Jodi Picoult „W naszym domu” to moje pierwsze spotkanie z autorką i z pewnością chyba nikt nie będzie zdziwiony, jeśli dodam, że na pewno nie ostatnie.
Boję się modnych autorów i tytułów, dlaczego? Sama nie wiem, to tak jak ze spodniami jedni kupują je na siłę i wcale nie czują się w nich dobrze, a drudzy zakładają jak „drugą skórę”. Po parunastu pierwszych stronach pojawił się uśmiech na mojej twarzy i pomyślałam sobie … „będzie dobrze”, następnie naszła mnie chwila zwątpienia, oskarżyłam autorkę o tani chwyt „grania na ludzkich emocjach”, to uczucie jednak bardzo szybko się rozpłynęło ustępując miejsca zadowoleniu i prawdziwej satysfakcji z faktu samego czytania.
Bohaterem powieści „W naszym domu” jest 3 osobowa rodzina: mama Emma, młodszy syn Theo i starszy Jacob. Emma wychowuje swoich synów samotnie, gdyż mąż odszedł od niej, sytuacja rodzinna przerosła go, Facet odpuścił, nie dał rady. Theo zwykły nastolatek, którego dopadają różnego rodzaju zwątpienia, troski i rozterki, typowe dla wieku. Szukający idealnej rodziny, powiedziałabym nawet chorobliwie szukający. I …. Jacob z zespołem Aspergera. Banalne prawda? Nic bardziej mylnego ….
Jacob namiętnie interesuje się kryminalistyką, jest ponad przeciętnie inteligentny a przy tym wszystkim nie potrafi odnaleźć się w społeczeństwie, co jest typowym objawem dla choroby, która stała się jego zarówno przekleństwem jak i błogosławieństwem. Zupełnie przypadkowo zostaje uwikłany w morderstwo. Wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że chłopiec jest winny. Życie najbliższych zmienia się w ciągu chwili o 180 stopni, co zresztą nie trudno sobie wyobrazić przy takim przebiegu wydarzeń. Jaki będzie wyrok? Czy Jacob sobie poradzi? Jak w tej sytuacji odnajdzie się Emma i Theo? … te pytanie pozostawiam bez odpowiedzi, pomimo, że mnie one spędziły sen z powiek i przyprawiły o ból żołądka.
Ta książka nie jest „babskim czytadłem”, ta książka nie jest nawet o miłości …. chociaż kłamię, ona jest o miłości, tej najpiękniejszej …. tej, która nie oczekuje niczego w zamian …. o miłości macierzyńskiej. Jako matka nie potrafiłam jej czytać pozbywając się emocji, pomimo, że nie mam zielonego pojęcia, co to znaczy mieć syna z autyzmem. Natomiast wiem, co to znaczy kochać własne dziecko. Emma podobnie jak miliony matek na świecie poświęciła swoim synom wszystko, szczególną uwagę zwracała na Jacoba. Zapewniła mu indywidualny tok nauczania, zaakceptowała jego „dziwactwa”, dostosowała do jego potrzeb życie swoje i swojego drugiego syna. Robiła wszystko, co mogła … a przez jeden głupi zbieg okoliczności to wszystko, co stworzyła runęło.
Podsumowując …. polecam tę książkę wszystkim tym, którzy jeszcze nie poznali twórczości pani Picoult. Polecam ją także córkom i synom, którzy czasami twierdzą, że „mama gada głupoty i jest zbyt opiekuńcza”, mamom także … żeby utwierdzić je w przekonaniu, że wiara we własna dziecko potrafi zdziałać cuda a przede wszystkim dodaje odwagi i czyni nasze życie wyjątkowym.
Każdy wolałaby, aby ta historia pozostała tylko w ich domu …. ale wbrew pozorom ona może nawiedzić także mój i Twój dom. Każdy z nas z pewnością mógłby opowiedzieć historię pod tytułem „W naszym domu” … i jedni przy niej zapłaczą ze zrozumieniem a drudzy z uśmiechem powiedzą, „bo takie jest życie”.