To, co nam się przedstawia w dzieciństwie, ma duże znaczenie. Kształtuje nas i daje tylko wycinek świata. Jeśli nie dostaniemy możliwości, by go skonfrontować z szerszym kontekstem rzeczywistości, możemy ślepo w niego wierzyć. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że najczęściej wycinki rzeczywistości same w sobie są prawdziwe, ale gdy umieści się je w czymś większym, to niekoniecznie już pasuje. Świat jest czymś o wiele większym i potężniejszym.
Agata żyje w świecie, gdzie tak naprawdę są dwa światy. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, tak w rzeczywistości jest. Jeden z nich jest nad wodą, a woda dla jego mieszkańców jest czymś złym. Drugi to właśnie woda, która odbija miasto. Tam żyją istoty zwane gabo i dusze ludzi, którzy się utopili. Agata jest ciekawa wszystkiego, co ją otacza, a przy tym niezmiernie odważna. Dlatego to jej decyzje doprowadzają do miejsca, gdzie może zdać sobie sprawę, że nie zawsze można ufać dorosłym, a prawdy, w które się wierzy, są tak naprawdę kłamstwem. Co spotka Agatę? Jak się w tym odnajdzie?
Byłam bardzo podekscytowana możliwością przeczytania tej książki. Słyszałam wiele pozytywnych opinii o wydawnictwie, a dotychczas nie miałam jeszcze przyjemności zapoznać się z żadną książką wydaną ich nakładem. Może właśnie dlatego oczekiwałam od "Zimnych wód Wenisany" tak wiele i niestety rozczarowałam się nią. Od razu zdawałam sobie sprawę, że to powieść z gatunku literatury dziecięcej, więc będę ją inaczej odbierać i jeszcze inaczej oceniać. Niemniej i tak zostałam negatywnie zaskoczona.
Jednak najpierw zacznę od zalet, a konkretnie jednej, która sprawiła, że mimo wad na pewno na długo zapamiętam tę historię. Chodzi mi o genialny pomysł. Wyróżnił się on oryginalnością i niekonwencjonalnością postrzegania świata, co zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Nie przypominam sobie, żebym spotkała się z podobną koncepcją, co potwierdza moje przypuszczenia, że pisarka ma w przyszłości wielki potencjał. Dla mnie jest to powieść, która powinna zostać bardziej dopracowana i przedstawiona w pełnowymiarowy sposób trochę starszym czytelnikom lubującym się w niesamowitych opowieściach fantasy. Po prostu czuję, że książka może okazać się zbyt poważna dla młodych czytelników, co kontrastuje z językiem.
Niestety język, którym posługuje się pisarka, to dla mnie mały koszmarek. Nie wiem dla kogo. Wynika to właśnie z pomysłu i fabuły, które stanowczo powinny być przeznaczone dla starszej młodzieży lub dorosłych. Zarazem język jest wyjątkowo prosty pod względem ciągłości. Zapewne miało to być przystosowane do dziecięcych możliwości, ale wywołuje tylko dyskomfort. Tym bardziej że w tej historii jest tak wiele neologizmów, nowych nazw i też po prostu trudnych słów – nawet dla dorosłego czytelnika. Przyznaję się otwarcie, że sama wielokrotnie niektórych rzeczy nie rozumiałam, co mnie tylko zniechęcało do książki. I przede wszystkim brakowało dokładnych opisów. To oczywiste, że ogólnie z opisami nie można przesadzić, ale bez opisów brakowało jakiejkolwiek spójności.
Sama fabuła nadawała szybkie tempo, co pozwoliło mi się prawie od razu wciągnąć się i przeczytać powieść w jeden dzień. Lecz za fabułą szło olbrzymie uniwersum, niestety olbrzymie, niedopracowane uniwersum, gdzie gubiłam się prawie na każdym kroku i właśnie przez to traciłam również fabułę. Niemniej wielokrotnie zostały wykorzystane motywy, które bardzo szanuję i też doceniam ich niesztampowość.
Poza główną bohaterką – Agatą – totalnie brakuje jakichkolwiek kreacji bohaterów. I naprawdę, cały czas pamiętam, że to literatura dziecięca, a nie high fantasy dla dorosłych, więc nie można oczekiwać głębokich osobowości, analizy myśli. Jednak jakąś osobowość ma każdy i dziecko jak najbardziej to rozumie. Poza tym Agata tak bardzo mnie irytowała, że to zasłaniało jakiekolwiek charakterologiczne zalety kreacji. Nie dość, że nie była zbyt mądra, to jeszcze kreowała się na bohatera. Niekiedy czułam jej zagubienie i to było fantastyczne czytelnicze doznanie, ale szybko pękało jak bańka mydlana.
"Zimne wody Wenisany" naprawdę wywołują we mnie poczucie olbrzymiej powagi tematycznej, co być może dla dzieci może być zbyt trudne. Jednak pomijając ten aspekt, sama w sobie bardzo mi się podobała tematyka, ponieważ mówiła o wyrafinowanym okrucieństwie i wiecznej manipulacji, która ciągnie się pokolenie za pokoleniem, opierając się na tym, że tak przecież działa ten świat. To mechanizm przedstawiający nawarstwiający się konflikt, który eskaluje do wojny.
Ta książka dla dzieci wywołała we mnie wiele mieszanych odczuć i ostatecznie rozczarowała. Dostrzegam jej zalety, ale to nie wystarczy, bym całościowo mogła ją docenić i uznać za odpowiednią dla młodszych czytelników. Choć na pewno dam szansę drugiej części i być może ona zmieni moje postrzeganie historii.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl