Wojna niosła ze sobą falę śmierci, cierpienia, zniszczenia i dehumanizacji. To był moment, gdy ginęli masowo niewinni ludzie i gdy całe kultury upadały. Wraz z kulturami odchodziła też bardziej estetyczny część naszego istnienia. Płonęły książki, niszczono zabytki, kradziono dzieła sztuki... To była również zagłada dla całokształtu sztuki. Po latach coraz więcej osób chciało odnaleźć to, co zaginione i zapomniane. Naziści wywieźli z Europy całe dorobki kultury. Ile ich odnaleziono? Ile odzyskano? A ile na zawsze zostanie ukrytych? Nigdy nie interesowałam się tą tematyką na tyle mocno, by znać dokładne statystyki. Jednak jednego jestem pewna – niezależnie od strony konfliktu, zbyt wiele straciliśmy.
Mark dostaje od swojego umierającego przyjaciela wskazówki, które mają go doprowadzić do starych stronic. Wedle ustaleń znajdują się na nich kolejne podpowiedzi, ale tym razem prowadzące do zrabowanych przez hitlerowców dzieł sztuki. To niezwykła okazja, by światło dzienne ujrzały ponownie arcydzieła mistrzów. Tak swój początek rozpoczyna wyprawa archeologów, którzy z całą swoją wiarą i wytrwałością zamierzają odnaleźć je, nie zważając na żadne niebezpieczeństwa. Czy uda im się to? Co niesie ze sobą Syria? Kim tak naprawdę jest Mark i czy chodzi tylko o zaginione obrazy? Pytań tak wiele, a odpowiedzi z każdym dniem coraz mniej.
Jest to moje drugie spotkanie z twórczością autora. Pierwsze okazało się niesamowicie przyjemne i pełne fascynacji. Z tego właśnie względu miałam dość duże oczekiwania co do najnowszej książki Wojciecha Kulawskiego – "Syryjskiej legendy". Sam opis wskazuje, że tym razem nie będzie to kryminał, ale powieść pełna akcji, zagadek i pościgu za zaginionym. Rzadko czytam tego typu opowieści, jednak w żadnym razie nie oznacza to, że ich nie lubią. Po prostu sprawiają mi większą przyjemność co jakiś czas, a nie notorycznie. Czy ta książka spełniła moje oczekiwania? Jak myślicie?
Podoba mi się pomysł, który pozornie nie wydaje się jakoś bardzo oryginalny. Zafascynowanie takimi historiami już dawno osiągnęło swój szczyt. Lecz czym dalej w powieść, tym bardziej okazuje się, że to motyw wydaje się dość konwencjonalny, ale przy płynnych zabiegach i pomysłowości pisarza nabiera nowego znaczenia, by zaskoczyć czytelnika niesztampowością.
Tak samo mogę Was zapewnić, że styl autora od samego początku pozwala wciągnąć się w fabułę i prowadzi nas poprzez zawiłe intrygi i zagadki. Przede wszystkim jest dopracowany i bardzo plastyczny, co daje wraz z lekkością pióra ciekawe i swobodne połączenie. To wszystko w otoczce pewnego rodzaju unikatowości i tak dochodzimy do mojego olbrzymiego szacunku i wskoczenia do listy moich ulubionych stylów pisarzy.
Jednak w "Syryjskiej legendzie" liczy się fabuła – zaskakująca i pełna akcji. Muszę z sercem na ręku przyznać, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona, co jest nie lada osiągnięciem, patrząc, że od samego początku miałam dobre nastawienie. Jest to powieść dla czytelników, którzy uwielbiają akcję rozwijającą się. Historia rozpoczyna się intrygująco, ale z każdym nowym wydarzeniem nabiera tempa, by ostatecznie okazało się ono zawrotne. Osobiście w pewnym momencie ten pośpiech nie do końca mi odpowiadał, ale zarazem to właśnie on sprawił, że z taką pasją przeczytałam powieść. Pisarz ukazuje nam spójną zagadkę, która inspiruje i pozwala na poszukiwanie rozwiązań. Mocno zbudowana sieć intryg i rozbudowanych wątków prowadzi przez wszelkie zwirowania. W żadnym momencie nie jest ograniczona do jednej tematyki, ale zapewnia czytelnikowi wielowymiarowość.
Tematyka również wyróżnia się na tle znanych mi książek, ponieważ w sposób logiczny i bezpretensjonalny łączy lekki i emocjonujący wątek poszukiwania dzieł sztuki przez archeologów. Ale ma odwagę, by zejść na poziom mroczny i przerażający. Pokazać oblicze najgorszych ludzkich koszmarów i przypomnieć, że nasze bezpieczeństwo w żaden sposób nie oznacza bezpieczeństwa innych i nigdy do końca nie jest to stały stan. Czasami za złe decyzje, naiwność czy zwykły przypadek można zapłacić karę najwyższą.
Jeśli miałabym znaleźć jakąś wadę, to stanowczo miałam problem z bohaterami. Dla jasności – bardzo ich polubiłam, w szczególności Tima. Lecz był potencjał, żeby ich historie były jeszcze bardziej rozbudowane, a oni sami lepiej dopracowani. Mój ukochany Tim był ukochany, bo był uroczy i lojalny. Ale chciałabym się dowiedzieć o nim jeszcze czegoś. Za to przypadła mi do gustu kreacja Marka, którego wprost nienawidziłam. Pisarz ukazał jego prawdziwy charakter, ale potrafił też ubrać go w maski.
Niezmiernie się cieszę, że przeczytałam "Syryjską legendę". To była miła odmiana od moich tradycyjnych lektur. Niosła ze sobą tak potrzebną mi w obecnych czasach rozrywkę, ale nie pozwalała na puste oddanie się historii. W niej było coś o wiele więcej, lecz to musi odkryć sam czytelnik. Jeżeli tylko fascynują Was takie tematy, zapewniam, że będziecie bawić się przednio.