Włodzimierz Kruszona w zdecydowany i inteligentny sposób demaskuje ludzkie słabości i grzechy, celnie wytyka wady i niestosowne zachowania ludzi. A przy tym jest szalenie przenikliwy i spostrzegawczy. Można śmiało stwierdzić, że trafnie – na podstawie przekroju zaprezentowanych bohaterów – diagnozuje stan rodzimego społeczeństwa, często znudzonego i szukającego sensu życia i natchnienia do określonych działań. Społeczeństwa, które stara się usprawiedliwiać swoje zachowania i często szuka dla nich wytłumaczenia, potwierdzenia, że postępuje prawidłowo.
Autor zabiera nas do Kołobrzegu, środek lata, czasy obecne. Poznajemy mieszkańców kamienicy w uzdrowiskowej części miasta. A szpaler charakterów jest bogaty. Wojciech, znudzony życiem nauczyciel, gości u siebie na wakacjach wnuczkę Lidię. Obok mieszka młode małżeństwo, rodzice małego Felka. Mamy też Beatę i Andrzeja, małżeństwo w średnim wieku, które dotknięte zostało kryzysem. Ich syn, naukowiec pracujący w muzeum, potajemnie wzdycha do swojej przełożonej. Poznajemy również dozorczynię Danutę oraz jej syna Janka, który właśnie przebywa na przepustce z więzienia.
Bohaterowie powieści znają się, prawie codziennie się spotykają i mijają. Nie można powiedzieć, że wszyscy darzą się sympatią i są wobec siebie uprzejmi. Łączą ich różne relacje, oczywiście zależne od ich charakterów, sytuacji i położenia. Rozmawiają ze sobą, dyskutują o poważnych egzystencjalnych zagadnieniach. Pomimo, że każdy z nich ma rodzinę, to tak naprawdę są bardzo osamotnieni, zakleszczeni w kokonie własnej wyobraźni i uczuć. Próbują się wyzwolić, ogarnąć i przełamać istniejący w ich szarym życiu marazm, ale nie jest im łatwo, szukają bodźca, który ich zmobilizuje i utwierdzi w przekonaniu, że tak właśnie powinni postąpić. Można się pokusić o stwierdzenie, że ich życie jest nudne i częstokroć zakłamane. Nie mogą się pogodzić z upływem czasu, po przeżyciu wielu lat szukają sensu życia, chcą być szczęśliwi i spełnieni. Ale to nie jest takie łatwe. Trzeba mieć w sobie wiele odwagi i przekonania, że zmiany są oczekiwane i potrzebne, że życie może być ciekawsze i bardziej satysfakcjonujące.
Mniemania Włodzimierza Kruszona to niesamowicie inteligenty utwór, demaskujący ludzkie słabości i ułomności. Pokazujący z jak wielką samotnością muszą się zmagać ludzie w dzisiejszych czasach. Mają bliskich, ale są samotni. Nierozumiani przez męża, żonę czy dziecko. Starający się uporządkować swój własny system wartości, ukierunkować własne myślenie w tym wskazanym i pożądanym kierunku. Czy jest im łatwo? Czy są szczęśliwi i zadowoleni z życia? Uważam, że sami się oszukują, że będzie dobrze i nastąpi zmiana w ich monotonnym życiu. Ale czy mają ku temu odpowiednie podstawy? Czy kierują wzrok we właściwym kierunku?
Ta lektura to iście filozoficzna rozprawa, nie jest łatwa i na pewno nie jest to lektura na jeden wieczór. Czyta się pozornie szybko, ale treści przekazywane przez autora nie są łatwe. Skłaniają do refleksji i wnikliwej analizy własnego życia. Natrafiając na określone sytuacje od razu przystawiamy je do własnego życia i staramy się szukać odpowiedzi, jak ja zachowałabym się w określonej opisanej sytuacji. Czy moja reakcja byłaby identyczna jak zachowanie bohaterów, czy skłaniałabym się ku innym postępowaniom?
Polecam dla każdego, dość celna i trafna diagnoza przekroju naszego społeczeństwa, ogarniętego kryzysem egzystencjalnym, szukającego nowej jakości w swoim znudzonym bycie. Zachęcam do sięgnięcie po nią, jestem pewna, że lekcja z niej wyciągnięta będzie procentować w kolejnych latach waszego życia.