W plątaninie namiętności i uczuć wszelakich
Bardzo często sięgam po polską literaturę kobiecą. Bardzo lubię czytać książki rodzimych pisarek, a zwłaszcza kocham, gdy powieść mną totalnie zawładnie. Niedawno udało się to "Bezdomnej" a w ostatni weekend zawojowała mną powieść Barbary Sęk. Lektura okazała się idealna i sprawiła, że nie mogłam się oderwać. Losy pewnej rodziny zafrapowały mnie na amen.
Rodzina Krzysztofa i Małgorzaty powinna być szczęśliwa. Mama, tata i czwórka zdrowych dzieci. Pies, piękny i zadbany dzięki staraniom kobiety dom, spore konto. Brak trosk materialnych, wypielęgnowane ognisko domowe, ale....... to tylko pozory. Parę małżonków połączyła przed laty przypadkowa ciąża Gosi, która jeszcze wtedy była licealistką. Krzysiek postanowił postąpić odpowiedzialnie i szlachetnie. Był ślub, na świat przyszedł pierworodny syn. Lekko nie było, ale jakoś związek trwał. Były słowa o rozstaniu, ale kolejne ciąże żony trzymały rodzinę w kupie. Nagle po kilkunastu latach małżeństwa pojawiła się ta trzecia. Kochanka. Atrakcyjna kobieta - asystentka pana mecenasa Nowaka. Burzliwy romans, rozstania, powroty....... i emocjonalne burze, pozory, udawanie, że nic się nie stało............... Co dalej? Czy długo można trwać w pozorach? Czy taka sytuacja nie jest chora, czy to nie uczuciowa patologia?
Tak, wiem, że to mocne słowo, ale rodzina Nowaków to pajęczyna pozorów. Żona o kochance wiedziała od dawna. Wyczuła perfumy Versace, domyślała się po znikaniu Krzysztofa o różnych porach z domu czy pracy. Nie reagowała przez pewien czas. Aż wpadła na pomysł - pojawi się kolejne dziecko. Ciąża zatrzyma wiarołomnego małżonka przy rodzinie. Słusznie? Czy dziecko może być klamrą spinającą rozpadający się związek? Życie pokazuje, że czasem tak, ale nie zawsze.
Czytając strona po stronie byłam zbulwersowana, zniesmaczona, oburzona, zszokowana. Targał mną ogrom emocji, rumieńce pojawiały się na policzkach. Patologiczna pod względem uczuć rodzina była obrazem ludzkiej zdolności do komplikowania sobie życia. Ok, mogło parze być nie po drodze ze sobą. Związek się wypalił, trzeba się rozstać i pójść swoją drogą. Krzysztof chciał mieć wszystko! Żonę i kochankę. Dwa domy. Długo zastanawiałam się czy takie podwójne życie dawało mu jakąkolwiek satysfakcję. Jak się okazało jednak nie! Więc dlaczego grał w tę grę? Dlaczego rujnował spokój swój i innych. Czy kochał którąkolwiek z swoich kobiet? Moim zdaniem nie! On po prostu nie dojrzał emocjonalnie do długodystansowego związku. W pewnym sensie na własne życzenie. Nie wyszumiał się, zbyt szybko podjął olbrzymie zobowiązanie i do tego dołączył się pewnie syndrom "czterdziestki". A Gosia? Czy tak do końca była wobec męża uczciwa? Czy jej decyzje o kolejnych dzieciach były fair play? Owszem wpadka wpadką, ale czy nasza bohaterka nie zaczęła stosować wypróbowanej recepty zbyt często? Dzieci raczej nie powinny być niespodziankami.
Moja sympatia nie pojawiła się po stronie żadnego z tych bohaterów. Każde z małżonków zbyt często łamało zasady uczciwości wobec siebie. A ta trzecia? Monika Strzelec to kobieta sukcesu zawodowego i porażki emocjonalnej. Na co liczyła wplątując się w romans bez przyszłości? Była atrakcyjna, seksowna, mogła zagiąć parol na wolnego faceta. A jednak zdecydowała się na rozbicie małżeństwa, bo jestem przekonana, że to od początku było jej celem. Chciała być mamą. Nie patrzyła jednak na dobro dziecka, które powinno mieć pełną rodzinę. Jej wybory, co mnie wcale nie zdziwiło obracały się przeciwko niej.
Najbardziej dojrzałe w tej historii okazały się dzieci, które nie mogły patrzeć na pozory, niedomówienia i które zapłaciły chyba najbardziej niezasłużoną cenę.
Powieść Barbary Sęk bardzo mi się spodobała. Fabuła mnie pochłonęła. Emocje wrzały. Czytałam i wzruszałam się, śmiałam i gratulowałam głupoty. Co sprawiło, że książka tak mi przypadła do gustu?
Realność, ciekawe kreacje bohaterów, zawiłość fabuły, która kilka razy mnie zaskoczyła. Nie jest to romantyczna historyjka z happy endem, nie jest to cukierkowa opowieść o rodzinie, w której jedna ze stron grzeszy i błądzi. Każda z postaci ma wady i zalety, jest prawdziwa i dokonuje nie zawsze dobrych wyborów.
Czy powieść ma minus? Tak, winny jest wydawca. Jeśli wydawnictwo decyduje się na dostarczenie do rąk czytelników tak porywającej książki od której trudno się oderwać nie powinno użyć tak malutkiej czcionki. Nie ukrywam, że jeśli pochłoniecie tę powieść tak szybko jak ja czeka Was spore zmęczenie wzroku. Ale mimo wszystko warto się zagłębić w tej lekturze. I gorąco ją polecam. Nie tylko paniom. Panowie śledząc losy Krzysztofa mogą równie mocno pasjonować się czytaniem.
Wspaniała czytająca się jednym tchem lektura.