Niby blisko króla, a jednak wytykana przez innych palcami. Mimo wszystko zawsze w cieniu. Jednak najgorszym, co ją spotkało to ogromny zawód miłosny i rozczarowanie osobą, którą naprawdę kochała. Ten fragment powieści wywarł na mnie największe wrażenie. To kolejny dowód na to, że dla niektórych liczy się tylko majątek. Tak samo bardzo zrobiło mi się jej żal, kiedy dopiero co po urodzeniu dziecka, dowiadywała się o królewskich nałożnicach. I to wszystko było jak najbardziej w porządku. Nie potrafię tego zrozumieć. Jak ktoś może kochać drugą osobę, a jednocześnie ją zdradzać, bo ma do tego prawo? Jeszcze bardziej zdenerwował mnie fakt, że w dużej mierze owe królewskie zachowanie było efektem manipulacji dworzan. Do tej pory nie mogę tego znieść.
Sam król nie zyskał mojej sympatii po przeczytaniu tej powieści. To człowiek naiwny, dający sobą sterować jak marionetka. Wierzył w rzeczy wielce nieprawdopodobne. Wystarczyło, żeby ktoś powiedział, że takim a takim sposobem będzie mógł ujrzeć zmarłą Radziwiłłównę, a on już chciał tego spróbować. Innym razem zaufał obserwacjom astrologa chyba nawet nie zastanawiając się, czy "przypadkiem" nie został on przekupiony, aby powiedzieć królowi to, co władca chciał usłyszeć. Ponadto wydaje się, że Zygmunt August patrzył tylko na swoje dobro. Tak, jak on chciał, tak miało być. Rozumiem, że był monarchą i do pewnych rzeczy miał prawo, jednak z perspektywy czasu wiele z jego zachowań wyglądało na bardzo egoistycznych.
Po przeczytaniu tej książki doszłam do wniosku, że od dawien dawna ludzie za wszelką cenę dążyli do władzy i pieniędzy. Jakby było to zapisane w naszych genach. Wielu osobom żądza bycia na piedestale przysłania cały świat. Jest to bardzo prosta droga do zgubienia człowieczeństwa w nas samych. Nie liczy się nikt inny. "Po trupach do celu" to jakby motyw przewodni takiego zachowania. Do tego dochodzi oczywiście zazdrość, która niejako często idzie w parze z chęcią władzy. Jest to naprawdę przerażające i niestety, wciąż aktualne.
"Barbara i król. Historia ostatniej miłości Zygmunta Augusta" to powieść, która spodobała mi się głównie ze względu na temat, jaki porusza. Czasy panowania Jagiellonów uważam za jeden z najciekawszych okresów w dziejach naszego kraju. Dzięki tej książce zdobyłam wiele ciekawych informacji. Polecam ją miłośnikom powieści historycznych. Myślę, że szczególnie spodoba się osobom zainteresowanym historią Polski, a zwłaszcza okresem panowania dynastii Jagiellonów.